W Muzeum Brytyjskim w Londynie otwarto w czwartek wyjątkową wystawę rysunków srebrem i złotem, wymagających od artysty bardzo pewnej ręki. Wykonano je metalowymi rysikami, należącymi niegdyś do niezbędnika artysty. Prasa określa ją jako "sensacyjnie piękną".
Metalowymi rysikami, nazywanymi stylusami, posługiwali się najwięksi twórcy - Rogier van der Weyden, Leonardo, Rafael, Rembrandt. W renesansie były w powszechnym użytku po obu stronach Alp, a szczyt ich popularności przypadł na XV-XVII wiek.
Wystawa, pierwsza w historii poświęcona rysunkom stylusem, zorganizowana przez Galerię Narodową z Waszyngtonu we współpracy z British Museum, gromadzi około 100 prac ze znakomitej kolekcji brytyjskiej oraz wypożyczonych z europejskich i amerykańskich muzeów i kolekcji prywatnych.
Niewielkie, intymne, czasem zaskakująco osobiste, należą do najbardziej podziwianych rysunków na świecie. Choć pokazują różne możliwości i style, wspólnym dla nich mianownikiem jest bardzo pewna dłoń, ponieważ linii wykonanych metalowym rysikiem nie poprawia się, nie zmazuje, jak można to zrobić ze szkicem węglem czy grafitem. Jednocześnie, jak zauważyła Laura Cumming w "Guardianie", rysunkowe studia wykonane tym narzędziem mają coś bezpośredniego - w przeciwieństwie do rytowanych portretów, zamrażających modela w historii, rysik przybliża go, "wrysowuje" w nasz własny czas.
Metalowymi rysikami, nazywanymi stylusami, posługiwali się najwięksi twórcy - Rogier van der Weyden, Leonardo, Rafael, Rembrandt. W renesansie były w powszechnym użytku po obu stronach Alp, a szczyt ich popularności przypadł na XV-XVII wiek.
Początkowo stylusów używano do pisania na pokrytych woskiem tabliczkach, potem do liniowania pergaminu i podrysów pod iluminacje. Technika, dzięki wymaganej precyzji, nadawała się również do tworzenia wzorników z motywami. Prezentowany "Wojownik w hełmie" (ok. 1475) Leonarda da Vinci, jeden z najwspanialszych rysunków ze zbiorów British Museum, jest tak szczegółowy, że eksperci uważają, iż stanowił coś w rodzaju majstersztyku w portfolio świadczącym o możliwościach artysty.
Włoscy historycy twierdzą, że z całą pewnością rysiki najpierw pojawiły się we Włoszech, a Niemcy i Holendrzy są przekonani, że to oni używali ich jako pierwsi. Aż nagle, wraz ze śmiercią Rafaela w 1520 roku rysunki rysikiem znikają. "Włoscy artyści chcą robić większe, mocniejsze rzeczy, pragną wydobywać i podkreślać kontrasty światła i cienia" - wyjaśnia Hugo Chapman z działu rysunków i rycin British Museum. A rysik do tego celu się nie nadaje i dlatego w sztuce włoskiej znika bezpowrotnie. Po za tym Włosi zdaniem Chapmana traktowali rysiki "bardzo konserwatywnie: to coś, czym posługiwano się w pracy i czego nie zabiera się do domu". Ale na północ od Alp nadal używano rysików, często do intymnych, kameralnych portretów bliskich osób.
Przełomowe znaczenie dla technik rysunkowych miało powstanie w 1664 r. kopalni grafitu w Borrowdale w angielskim hrabstwie Cumberland. Anglicy stali się wtedy producentami grafitowych ołówków. Ale ołówki, jakie znamy, to wynalazek dopiero końca XIX w., kiedy wykorzystano spiek grafitu z glinką kaolinową. Od nazwiska austriackiego architekta Josepha Hardtmutha nazwana została pierwsza firma produkująca je po dziś dzień - Koh-I-Noor Hardtmuth, która w maju obchodziła 225-lecie. Grafit i ołówek, podobnie jak znana już wcześniej kredka sangwinowa, pozwalały na większą spontaniczność.
Do rysowania rysikiem niezbędne jest też specjalne podłoże, na którym metal pozostawia ślad. Przygotowanie go, zwykle z kleju zmieszanego ze sproszkowaną kością, jest pracochłonne. Ostra końcówka rysika pozwala na uzyskanie bardzo precyzyjnych, wyrazistych cienkich linii i artysta musi starannie planować rysunek. Na nieprzemyślane ruchy nie ma tu miejsca. Za to rysik umożliwia rysunki bardzo szczegółowe i trwałe, trwalsze od rysunków grafitowym sztyftem. A efekty nim uzyskane przypominają uzyskiwane w miedziorytach i akwafortach, w których rysunek na zawerniksowanej płycie wykonuje się stalową igłą.
W dłoni mistrza srebrzyk mógł służyć nawet do swobodnych rysunków i szybkich szkiców. Prace nim wykonane charakteryzuje lekkość i przestrzenność. Głębsze nasycenie kreski uzyskuje się nie przez nacisk, lecz parokrotne pokrywanie tego samego miejsca, a światłocień i obszary zacienione przez odpowiedne szrafowanie - zagęszczenie kresek równoległych lub przecinających się. Rysiki mogły być również złote, ołowiowe, nawet żelazne. Wszystkie dawały szaroczarne linie, które z czasem zmieniały kolor w zależności od utleniania się metalu. Na "Portrecie nieznanej kobiety" Rogiera van der Weyden z ok. 1435 r. linie ściemniały i rysunek wygląda jak w sepii.
Stylusem posługiwał się również Albrecht Duerer, który wykonał nim swój pierwszy autoportret w wieku 13 lat, a później we wszystkie podróże zabierał szkicownik i rysik.
Na wystawie pokazano też autoportret z ok. 1589 r. Hendrika Goltziusa (1558-1617), na którym artysta trzyma płytę miedziorytniczą. Ten niderlandzki rytownik i malarz, który wykonywał reprodukcje dzieł Duerera i Rafaela, swymi własnymi rycinami przyczynił się do rozprzestrzeniania manieryzmu.
Rembrandt pozostawił po sobie niewiele rysunków stylusem. Uwiecznił nimi w czerwcu 1633 r. ukochaną Saskię podczas wspólnej trzydniowej podróży.
Wykonywane metalowym rysikiem rysunki cieszyły się jeszcze w XVIII w. zainteresowaniem miniaturzystów i złotników, a w XIX wieku technikę tę przypomnieli na nowo prerafaelici, zafascynowani wczesnorenesansową sztuką. Na początku XX wieku srebrny stylus był narzędziem praktycznie już zapomnianym. Jednak sięgnął po niego m.in. Picasso.
Wymownych przykładem rysunku rysikiem jest pejzaż z 1934 r. Otto Dixa - uznanego przez hitlerowców za twórcę sztuki wynaturzonej (Entartete Kunst) i zwolnionego z pracy w drezdeńskiej Akademii. Przedstawia żydowski cmentarz, nad którym zbierają się ciemne chmury. Nie przypadkiem artysta sięgnął po rysik - uważa Chapman. Dix w ten sposób "składa oświadczenie: należę do wielkiej niemieckiej tradycji, która wywodzi się od Duerera, jestem jej częścią i niezależnie od tego, co mówią naziści, jestem artystą niemieckim".
Wystawę czynną do 6 grudnia zamykają prace współczesne wykonane tą trudną techniką - Jaspera Johnsa, Bruce'a Naumana i Amerykanki Susan Schwalb.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ mc/