Skrajne opinie padały podczas wysłuchania publicznego dotyczących tzw. dużej ustawy medialnej. Zdaniem jednych projekt zawiera niekonstytucyjne zapisy i robi z mediów publicznych łup jednej opcji. Inni oceniali, że nie idzie on dość daleko ws. dekomunizacji i roli wartości chrześcijańskich.
Na dużą ustawę medialną składają się trzy projekty ustaw autorstwa PiS: o mediach narodowych; o składce audiowizualnej oraz przepisy wprowadzające ustawę o mediach narodowych i ustawę o składce audiowizualnej (przewiduje wprowadzenie składki audiowizualnej w wysokości 15 zł miesięcznie, pobieranej z rachunkiem za prąd od 1 stycznia 2017 r.).
Opinie na temat projektów przedstawiły na specjalnym posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu m.in. organizacje społeczne i dziennikarskie.
Wiele uwag zgłosili sygnatariusze Obywatelskiego Paktu na Rzecz Mediów Publicznych, które - jak mówiła Beata Chmiel - od ponad 6 lat "walczy o niezależne i silne media publiczne", ale - podkreślała - "silne swoją misją, a nie tylko finansowo i jako instytucja". Według Chmiel projekt m.in. niewystarczająco podkreśla kwestię wsparcia twórców, upowszechniania kultury, a także kwestię wyrównywania szans edukacyjnych i kulturowych czy wspierania czytelnictwa.
Zbyt ogólne sformułowanie zadań i misji mediów publicznych krytykowali także np. przedstawiciele Obywateli Nauki.
Niektórzy mówcy negatywnie ocenili też sposób powoływania planowanej Rady Mediów Narodowych i dyrektorów nowych mediów; jak uznali, oznacza to ich upolitycznienie.
Na dużą ustawę medialną składają się trzy projekty ustaw autorstwa PiS: o mediach narodowych; o składce audiowizualnej oraz przepisy wprowadzające ustawę o mediach narodowych i ustawę o składce audiowizualnej (przewiduje wprowadzenie składki audiowizualnej w wysokości 15 zł miesięcznie, pobieranej z rachunkiem za prąd od 1 stycznia 2017 r.). Opinie na temat projektów przedstawiły na specjalnym posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu m.in. organizacje społeczne i dziennikarskie.
"Wydaje mi się, że filozofią tej ustawy jest, żeby nowe media stały się łupem jednej opcji politycznej. To doprowadzi też do dramatycznych skutków: do tego, że zamiast być bazą, platformą, na której mogą spotykać się wszyscy, stanie się jeszcze jednym polem pogłębiającej się u nas zimnej wojny domowej. Nie jest to w interesie nikogo" - mówiła reżyserka Agnieszka Holland.
Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka proponowane w projekcie ograniczenie kompetencji umocowanej konstytucyjnie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji poprzez powołanie Rady Mediów Narodowych "oznacza ominięcie konstytucji".
Wątek ten podniósł także m.in. prezes Towarzystwa Dziennikarskiego Seweryn Blumsztajn, który również krytykował sposób powoływania Rady Mediów Narodowych. "Oddanie jednego miejsca przedstawicielowi największej partii opozycyjnej eksponuje tylko partyjny, a nie społeczny charakter Rady Mediów Narodowych. Jeśli media narodowe mają być mediami państwowymi, nie ma powodu, by nie były finansowane bezpośrednio z budżetu. Składka czy opłata audiowizualna jest uzasadniona w przypadku instytucji publicznej, a więc należącej do innego porządku niż instytucje państwa” – mówił.
Z kolei według prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztofa Skowrońskiego w projekcie dużej ustawy medialnej brakuje klauzuli sumienia, na podstawie której dziennikarz mógłby odmówić szefowi wykonania polecenia. "Klauzula sumienia jest czymś bardzo ważnym, bo na podstawie klauzuli sumienia dziennikarz - czy to z lewej, czy to z prawej strony może powiedzieć: +nie, nie mogę tego zrobić, dlatego że moje sumienie mi tego zabrania+. Takie przypadki w mediach publicznych są bardzo częste" - podkreślił.
Jak dodał, wprowadzenie takiej klauzuli pociąga za sobą konieczność powołania komisji etyki. "Przy mediach publicznych musi być komisja etyki, w przypadku, kiedy dziennikarz powoła się na klauzulę sumienia i to zostanie podważone, żeby ktoś mógł rozstrzygnąć, kto w sporze ma rację" - wyjaśniał.
Skowroński zaznaczył, że SDP od dawna mówiło o konieczności zmian w mediach. "Nie słyszałem (tutaj) żadnej opinii, która mówiła, że media publiczne rozwijały się prawidłowo" - zauważył.
Na inny aspekt proponowanych zmian zwracali uwagę przedstawiciele przedsiębiorców. Podnosili, że nowy sposób pobierania składki audiowizualnej oznacza wielokrotne podwyższenie płaconej przez wiele firm składki. Przedstawicielka Poczty Polskiej podała np., że obecnie Poczta płaci ok. 300 tys. zł rocznie z tytułu abonamentu radiowo-telewizyjnego, a po zmianach roczna opłata z tytułu składki audiowizualnej wyniesie dla niej ok. 1 mln zł rocznie.
Podczas wysłuchania wielokrotnie padała także opinia, że projekt nie idzie dość daleko, jeśli chodzi o "dekomunizację" mediów.
„Ustawa jest niezwykle potrzebna, bardzo potrzebna. Podstawowy dla mnie jej wymiar to zdekomunizowanie Telewizji Polskiej. Zdekomunizowanie, ale także uwolnienie od sitw Telewizji Polskiej. To jest potworny garb - garb, z którym nikt sobie dotychczas nie poradził” - mówiła szefowa stowarzyszenia Solidarni 2010 Ewa Stankiewicz.
„Niestety z przykrością muszę powiedzieć (...), że temu projektowi na początku utrącono kręgosłup. Otóż (…) z projektu ustawy został usunięty zapis mówiący o tym, iż wszyscy pracownicy mediów publicznych tracą pracę z dniem 30 września 2016 roku" - dodała.
Szefowa Solidarnych 2010 zaproponowała wpisanie do misji publicznej mediów narodowych "kultywowanie wartości chrześcijańskich”. Według niej "dla potomków osób pełniących obowiązki Polaka” może być trudne do przyjęcia, że Polska jest krajem chrześcijańskim i katolickim. „Sprzeciwiam się, by te wartości były jedynie respektowane w jakimś dalszym punkcie tej ustawy" - dodała.
Po słowach Stankiewicz głos zabrała posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska, wyrażając nadzieję, iż "było to ostatnie takie wystąpienie". "Nie chciałabym w polskim Sejmie słyszeć, że ktoś pełni obowiązki Polaka" - powiedziała posłanka.
"To jest cenzura" - odparła Stankiewicz.
Między posłami PiS i opozycji doszło do wymiany zdań o wypowiedź Stankiewicz, a z sali padł okrzyk: "Wolność słowa nie zakłada antysemityzmu".
Przewodniczący KRRiT Jan Dworak zaznaczył, że "wolność słowa zna granice - tą granicą jest właśnie nienawiść". "Szczególnym przypadkiem jest antysemityzm. Na to z mojej strony osobiście ani Krajowej Rady nigdy nie będzie zgody" - podkreślił.
Stankiewicz zaprotestowała przeciwko takiej ocenie. "To jest wyjątkowo podłe. (...) Bardzo pana proszę, zwracam się do Jana Dworaka, żeby zaprzestać mowy nienawiści i zaprzestać kłamstwa. Stał pan na straży kłamstwa jako przewodniczący KRRiT i cenzury tyle lat i tyle lat niszczył pan wolność słowa w Polsce. A w tej chwili dopuścił się pan czegoś niezwykle podłego - zarzucając mi coś, na co się bardzo oburzam" - mówiła.
"Nigdy w swoim życiu nie dałam żadnego powodu do tego, żeby być posądzoną o jakąkolwiek dyskryminację z powodu czy to rasy, czy to pochodzenia. Jeśli już, to tylko i wyłącznie z powodu zachowania" - podkreśliła.
Pełnomocnik rządu ds. reformy mediów, wiceminister kultury, Krzysztof Czabański poinformował, że w trakcie prac chciałby wprowadzić do projektu pewne zmiany, m.in. wydłużyć kadencję szefów mediów publicznych z dwóch do trzech lat; obniżyć składkę audiowizualną z 15 do 11-12 zł, wycofać zapis o wygaszaniu kontraktów kadry kierowniczej.
Zapowiedział także "wzmocnienie" instytucji konkursów na szefów mediów publicznych. Jak dodał, kryteria konkursów, zamiast w ustawie, powinny być zapisane w statutach poszczególnych instytucji, gdyż różnią się one między sobą i "kryteria przeprowadzanych w nich konkursów muszą być dostosowane do ich specyfiki".
Według zapowiedzi przewodniczącej komisji kultury Elżbiety Kruk z PiS nad projektami dotyczącymi tzw. dużej ustawy medialnej rozpocznie teraz prace specjalna podkomisja. (PAP)
mww/ zab/ par/ mag/