Towarzystwa niemiecko-polskie propagują od niemal pół wieku w Niemczech polską kulturę i sztukę, upowszechniają wiedzę o Polsce i zabierają głos w sprawach dotyczących polsko-niemieckich relacji. Ich 25. kongres "Sąsiedztwo w środku Europy" obradował w Gdańsku.
W przekazanym PAP oświadczeniu Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich (DPGBV) wyraził Polakom wdzięczność za "niezwykle pozytywny rozwój relacji" niemiecko-polskich w minionych 25 latach, pomimo "niepojętych zbrodni, popełnionych w czasach nazizmu przez Niemców na Polakach".
Uczestnicy trzydniowego zjazdu, który odbył się w Europejskim Centrum Solidarności (ECS) w Gdańsku - na terenie byłej stoczni im. Lenina - podziękowali też Polakom "za walkę o naszą i waszą wolność".
W oświadczeniu mowa jest o tym, że DPGBV "z wielką troską" obserwuje "obecną stagnację" w niemiecko-polskich stosunkach na szczeblu rządów.
"Polska i Niemcy są dziś demokratycznymi wolnymi społeczeństwami. Wolność i demokracja mogą jednak rozkwitać tylko w klimacie otwartości, tolerancji i przestrzegania przez większość zasad fair play wobec mniejszości. Dlatego stoimy po stronie tych ludzi w Polsce i Niemczech, którzy angażują się na rzecz demokracji tolerancji i nacechowanej zaufaniem współpracy" - napisali członkowie Federalnego Związku. Bardziej krytyczne uwagi zostały po dyskusji wykreślone.
Ogólnoniemiecka centralna struktura towarzystw niemiecko-polskich istnieje dopiero od 25 lat, jednak poszczególne towarzystwa mogą się pochwalić znacznie dłuższą, niemal półwieczną historią.
Pierwsze propolskie inicjatywy podejmowane były w RFN już w latach 60., jednak punktem zwrotnym okazała się podróż pierwszego socjaldemokratycznego kanclerza Willy'ego Brandta do Polski, podpisanie układu o normalizacji stosunków w grudniu 1970 roku i nawiązanie dwa lata później stosunków dyplomatycznych między Warszawą a Bonn. Zdjęcie Brandta, klęczącego przed pomnikiem bohaterów powstania w warszawskim getcie, obiegło cały świat i dodatkowo przyczyniło się do wzrostu zainteresowania Polską.
"Brandt powiedział nam: macie układ, teraz musicie wypełnić go życiem, bo tylko obywatele, a nie politycy mogą to zrobić. Od razu zabraliśmy się więc do roboty" - opowiada jeden z weteranów ruchu towarzystw niemiecko-polskich, Gerd Hoffmann z Hamburga.
"Nie mam żadnych polskich korzeni. Kierowała mną chęć pojednania, zrozumienia Polski, likwidacji barier odgradzających nas od Wschodu" - tłumaczy w rozmowie z PAP Hoffmann - wówczas młody urzędnik administracji Hamburga i równocześnie związkowiec.
Inny weteran kontaktów z Polską, Christian Schroeter, obecnie szef Towarzystwa Niemiecko-Polskiego w Berlinie "zachorował na Polskę" dzięki twórczości Sławomira Mrożka. "W 1962 roku w zachodnioberlińskim kabarecie +Stachelschweine+ zobaczyłem jego satyrę +Dom na granicy+. Ta historia pasowała idealnie do podzielonego Berlina. Potem widziałem jeszcze jego "Policję". Te kawałki zafascynowały mnie. Zakochałem się w polskiej literaturze" - opowiada Schroeter. Kolejnym krokiem było odkrycie polskiego plakatu. "Polska stała się moim hobby" - mówi działacz, jeden z inicjatorów powstania w 1973 roku zachodnioberlińskiej organizacji.
W latach 70 powstała cała sieć towarzystw niemiecko-polskich. Oprócz Hamburga i Berlina Zachodniego aktywnością wyróżniały się środowiska w Bremie, Kilonii, Lubece, Hanowerze, Getyndze i Wolfsburgu - wymienia Hoffmann.
Towarzystwa organizowały wystawy polskiej sztuki, pokazy filmów, zapraszały artystów, teatry, organizowały wyjazdy do Polski, w tym do byłych niemieckich obozów koncentracyjnych. Towarzystwa, jak w przypadku Bremy w 1976 roku, odgrywały ważną rolę w nawiązywaniu kontaktów między niemieckimi i polskimi miastami, co w wielu przypadkach zaowocowało powstaniem formalnych partnerstw.
Komunistyczne władze w Warszawie usiłowały kontrolować kontakty, obawiając się "fraternizacji". Próba stworzenia przez stronę niemiecką instytucji zajmującej się wymianą młodzieżową spaliła na panewce ze względu na sprzeciw Warszawy. "Zagrożono nam zerwaniem współpracy" - mówi Hoffmann.
Ogłoszenie stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 roku zamroziło na pewien czas kontakty. "To był zupełny dołek" - ocenił Hoffmann.
Jednak od połowy lat 80., w miarę słabnięcia komunistycznej władzy, kontakty uległy ponownej intensyfikacji. W 1986 roku w RFN powstała wspólnota robocza organizacji dla polsko-niemieckiego porozumienia - prekursor DPGBV. Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku na terenie byłej NRD jak grzyby po deszczu wyrosły towarzystwa w nowych landach.
Do najbardziej aktywnych należy DPG w Magdeburgu w Saksonii-Anhalt. "Organizujemy od trzech lat +dzień polski+ w szkołach na terenie landu" - mówi szef tego towarzystwa Krzysztof Blau. Jak podkreśla, w zeszłym roku odbyło się aż 25 takich jednostek lekcyjnych, podczas których uczniowie mogli dowiedzieć się o polskiej historii i literaturze, a także poznać podstawy języka polskiego. "To tworzy przyjazną atmosferę" - ocenia Blau.
Przykładów dobrego działania nie brak także na prowincji. "Gdy objąłem posadę w naszym gimnazjum, stwierdziłem, że władze utrzymują tylko kontakty z Zachodem, zaniedbując sąsiadów na Wschodzie" - opowiada emerytowany nauczyciel z Nottuln pod Muensterem w Nadrenii Północnej-Westfalii, Peter Steil. "Postanowiłem to zmienić" - zaznacza. Z dumą opowiada o kontaktach z Chodzieżą w Polsce. "Nigdy nie zapomnę wizyty w Polsce naszego teatru z aktorami niepełnosprawnymi" - opowiada Steil. Żeby móc kontaktować się bezpośrednio z polskimi partnerami, dyrektor gimnazjum nauczył się polskiego.
Czy towarzystwa są jeszcze potrzebne w epoce otwartych granic i internetu? - zastanawiali się uczestnicy kongresu w Gdańsku.
"Oczywiście, są nadal potrzebne, szczególnie w obecnej sytuacji politycznej; nie możemy przecież zostawić na lodzie naszych przyjaciół w Polsce" - mówi Schroeter. "Musimy im pomagać, zajmować stanowisko w sprawach polskich, które naszym zdaniem zasługują na krytykę" - uważa szef berlińskiej organizacji. Schroeter przyznaje, że we władzach są osoby, które sprzeciwiają się silniejszemu politycznemu zaangażowaniu.
Szef Federalnego Związku, poseł SPD Dietmar Nietan potwierdza, że towarzystwa mają nadal ważną rolę do spełnienia, chociaż powinny zmienić formy działalności, by przyciągnąć młodych ludzi. Naszym celem powinno być wspieranie kontaktów między społeczeństwami obywatelskimi - mówi.
Zdaniem niemieckiego socjaldemokraty towarzystwa "nie powinny uprawiać polityki partyjnej i tym bardziej nie mogą opowiadać się za tą czy inną partią". "Muszą być jednak głosem obywateli. Jeżeli obywatele uważają, że w Niemczech czy w Polsce dzieje się coś niedobrego, to obowiązkiem towarzystw jest mówić o tym. Dyskusje w Polsce o polityce historycznej, tożsamości i narodzie poruszają naszych członków, szczególnie tych z polskimi korzeniami, dlatego musimy o tym mówić" - tłumaczy Nietan.
W towarzystwach udziela się wiele osób o polskich korzeniach, którym nie odpowiada profil działalności organizacji polonijnych.
Do Federalnego Związku należy ponad 50 towarzystw, inne działają regionalnie poza strukturą centralną. Liczbę aktywnych członków ocenia się na ponad 3 tys. osób. "To ważne propolskie lobby, niestety nie w pełni przez Polskę wykorzystywane" - ocenia redaktor naczelny "Dialogu" - czasopisma wydawanego przez DPGBV i szefa ECS, Basil Kerski.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ro/ woj/