Zachód odkrył malarstwo Kantora już w latach 50., jednak jego międzynarodowa kariera jako twórcy teatralnego rozpoczęła się w 1966 r. w niemieckim Baden-Baden, gdzie zafascynował krytyków i widzów rewolucyjną inscenizacją sztuki "W małym dworku" Witkacego.
"Pierwszym krajem zachodnioeuropejskim, który Kantor poznał, była mekka artystów - Francja. Jednak w Paryżu, podobnie jak później w USA, gdzie przebywał na stypendium, polski twórca był tylko +konsumentem+ sztuki" - powiedziała PAP w Berlinie Uta Schorlemmer, niemiecka teatrolożka i autorka książek o Kantorze.
Jak zaznaczyła, podczas tych pierwszych podroży Kantor przyswajał tajniki sztuki Zachodu i poznał szereg wpływowych osób, lecz sam nie został wtedy jeszcze przez Zachód odkryty i doceniony.
Schorlemmer tłumaczyła, że osobą, która pierwsza spopularyzowała w Europie Zachodniej malarstwo Kantora, był mieszkający w Szwajcarii kolekcjoner Theodor Ahrenberg. To właśnie on umożliwił artyście z Polski, którego poznał pod koniec lat 50. w Krakowie, zorganizowanie pierwszych wystaw, m.in. w Szwecji, a także udział w Documenta w Kassel (1959).
Dzięki nawiązanym wtedy kontaktom, Kantor otrzymał w 1961 roku propozycję wykładów w Akademii Sztuk Pięknych w Hamburgu. "W małej pracowni kłębiło się chyba ze 30 studentów, musiałam niemal siłą +zorganizować+ sztalugi i twardo walczyłam o miejsce" - wspominała jedna z uczestniczek warsztatów Almuth Hickl.
"Był bardzo wykształcony, skoncentrowany, o zdecydowanych poglądach, nadzwyczajnie wrażliwy, nigdy nie podnosił głosu" - wspomina inna studentka Annett Krake. Kantor uczył swego +nieformalnego+ malarstwa - darcia, robienia kleksów, niszczenia świata; nazywał to piekłem" - mówiła Schorlemmer, zwracając uwagę, że jego niecodzienne podejście do sztuki było związane prawdopodobnie z doświadczeniami wojennymi.
Zdaniem Schorlemmer, przełomowym momentem w karierze Kantora był pobyt w latach 1965-1966 w Baden-Baden, uzdrowisku w zachodniej części RFN. "To paradoks, że światowa kariera artysty rozpoczęła się na głębokiej niemieckiej prowincji, znanej głównie z kasyna i ruletki" - zauważyła nie bez ironii teatrolożka.
Kurator tamtejszej Kunsthalle, Dietrich Mahlow zaprosił artystę zza żelaznej kurtyny do udziału w wystawie "Obraz i Scena" o relacjach między malarstwem a teatrem, a następnie pozwolił mu w teatrze w Baden-Baden zrealizować eksperymentalny spektakl według "Małego dworku" Witkacego - "Der Schrank" (Szafa).
Na scenie w Baden-Baden spektakl był pokazany tylko raz, ale reakcje na niepowtarzalną inscenizację przeszły wszelkie oczekiwania. "Przyjeżdża kompletnie nieznany polski reżyser i w niemieckich gazetach ukazuje się ponad 100 recenzji" - mówiła Schorlemmer. Jeden spektakl wystarczył, by Kantor i jego teatr był na ustach wszystkich" - mówiła.
Krytycy nie byli zgodni w ocenie sztuki, docenili jednak nowatorstwo twórcy. "Nawet, jeśli eksperymenty teatralne kończą się fiaskiem, trzeba je przeprowadzać, by stwierdzić, jak daleko może posunąć się teatr" - pisał recenzent gazety "Badisches Tagblatt".
"Ten spektakl, to był zupełny odlot, coś kompletnie innego niż klasyczny teatr w Baden-Baden, Kantor postawił teatr na głowie. To była jego misja – wszystko zrewolucjonizować, zburzyć" - mówiła Schorlemmer.
Inscenizacja "Szafy" spowodowała, że Kantor stał się znany w Europie Zachodniej jako twórca teatralny. Jego pozycję ugruntował film "Jest Kantor", który wszedł na ekrany w 1968 roku, przedstawiający w skondensowanej formie twórczość artysty. Zachód uznał Kantora za nadzwyczajną osobowość - rewolucjonistę sztuki.
Baden-Baden nie było jedynym przyjaznym dla Kantora niemieckim miastem. W okresie późniejszym bazą dla artysty stała się Norymberga i Karl Schmidt - niemiecki bankowiec i mecenas sztuki. Dzięki jego poparciu, w 1985 roku w mieście, z którego pochodził Wit Stwosz, Kantor zrealizował spektakl "Niech sczezną artyści".
Pomimo przeżyć wojennych, Kantor nie miał - zdaniem Schorlemmer - uprzedzeń wobec Niemców. "Mówił dość dobrze po niemiecku. Tego języka nauczył się jeszcze przed wojną ze względu na zainteresowanie Bauhausem" - tłumaczyła teatrolożka. Traumatycznych doświadczeń dostarczało mu natomiast przekraczanie granicy NRD. Pogardzał wschodnioniemiecką dyktaturą i nie krył tego. Wszystkie swoje spektakle zrealizował w RFN; w NRD był niemal zupełnie nieznany.
Zdaniem Schorlemmer, Kantor odcisnął piętno na historii teatru przede wszystkim dlatego, że mówił własnym, niepowtarzalnym głosem. "Na świecie jest wielu wspaniałych artystów, którzy jednak są ze sobą jakoś porównywalni. A on wystawał ponad innych jak skała, odróżniający się od wszystkich innych" - mówi.
Schorlemmer zwróciła uwagę, że świat twórców teatru znajduje się na etapie zmiany pokoleniowej, a władzę przejmuje pokolenie, które osobiście nie znało Kantora. "Należałoby coś zrobić, aby Kantor zachował poczesne miejsce w historii kultury europejskiej. Musi stać obok Grotowskiego, gdyż inaczej historia teatru doznałaby poważnego uszczerbku" - uważa niemiecka ekspertka.
W rozmowie z PAP ekspertka zwróciła uwagę na ogromne problemy z organizacją wystawy, która pokazałaby zachodniemu odbiorcy wszystkie aspekty bogatej twórczości Kantora. Schorlemmer jest przekonana, że Kantorowi "należy się wystawa w Martin-Gropius-Bau lub Hamburger Banhof w Berlinie, albo w paryskim Centre Pompidou".
Istniejące jakiś czas temu plany przeniesienia takiej wystawy z Zachęty do Gropius-Bau spaliły na panewce. Jak twierdzi Schorlemmer przyczyną fiaska były spory prawne.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ agz/