Reżyser Mariusz Treliński debiutuje w poniedziałek w Metropolitan Opera (Met) inscenizacją dyptyku "Jolanta/Zamek Sinobrodego", silnie inspirowaną filmami z gatunku noir z lat 40. Przed nim żaden polski reżyser nie wystawiał nigdy na tej nowojorskiej scenie.
To także pierwsza w historii koprodukcja warszawskiego Teatru Wielkiego-Opery Narodowej z Metropolitan Opera.
"To wielki sprawdzian; wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani" - powiedział w rozmowie z PAP Treliński. Choć ten uznany na świecie reżyser operowy i filmowy wystawiał już w USA m.in. "Madame Butterfly" i "Don Giovanniego" w Waszyngtonie i Los Angeles, to przyznał, że debiut w Met na "najważniejszej chyba scenie świata" jest dla niego szalenie ważny. To także - jak dodał - uwieńczenie wielkiej "rewolucji artystycznej i technologicznej", jaką od kilkunastu lat przechodzi Teatr Wielki-Opera Narodowa, otwierając się na współczesność i nowoczesne trendy estetyczne.
Rezultatem tej transformacji jest odmłodzona widownia oraz propozycje współpracy z całego świata - z Petersburga, Brukseli, Los Angeles, Buenos Aires czy właśnie od Met w Nowym Jorku.
"A to oznacza, że widownia warszawska ogląda te same spektakle, które ogląda świat" - podkreślił reżyser, który jest jednocześnie dyrektorem artystycznym warszawskiej sceny.
"To wielki sprawdzian; wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani" - powiedział PAP Treliński. Przyznał, że debiut w Met na "najważniejszej chyba scenie świata" jest dla niego szalenie ważny. To także - jak dodał - uwieńczenie wielkiej "rewolucji artystycznej i technologicznej", jaką od kilkunastu lat przechodzi Teatr Wielki-Opera Narodowa, otwierając się na współczesność i nowoczesne trendy estetyczne.
Zrealizowany przez Trelińskiego spektakl, który będzie miał swą premierę w Metropolitan w poniedziałek wieczorem, to połącznie dwóch jednoaktówek: "Jolanty" Piotra Czajkowskiego i "Zamku Sinobrodego" Beli Bartoka. Orkiestrę poprowadzi słynny rosyjski dyrygent Walerij Giergijew, a wystąpią dwie wielkie śpiewaczki sopranowe: Rosjanka Anna Netrebko jako Jolanta oraz Niemka Nadja Michael, która wcieliła się w Judytę z "Zamku Sinibrodego". W roli rycerza Vaudemonta wystąpi Polak Piotr Beczała (tenor liryczny), którego poprzednie kreacje w Met, m.in. w "Rusałce" Dworzaka i "Onieginie" Czajkowskiego wywołały zachwyt.
Widownia w Nowym Jorku - jak zapewnia reżyser - zobaczy dokładnie ten sam spektakl, "kadr po kadrze", który miał swą premierę rok temu w Warszawie. Nieco inna będzie natomiast obsada. W Warszawie śpiewała Michael, ale nie było Netrebko i Beczały.
Współpraca między Met a Teatrem Wielkim-Operą Narodową nawiązała się sześć lat temu, gdy Treliński wystawiał na festiwalu w Baden-Baden "Jolantę". "Dyrektor Met Peter Gelb zobaczył ją i się zachwycił. Chciał ją koniecznie mieć u siebie" - powiedział Treliński. Ponieważ "Jolanta" to jednoaktówka, za krótka, by wypełnić cały operowy wieczór, reżyser zaproponował, by połączyć ją z inną jednoaktówką - "Zamkiem Sinobrodego".
"To tytuł, który mnie prześladował od początku i zawsze chciałem go wyreżyserować w operze" - ujawnił rozmówca PAP. Muzyka Bartoka generuje bowiem filmowe obrazy, a autorem libretta jest krytyk filmowy Bela Balazs. "To utwór szalenie mi bliski ze względu na mój filmowy rodowód" - wyjaśnił reżyser.
Treliński zbudował spektakl w kontrapunkcie, przeciwstawiając ze sobą dwa zupełnie inne światy muzyczne. "Z jednej strony mamy liryczną, słodką, bardzo sentymentalną i czułą muzykę Czajkowskiego, a z drugiej - mroczną, hipnotyzującą, elektryczną, modernistyczną muzykę Bartoka" - opowiada. Obie historie mają jednak coś wspólnego; obie są baśniami i obie są historiami o kobietach poddanych bardzo silnej dominacji mężczyzn. "Jak się te opery połączy, to dla widza może być to opowieść o dwóch fazach życia jednej kobiety" - wyjaśnił.
Pierwsza, Jolanta, to niewidoma dziewczyna, którą zaborczy ojciec trzyma w zamknięciu, gdyż nie chce, by uświadomiła sobie swe kalectwo. Ale poznaje księcia i wyswobadza się, stając się szczęśliwą żoną. "Mamy pozorny happy end, bo odzyskując wzrok, dziewczyna wraca do normalnego świata, natomiast gdzieś utraciła swoją wyjątkowość, swój wewnętrzny świat" - tłumaczy reżyser.
W "Zamku Sinobrodego" mamy do czynienia z sytuację odwrotną. "Kobieta, która żyła u boku męża, rzuca wszystko i puka do bram zamku mężczyzny, o którym wie, że jest najprawdopodobniej seryjnym mordercą, ale wchodzi do zamku, by zginąć w jego objęciach. Wraca do mroku i do ciemności - opowiada reżyser. - Połączenie obu historii tworzy gorzką opowieść o tym, że traumy z dzieciństwa, o których potrafimy na jakiś czas zapomnieć, potem do nas wracają i nas dopadają".
Historia jest utrzymana w poetyce kina. Zwłaszcza druga część wyraźnie inspirowana jest estetyką filmów noir i mrocznych thrillerów z lat 40. XX w., w tym filmów Alfreda Hitchcocka. W ciągu zaledwie jednej godziny dochodzi do kilkunastu zmian dekoracji, której wspólnym mottem jest las, symbol podświadomości. Autorem scenografii jest Boris Kudliczka, z którym Treliński pracuje na stałe od sukcesu ich głośnej inscenizacji "Madame Butterfly" w 1999 r.
Pokaz dyptyku "Jolanta/Zamek Sinobrodego" będzie transmitowany na żywo 14 lutego do kin na całym świecie, w ramach cieszącego się popularnością cyklu "Met: Live in HD". Po raz pierwszy transmisję zorganizuje też Teatr Wielki-Opera Narodowa, gdzie spektakl miał swą premierę w grudniu 2013 roku.
Z Nowego Jorku Inga Czerny (PAP)
icz/ cyk/ ro/