
W niedzielę 6 lipca mija 140 lat od dnia, w którym po raz pierwszy podano człowiekowi szczepionkę przeciwko wściekliźnie - chorobie, która była dotychczas wyrokiem śmierci. Szczepionkę opracował francuski mikrobiolog Ludwik Pasteur.
Wścieklizna (po łacinie: rabies) jest niebezpieczną wirusową chorobą zakaźną zwierząt, mogącą się przenieść na człowieka. Była znana już w starożytności. Wirus wścieklizny jest maleńki, ale skutki jego działania na układ nerwowy spektakularne. Wściekłe zwierzęta mogą całkowicie zmieniać swoje zachowanie – wydają się „oswojone” lub rzucają się na ludzi i inne zwierzęta tocząc ślinę z pysków, a ich ugryzienie sprowadza tę samą chorobę.
Człowiek, którego pokąsał wściekły pies, lis, wilk, szakal, nietoperz czy wiewiórka (a nawet krowa), umiera w męczarniach – o ile nie zostanie możliwie wcześnie zaszczepiony. Do dzisiaj nie ma leku na chorobę, która się już rozwinęła, i której towarzyszą objawy zapalenia mózgu: wodowstręt, drgawki, omamy, zaburzenia świadomości. Około dziesięciu dni od wystąpienia pierwszych objawów dochodzi do śpiączki kończącej się śmiercią.
Pierwszy dokładny opis choroby u psów pozostawił Arystoteles, natomiast u ludzi – Hipokrates. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) każdego roku na świecie na wściekliznę umiera około 60 tys. ludzi, z czego niemal połowa to mieszkańcy Indii, gdzie wiele jest bezpańskich, nieszczepionych psów. 40 proc. ofiar śmiertelnych stanowią dzieci. Zagrożonych jest około 3,3 miliarda ludzi. Są też obszary uważane za wolne od wścieklizny – chociażby Nowa Zelandia, Australia, Grenlandia czy Islandia.
Opracowanie szczepionki przeciwko wściekliźnie było jednym z kamieni milowych w historii szczepień.
Zawdzięczamy to francuskiemu chemikowi i mikrobiologowi Ludwikowi Pasteurowi, którego wcześniejsze badania pozwoliły między innymi stworzyć nową dziedzinę chemii (stereochemia), zrewolucjonizowały przemysł spożywczy i ocaliły hodowlę jedwabników we Francji.
6 lipca 1885 roku zgłosiła się do niego matka 9-letniego Josepha Meistera. Ten chłopiec z Alzacji został dotkliwie pogryziony przez chorego na wściekliznę psa.
Pasteur już od jakiegoś czasu prowadził wraz ze współpracownikiem Emilem Rouxem eksperymenty nad szczepionką przeciwko wściekliźnie. Udało mu się powstrzymać jej rozwój u 50 psów. Preparat nie był jednak testowany klinicznie, a Pasteur nie miał uprawnień do leczenia. Naukowiec wiele ryzykował podejmując próbę leczenia chłopca, ale to go nie powstrzymało.
Dzięki serii bolesnych zastrzyków zawierających osłabionego wirusa Joseph Meister przeżył, a szczepionka zaczęła być produkowana na masową skalę. W ciągu roku udało się ocalić przed wścieklizną około 300 osób – nie przeżyła tylko dziewczynka, która szczepionkę otrzymała dopiero po miesiącu od zakażenia, gdy wirus dotarł już do mózgu.
Obecnie w zwalczaniu wścieklizny istotną role odgrywa profilaktyka – obowiązkowe szczepienia psów, masowe szczepienia lisów, szczepienia szczególnie narażonych na kontakt z chorobą ludzi. W Polsce (i Europie) wścieklizna należy do rzadkości, jednak w Afryce i Azji nadal co roku umierają dziesiątki tysięcy ludzi, którym szczepionki nie podano na czas. Dlatego, zdaniem ekspertów osoby planujące dłuższy pobyt w kraju bądź regionie, gdzie endemicznie występuje wścieklizna, powinny rozważyć szczepienie profilaktyczne.
Paweł Wernicki (PAP)
pmw/ agt/