Współpraca w ramach państwa związkowego ma dla Mińska coraz mniej plusów, a mogą pojawić się minusy – sądzi białoruski analityk Arsen Siwicki. Dla Białorusi związek z Rosją jest jak pogoda czy powietrze: nie ma alternatyw – uważa politolog Dzianis Mieljancou.
20 lat temu, 2 kwietnia 1997 r., prezydenci Białorusi Alaksandr Łukaszenka i Rosji Borys Jelcyn podpisali w Moskwie porozumienie o utworzeniu Związku Białorusi i Rosji. W następnych latach w ramach pogłębiania procesu integracji powstawały kolejne organy związkowe i umowy dwustronne, m.in. o równych prawach obywateli, równych warunkach dla podmiotów gospodarczych, wspólnej telewizji. 26 stycznia 2000 r. weszła w życie podpisana w grudniu 1999 r. umowa o utworzeniu państwa związkowego.
"Dzisiaj na linii Mińsk-Moskwa jest coraz więcej problemów związanych z niewywiązywaniem się Rosji z zobowiązań w ramach tej struktury. Dlatego dla Białorusi udział w tym projekcie ma coraz mniej korzyści" – mówi PAP Siwicki, szef mińskiego Centrum Studiów Strategicznych i Polityki Zagranicznej.
"Dokonywanie bilansów i porównywanie z innymi wariantami integracji czy sojuszy miałoby sens, gdyby były to realne alternatywy. Bliski związek z Rosją jest jak dana w równaniu, dlatego Mińsk skupia się na maksymalnym wykorzystaniu istniejącego potencjału państwa związkowego, a nie traktuje realnie możliwości np. wyjścia z niego" - przekonuje z kolei w rozmowie z PAP Mieljancou z Białoruskiego Instytutu Studiów Strategicznych.
"Związek rodził się w zasadniczo odmiennych od dzisiejszych warunkach geopolitycznych. Prezydent Łukaszenka w latach 90. aktywnie promował pogłębioną integrację gospodarczą i polityczno-wojskową, włącznie z perspektywą aktu konstytucyjnego, który wprowadziłby instytucję prezydenta związkowego" – mówi Siwicki. Jego zdaniem dzisiaj i Mińsk, i Moskwa inaczej patrzą na państwo związkowe. Moskwa jest coraz mniej skłonna do dotowania Białorusi, bo sama jest w trudnej sytuacji gospodarczej. "Z kolei Białoruś nie jest gotowa do dalszej integracji polityczno-wojskowej, np. do zgody na rozmieszczenie w kraju rosyjskich baz wojskowych. Jest to bez sensu, skoro Rosja nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań gospodarczych" – twierdzi Siwicki.
Od początku ubiegłego roku relacje między państwami są coraz bardziej napięte. Równolegle toczy się kilka sporów, w których – według Mińska - postawa Moskwy przeczy porozumieniom w ramach państwa związkowego. To przede wszystkim konflikt gazowo-naftowy. Strona rosyjska nie chce się zgodzić na wynikającą z porozumień dwustronnych obniżkę cen gazu, zasłaniając się sprzecznym z tymi porozumieniami kontraktem Białorusi z Gazpromem, według którego cena jest wyższa. Rosja blokuje dostęp do swojego rynku dla szeregu białoruskich wyrobów spożywczych, twierdząc, że naruszają one przepisy sanitarne. Kilka miesięcy temu Moskwa wprowadziła również jednostronny zakaz przekraczania granicy lądowej między Białorusią i Rosją dla podróżnych z państw trzecich, tłumacząc, że punkty graniczne nie są otwarte dla ruchu międzynarodowego. Dodatkowo decyzją dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosja utworzyła przy tym odcinku granicy strefę przygraniczną.
"Rzeczywiście w ostatnim czasie wzrosła liczba problemów we wzajemnych relacjach" – przyznaje Mieljancou. "Są to jednak problemy, które da się rozwiązać; format wzajemnej współpracy w zasadzie wyklucza inny scenariusz" – uważa politolog. Jego zdaniem Moskwie nie byłby obecnie na rękę poważny konflikt z kluczowym sąsiadem, a Białorusi zależy na jak najszybszym zażegnaniu problemów ze względów ekonomicznych. Na 3 kwietnia zaplanowane jest w Rosji spotkanie prezydentów Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.
Mieljancou przyznaje, że niezadowolenie Moskwy wywołało wstrzemięźliwe stanowisko Białorusi wobec kryzysu na Ukrainie – Mińsk nie tylko nie uznał aneksji Krymu, ale też bronił się przed jednoznacznym stanięciem po stronie Moskwy w jej narastającej konfrontacji z Zachodem. Poza tym konsekwentnie odmawia Rosji zgody na rozmieszczenie na swoim terytorium rosyjskiej bazy wojskowej.
Mieljancou ocenia jednak, że "Białoruś jest zbyt zależna gospodarczo od Rosji, by mówić o możliwości jakichś strategicznych zwrotów w innych kierunkach". "Przy dokonywaniu oceny państwa związkowego ważne jest nie tylko poszukiwanie korzyści w obecnej sytuacji, ale też uwzględnienie potencjalnego ryzyka i kosztów związanych z ewentualną zmianą wektora białoruskiej polityki" - stwierdza Mieljancou. Zdaniem Siwickiego z punktu widzenia Mińska korzyści gospodarczych jest coraz mniej, a strategiczny odwrót od Moskwy miałby zapewne groźne konsekwencje, co potwierdził przypadek Ukrainy.
2 kwietnia jest na Białorusi obchodzony jako Dzień Jedności Narodów Białorusi i Rosji. Mieljancou przyznaje, że Białorusini "pytani o najważniejsze święta nie wskazują go, ale Rosjanie są tradycyjnie traktowani jako naród bliski mentalnie i historycznie". "Białorusini pytani o integrację z Rosją stawiają jednak na gospodarkę, rzadko mówią o politycznym zjednoczeniu" – dodaje politolog.
"Państwo związkowe będzie trwać, ale z czasem zapewne będzie się coraz bardziej +roztapiać+ w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej" – ocenia Mieljancou.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ulb/ kar/