O dzieciństwie na warszawskim Grochowie, zakładzie fryzjerskim ojca i swoim aktorstwie, m.in. o współpracy z Jean-Lukiem Godardem - o tym w książce "Wszystko jest lekko dziwne" opowiada Jerzy Radziwiłowicz. Wywiad-rzekę z aktorem przeprowadził Łukasz Maciejewski.
Wśród dziennikarzy krąży opinia, że od Radziwiłowicza zgodę na wywiad uzyskać jest trudno. "Drażni mnie mówienie publicznie o sprawach prywatnych" - tłumaczył aktor na poświęconym promocji książki poniedziałkowym spotkaniu w Warszawie. Dał się na nim jednak namówić na kilka prywatnych zwierzeń. Wyznał np., że jest miłośnikiem muzyki fado i że jedno z jego ulubionych miejsc na świecie to stolica Portugalii, Lizbona.
Łukasz Maciejewski, dziennikarz oraz krytyk filmowy i teatralny, opowiadał na spotkaniu, że na wywiad-rzekę z Radziwiłowiczem złożył się zapis rozmów, przeprowadzonych przez dziennikarza podczas kilkunastu spotkań z wybitnym artystą.
Radziwiłowicz (ur. 1950) jest warszawiakiem, wychował się na Grochowie. W książce aktor opowiada: "Mieszkałem tam do końca studiów. To kiedyś była wioska podwarszawska, potem dzielnica, powiedzmy, pobrzeżna. (...) Nasza ulica była nieasfaltowana, niebrukowana, z wielkimi dziurami. (...) Grochów to była część dużego miasta, ale też życie jakby prywatne, wśród znajomych. Wszyscy znali się po nazwisku. Wiedzieliśmy, że Cyran prowadzi piekarnię i wystarczyło powiedzieć: trzeba iść do Cyrana. Tam nie było anonimowych sklepów, warsztatów, tylko konkretni ludzie".
Wśród dziennikarzy krąży opinia, że od Radziwiłowicza zgodę na wywiad uzyskać jest trudno. "Drażni mnie mówienie publicznie o sprawach prywatnych" - tłumaczył aktor na poświęconym promocji książki poniedziałkowym spotkaniu w Warszawie. Dał się na nim jednak namówić na kilka prywatnych zwierzeń. Wyznał np., że jest miłośnikiem muzyki fado i że jedno z jego ulubionych miejsc na świecie to stolica Portugalii, Lizbona.
"Mieliśmy naszego pana ślusarza, stolarza i szewca. (...) Znaliśmy personalia szefa budki warzywnej, jednej czy drugiej. Kiedy coś się zepsuło, mama nie mówiła, że ma przyjść szklarz albo ślusarz, tylko wymieniała nazwisko osoby. (...) Mam szczególny stosunek do Grochowa, bo to pejzaż mojego dzieciństwa" - wspomina Radziwiłowicz.
Jego ojciec urodził się w Druskiennikach na Litwie, matka była rodowitą warszawianką. "Na Grochowie zamieszkali jeszcze przed wojną. (...) Rodzice prowadzili na Grochowie zakład fryzjerski, a teraz prowadzi go mój brat" - opowiada aktor. Pytany, czy dobrze pamięta zakład z czasów, gdy pracował w nim jego ojciec, aktor odparł: "To chyba jasne, bo spędzałem tam trochę czasu. Nieduże miejsce, niewielka przestrzeń. To był fryzjer damski i męski. Potem męski został zlikwidowany, został damski. Pracowały tam w sumie cztery osoby, w tym tato".
Z wywiadu dowiedzieć się można m.in. ciekawostek o związkach Radziwiłowicza ze sportem. "Nigdy nie byłem szaleńczym sportowcem. Lubiłem pływać. Z licealnym kolegą dwa razy w tygodniu regularnie chodziliśmy na basen do Pałacu Kultury. Dobrze pływałem, ale wyczynowcem nie byłem. Za to w latach osiemdziesiątych byłem w Polsce jednym z prekursorów wind surfingu i wyuczyłem tego sportu własne i przyjaciół dzieci" - czytamy w książce.
Radziwiłowicz jest absolwentem stołecznej PWST. Studiował tam jednocześnie z Ewą Dałkowską, Markiem Kondratem, Krzysztofem Kolbergerem, Jadwigą Jankowską-Cieślak, Joanną Żółkowską. Po studiach wyjechał do Krakowa, by na ponad 20 lat związać się z tamtejszym Starym Teatrem (1972-1996). Mówiąc o swojej aktorskiej drodze, Radziwiłowicz wspomina w rozmowie z Maciejewskim m.in. pracę nad jego słynną rolą filmową, Mateusza Birkuta w "Człowieku z marmuru" Andrzeja Wajdy (1976).
"Kiedy pojawiłem się w obsadzie +Człowieka z marmuru+, od czterech lat byłem w Starym Teatrze" - wspominał. Jak powiedział, nie brał udziału w castingu do tego filmu. "Wajda po prostu zaproponował, żebym to ja zagrał" - opowiadał aktor. "Było poczucie, że to jest dla Andrzeja film niezwykle istotny. Ja tego poczucia zacząłem nabierać w trakcie filmu. (...) Od początku wiedziałem, jak ważną rzecz robimy" - podkreślił Radziwiłowicz.
W wywiadzie aktor mówi też m.in. o swej współpracy z wybitnym francuskim reżyserem filmowym Jean-Lukiem Godardem. Zagrał u niego w "Pasji", która premierę miała w 1982 r. W obsadzie znaleźli się też m.in. Isabelle Huppert i Michel Piccoli. Radziwiłowicz wcielił się w postać reżysera, który wyjeżdża z Polski na Zachód, by tam pracować. "Dostałem wiadomość, że Jean-Luc Godard chciałby, żebym wystąpił w jego nowym filmie" - opowiadał o początkach współpracy. Gdy Radziwiłowicz pracował przy "Pasji", którą ekipa realizowała w Szwajcarii, w Polsce wprowadzono stan wojenny.
"Godard fotografował uporczywie przylot samolotu LOT-u na lotnisko genewskie, na którym lądował mój bohater. Wysyłał ciągle asystentów, żeby fotografowali ten samolot. Potem oglądał materiał, nie był zadowolony, prosił, żeby sfilmowano scenę jeszcze raz. I tak w kółko. Pewnego dnia, 13 grudnia, poinformowano Godarda, że więcej samolotów LOT-u nie będzie" - wspominał Radziwiłowicz.
W książce, oprócz wielu wypowiedzi aktora dotyczących poszczególnych etapów jego zawodowego życia (m.in. najnowszej roli w filmie "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego, gdzie zagrał księdza), znalazły się też fragmenty na temat stosunku Radziwiłowicza do popularności i rozpoznawalności.
"Nie miałem nigdy problemów z popularnością, ponieważ mnie jakoś mało rozpoznają. Nawet nie wiem, czy to powinno mnie drażnić, czy cieszyć. Nie wiem. Mało kto mnie zaczepia i tak było zawsze" - powiedział Łukaszowi Maciejewskiemu.
Książka "Wszystko jest lekko dziwne" ukazała się nakładem wydawnictwa Wielka Litera.(PAP)
jp/ hes/