24.09.2010. Warszawa (PAP) - 24 września 1980 r. do Sądu Wojewódzkiego w Warszawie przyjechał Lech Wałęsa, by osobiście złożyć dokumenty wymagane do rejestracji pierwszego w obozie komunistycznym wolnego związku zawodowego.
17 września rozpoczęły się ostateczne przygotowania do rejestracji związku. Do Gdańska przyjechało ok. 300 delegatów z całej Polski reprezentujących regiony, branże i duże zakłady pracy. Obok przywódców strajków z Trójmiasta, byli m.in. liderzy ze Szczecina z Marianem Jurczykiem (stocznia szczecińska), z Warszawy ze Zbigniewem Bujakiem (Ursus) i Kazimierzem Świtoniem ze Śląska. Mieli się nie tylko wymienić doświadczeniami, ale przede wszystkim porozumieć w sprawie budowy struktury nowego związku.
Kwestią zasadniczą i budzącą kontrowersje było to, czy będą one tworzone w zakładach i regionach, stanowiąc niejako samodzielne organizacje pracownicze, które decydowałyby o sobie, czy powstanie jednolita struktura o zasięgu krajowym. Zwolennikiem pierwszej koncepcji był Wałęsa. Niechętnie patrzył na wszelkie pomysły przypominające dawne, scentralizowane i kontrolowane przez komunistyczne władze związki zawodowe. W dyskusjach podkreślał, że wszelkie decyzje dotyczące spraw pracowniczych powinny zapadać w zakładach pracy i regionach.
Model ogólnopolski forsowali przede wszystkim przedstawiciele słabszych ośrodków. Popierali ich m.in. eksperci z Warszawy. Za stworzeniem jednolitej organizacji o zasięgu krajowym opowiadał się m.in. Jan Olszewski (adwokat, obrońca represjonowanych opozycjonistów). Ostatecznie zwyciężył kompromis. Centrala związku miała pełnić funkcje koordynacyjne w stosunku do cieszących się dużą autonomią organizacji regionalnych i zakładowych.
Podczas gdańskiego spotkania ustalono również nazwę organizacji: Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Dodanie słowa Solidarność zaproponował Karol Modzelewski (dysydent, współautor krytycznego listu otwartego do partii z 1965 r.), co było nawiązaniem do "Strajkowego Biuletynu Informacyjnego +Solidarność+", który po raz pierwszy ukazał się podczas protestów w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. "Solidarność" w nazwie miała również odróżniać nowy związek od innych "niezależnych" organizacji tworzonych z inspiracji władz.
Statut nowej organizacji pisali m.in. trzej prawnicy związani z opozycją: wspomniany wcześniej Jan Olszewski, Andrzej Stelmachowski i Wiesław Chrzanowski. Projekt składał się z ponad 40 punktów. Precyzował sprawy związane z działalnością organizacji, stanowił o zjazdach zwoływanych co dwa lata i wyborach władz.
22 września 1980 r. Krajowa Komisja Porozumiewawcza zatwierdziła dokument. A dwa dni później przyjechał z nim do sądu w Warszawie Lech Wałęsa.
1 października do gdańskiej siedziby Solidarności przyszło pismo z sądu w Warszawie z zastrzeżeniami, dotyczącymi dokumentów dostarczonych do rejestracji. Czterostronicowy dokument podpisał Sędzia Zdzisław Kościelniak. Zwracał w nim uwagę m.in. na brak zapisu o kierowniczej roli PZPR. Miał także zastrzeżenia do tego, że statut nie precyzuje terytorialnego zakresu działania związku.
3 października w całym kraju odbył się godzinny strajk ostrzegawczy. Wzięły w nim udział nie tylko zakłady, w których rodząca się Solidarność miała duże poparcie. Nawet w tych przedsiębiorstwach i instytucjach, gdzie związek formalnie nie istniał lub nie mógł swobodnie działać, wywieszono biało-czerwone flagi. Na znak wsparcia dla strajku zawyły syreny. Oficjalnym powodem protestu był brak realizacji przez władze postulatów przyjętych w porozumieniach sierpniowych.
Dla rządzących był jednak wyrazem siły, jaką dysponował związek. Solidarność rozbudowywała swoje struktury. Władze związku dysponowały już swoją siedzibę w Gdańsku. Doświadczeni działacze jeździli po kraju i doradzali, w jaki sposób zakładać niezależne organizacje pracownicze. Prowadzono także kampanię na rzecz rejestracji.
16 października w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie pełnomocnicy Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" podjęli rozmowy na temat zastrzeżeń przesłanych przez sędziego Kościelniaka, w tym zapisu o przewodniej roli partii. Następnego dnia odbyło się pierwsze posiedzenie zespołu powołanego przez rząd d.s. nowej ustawy o związkach zawodowych. W spotkaniu uczestniczyli również przedstawiciele Krajowego Komitetu Porozumiewawczego z Lechem Wałęsą na czele. Wałęsa zaproponował odłożenie prac zespołu do czasu zarejestrowania Solidarności.
18 października podczas wiecu w Nowej Hucie przywódca nowego ruchu związkowego nie pozostawił władzom wątpliwości, oznajmił, że jeżeli nawet Solidarność nie zostanie zarejestrowana i tak będzie działała.
24 października Sąd Wojewódzki w Warszawie wpisał do rejestru związków NSZZ "Solidarność". Okazało się jednak, że sędzia Zdzisław Kościelniak samowolnie wniósł do statutu kilka poprawek: umieścił klauzulę o kierowniczej roli partii oraz skreślił zapis mówiący o prawie do strajku. Wałęsa wychodząc z sądu powiedział: "Wydaje mi się, że zarejestrowano inny związek, niż ja reprezentuję". Nie zamierzał pozostawić sprawy w ten sposób. Zażądał od władz wyjaśnień.
31 października premier Józef Pińkowski przyjął w Warszawie delegację Solidarności. Związkowcy nie ukrywali, że w przypadku niepowodzenia rozmów, odbędzie się strajk generalny 12 listopada. Podczas spotkania z szefem rządu otrzymali zgodę na odwołanie się do Sądu Najwyższego.
W kilka dni później zaczęły się tajne negocjacje, które miały doprowadzić do porozumienia w sprawie rejestracji związku. 9 listopada w Warszawie zebrała się solidarnościowa Krajowa Komisja Porozumiewawcza. Zgodnie z wolą większości członków, KKP zgodziła się, by w aneksie do statutu związku znalazł się zapis o przewodniej roli partii w państwie.
Ostatecznie 10 listopada Sąd Najwyższy zatwierdził statut NSZZ "Solidarność".
wka/ abe/ mag/