„Ledwie zauważam, że jest wojna” zapisał w swoim dzienniku Joseph Goebbels latem 1918 roku. Dwadzieścia pięć lat później jako minister propagandy Rzeszy wzywał Niemców do prowadzenia „wojny bardziej totalnej i bardziej radykalnej niż cokolwiek, co możemy sobie dziś wyobrazić”. Książka Petera Longericha „Goebbels. Apostoł diabła”pozwala prześledzić proces przemiany studenta literatury niemieckiej w jedną z najważniejszych postaci III Rzeszy.
Podstawą pracy Petera Longericha, niemieckiego historyka XX wieku, specjalizującego się w historii III Rzeszy były dzienniki Goebbelsa, prowadzone w latach 1923-1945 zapiski, dokumentujące polityczna ewolucję i karierę ich autora, a zarazem mające stanowić jego propagandowe opus magnum: pomnik wystawiony swojej własnej wielkości.
„Dzienniki”, pisane początkowo na użytek prywatny i oddające emocjonalny stan ducha ich autora, jego rozterki intelektualne, uczuciowe, z czasem zamieniają się w opowieść o politycznych i propagandowych dokonaniach człowieka ponadprzeciętnego, „skazanego na wielkość” intelektualisty, wiernego ucznia i pomocnika Fuehrera i pierwszoplanowego gracza na scenie politycznej. Opowieść, którą Goebbels snuł ze świadomością, iż nie zostanie zamknięta w rodzinnej szufladzie, a przeciwnie – zostanie wydana i stanowić będzie fundament jego publicznego wizerunku.
Z roku na rok na kartach „Dzienników” coraz rzadziej pojawiają się elementy naprawdę prywatne, odnoszące się do życia osobistego i uczuciowego, ich miejsce zajmują zapiski czysto polityczne, opiewające wielkość „Szefa”, jak określa Adolfa Hitlera Joseph Goebbels („Odnoszę wrażenie, że stoję przed człowiekiem, nad którym czuwa ręka boga”), przedstawiające kolejne etapy przejmowania przez nazistów władzy w Niemczech, przeradzania się niemieckiego antysemityzmu w „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”, przygotowania, wybuch i przebieg II wojny światowej. Goebbels jawi się samemu sobie jako propagandowy demiurg, potrafiący bezbłędnie odczytać myśli Fuehrera i przekuć je w wielki, ogólnoniemiecki czyn.
Goebbels w książce Longericha nie jest demonicznym „mistrzem kłamstwa”, jest utalentowanym owego kłamstwa urzędnikiem, pełnym kompleksów inteligentem, szukającym przewodnika, mistrza, wodza – kogoś, kto stanie się natchnieniem, wskaże kierunek i kto stworzy mu możliwość działania. Kimś takim stał się dla Josepha Goebbelsa Adolf Hitler, dla którego szacunek, a z biegiem czasu wręcz uwielbienie gauleiter Berlina wielokrotnie deklarował na kartach swoich „Dzienników”.
Peter Longerich konfrontuje 32 tomy dzienników Goebbelsa ze źródłami historycznymi, dotyczącymi wewnętrznej i zagranicznej polityki Republiki Weimarskiej oraz hitlerowskich Niemiec, ich międzywojennej i wojennej rzeczywistości, weryfikując autokreacyjne zabiegi autora i precyzyjnie niszcząc wizerunek, który minister propagandy III Rzeszy tak pracowicie starał się budować.
Z dziesiątków notatek pisanych przez Goebbelsa na przestrzeni 12 lat wyłania się postać człowieka chorobliwie marzącego o wielkości, ale równocześnie człowieka boleśnie zwyczajnego. Z jednej strony przeczytać możemy pełne egzaltacji deklaracje Goebbelsa „Czuje w sobie skłonność do wszystkiego, do pojedynczego człowieka i do ludzkości. Jeśli niebiosa po to podarowały mi życie – to będę zbawicielem”, z drugiej intymne zapiski opisujące liczne romanse autora „Dzienników” czy jego konflikty z żoną, z trzeciej – zachwyty nad kolejnym zakupionym przez niego samochodem, jachtem czy mieszkaniem.
Goebbels w książce Longericha nie jest demonicznym „mistrzem kłamstwa”, jest utalentowanym owego kłamstwa urzędnikiem, pełnym kompleksów inteligentem, szukającym przewodnika, mistrza, wodza – kogoś, kto stanie się natchnieniem, wskaże kierunek i kto stworzy mu możliwość działania. Kimś takim stał się dla Josepha Goebbelsa Adolf Hitler, dla którego szacunek, a z biegiem czasu wręcz uwielbienie gauleiter Berlina wielokrotnie deklarował na kartach swoich „Dzienników”.
Po lekturze książki Petera Longericha trudno jednak uwolnić się od myśli, że gdyby losy młodego niemieckiego dziennikarza potoczyły się nieco inaczej, gdyby „odurzające uczucie panowania nad masami” był w stanie zapewnić mu ktoś inny – choćby sędziwy Paul von Hindenburg czy przywódca niemieckich komunistów Ernst Thaelmann – Joseph Goebbels być może równie gorliwie służyłby zupełnie innej ideologii. Swoje poglądy określał przecież początkowo jako „jednak konserwatywne”, a jeszcze w 1924 roku pisał o sobie „jestem niemieckim komunistą”. Tylko głęboki antysemityzm, obecny na kartach „Dziennika” niemal od samego początku sugeruje, że polityczna kariera Josepha Goebbelsa toczyła się tak, jak potoczyć się w międzywojennych Niemczech musiała.
Niemal tysiącstronicowa praca Petera Longericha ma kilka wymiarów. Można ją czytać jak głęboką analizę działalności jednej z najbardziej złowrogich postaci pierwszej połowy XX wieku, człowieka współodpowiedzialnego za II wojnę światową i Holokaust, można także traktować ją jako studium rodzenia się Zła, udokumentowaną i osadzoną w historycznych realiach opowieść o władzy, która swym zasięgiem i potęgą deprawuje kogoś, kto będąc jej pozbawionym, niczym nie różniłby się od „zwykłych obywateli” i jeśli nawet przejawiałby jakieś złowrogie poglądy czy marzenia, nigdy nie odważyłby się ich zrealizować. Przede wszystkim jednak „Goebbels.
"Apostoł diabła” jest znakomitym źródłem wiedzy o rodzeniu się III Rzeszy, o partii nazistowskiej, walkach frakcyjnych w jej łonie, zakulisowych tarciach, negocjacjach i procesie przejmowania przez NSDAP władzy w Niemczech. Pod tym względem jest jedną z ważniejszych pozycji, jakie ukazały się ostatnio na rynku księgarskim i obowiązkową pozycją w bibliotece każdego badacza tego fragment dziejów – Europy.
„Goebbels. Apostoł diabła”, Peter Longerich, przekład: Monika Kilis, wydawnictwo: Prószyński i Ska, 2010.
Andrzej Kałwa
ls/