„Moje zeznania” Anatolija Marczenki to relacja z pobytu w więzieniach i łagrach w Związku Sowieckim lat 60. XX wieku.
Marczenko miał 20 lat, gdy po bójce w hotelu robotniczym – w której nie brał udziału – został w 1958 roku skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Po roku uciekł z łagru. Złapano go podczas próby ucieczki ze Związku Sowieckiego. Został skazany na sześć lat za... zdradę ojczyzny. W ten sposób stał się więźniem politycznym.
Głód, choroby i bezradność w walce ze złem doprowadziła go do tego, że gotów był zginąć rzucając się na strażników lub popełniając samobójstwo.
„Powstrzymywało mnie jedno i tylko to jedno dawało mi siłę do życia w tym koszmarze – nadzieja, że wyjdę i opowiem wszystkim, co widziałem i przeżyłem. Dałem sobie słowo, że dla osiągnięcia tego celu wytrzymam i zniosę wszystko. Obiecałem to swoim towarzyszom niedoli, którzy przez lata całe mieli pozostawać za kratami, za drutem kolczastym”.
Po odzyskaniu wolności napisał „Moje zeznania”, które ukazały się w 1967 roku w samizdacie, poza zasięgiem cenzury, a potem na Zachodzie.
Marczenko miał 20 lat, gdy po bójce w hotelu robotniczym – w której nie brał udziału – został w 1958 roku skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Po roku uciekł z łagru. Złapano go podczas próby ucieczki ze Związku Sowieckiego. Został skazany na sześć lat za... zdradę ojczyzny. W ten sposób stał się więźniem politycznym.
Więzienia i łagry za Breżniewa i Chruszczowa nie były takim koszmarem jak za Stalina. Niemniej jednak nadal obowiązywały dawne reguły. „Jak ktoś nie wykona normy, źle pracuje, pozbawiają go prawa do korzystania paczek, sklepiku, zmieniają mu przydział żywności na karny, głodowy. To wszystko są środki wychowawcze mające na celu zaszczepienie więźniom miłości do pracy” - pisał ironiczne Marczenko.
Do więźniów nie stosowano przepisu mówiącego o tym, że przy pracy w szkodliwych warunkach dniówka musi być krótsza niż osiem godzin.
„Niektórzy pozostają bez obiadu, zostają na drugą zmianę, ale przez czternaście -szesnaście godzin taki robotnik daje z siebie 150-170 procent. I zarobek ma lepszy, i dobre notowania u władz. (…) Ich potem faworyzują jako aktywistów, a stawiając za wzór podnoszą normę pozostałym: +No, widzicie, on może to i wy powinniście+. Uważa się na ogół, że wydajność podnosi się poprzez mechanizację, ale tak naprawdę kosztem krwi i potu więźniów” - pisze Marczenko.
Opisuje m.in. łagrowy karcer, w którym głodzono więźniów. Mógł się tam znaleźć każdy, kto nie spodobał się obozowej administracji: zbyt zapalczywy, o niezależnym charakterze, cieszący się popularnością wśród współwięźniów.
Niektórzy nie wytrzymywali głodu i nieludzkich warunków i dokonywali drastycznych samookaleczeń. „A nuż się uda, położą cię w szpitalu i chociaż na jakiś tydzień człowiek się uwolni od gołej pryczy, od śmierdzącej celi, dadzą ci jakieś normalniejsze jedzenie.”
Obozowa administracja często korzystała z pracy więźniów dla prywatnych celów. Jeden z naczelników łagrów wybudował sobie obszerny dom z państwowego materiału, wykorzystując darmową pracę więźniów.
„Żaden z oficerów czy urzędników nie może się powstrzymać, żeby sobie czegoś nie przywłaszczyć. Wynieść czy wywieźć jakąś drobną rzecz z zony – tego nikt nie uważa za złodziejstwo. Przecież to nie jest czyjeś, tylko państwowe (w tym momencie jakoś nie pamiętają własnych umoralniających pogadanek na zajęciach politycznych)”.
W związku z wprowadzeniem nowego kodeksu karnego kryminalistom zmniejszono dwudziestoletnie wyroki do piętnastu lat. Nie dotyczyło to jednak więźniów politycznych. Wśród nich Marczenko spotkał szczególnie wielu Ukraińców, Łotyszy, Litwinów i Estończyków. Byli też wśród więźniów politycznych „religijni”, skazywani za demonstrowanie swojej wiary.
„Kogo tylko wśród nich nie ma! I muzułmanie z Kaukazu, z Azji Środkowej, i prawosławni, i baptyści, i świadkowie Jehowy, i ewangelicy, i subotnicy, i wielu innych”.
Anatolij Marczenko krótko przebywał na wolności. W 1969 roku został znów skazany: za rozpowszechnianie „fałszywych informacji szkalujących ustrój sowiecki” na dwa lata łagru o zaostrzonym rygorze. W latach 1971-1974 podpisał wraz z innymi dysydentami kilka listów w obronie praw człowieka. Był autorem artykułów, w których m.in. poruszał sprawę niebezpieczeństwa, jakim jest dla demokracji zachodnich „monachijska” polityka obłaskawiania Związku Sowieckiego i rezygnacja z rywalizacji ideologicznej.
W 1975 roku został skazany na cztery lata zesłania. W 1981 r. ponownie go aresztowano, pod zarzutem prowadzenia agitacji i propagandy antysowieckiej. Został skazany na 10 lat pozbawienia wolności i pięć lat zesłania. Karę odbywał w łagrze. Był szykanowany i bity. Zmarł w 1986 roku, wkrótce po długotrwałej głodówce.
Książkę, w serii „Świadectwa. XX wiek.”, wydał Ośrodek KARTA. (PAP)
tst/ abe/