Muza przedwojennej bohemy, Bella Czajka-Stachowicz, cudem ocalała z warszawskiego getta, po wojnie objawiła się w Lublinie z naganem u boku jako funkcjonariusz MO. O losach Czajki opowiada niedawno wydana książka "Ta piękna mitomanka" Pauliny Sołowianiuk.
Izabella Czajka-Stachowicz, zwana Bellą, wywodząca się z zamożnej żydowskiej rodziny Szwarców, była jedną z najbarwniejszych postaci artystycznego świata 20-lecia międzywojennego. Piękna i inteligentna, brylowała zarówno w środowiskach awangardowych jak i wśród Skamandrytów. Przyjaźniła się z Witkacym, Iwaszkiewiczem, Tuwimem, Watami, Witkacym, Broniewskim, Francem Fiszerem. Witkacy uczynił ją bohaterką "Pożegnania Jesieni", gdzie występując pod łatwym do rozszyfrowania pseudonimem Hela Bertz, opisana została jako demoniczna nimfomanka, "św. Teresa zmieszana pół na pół z żydowską sadystką, mordująca w kokainowym podnieceniu białogwardyjskich oficerów".
Jej pierwszym mężem był socjolog Aleksander Hertz, jednak spokojny naukowiec nie wytrzymał długo z ceniąca nade wszystko życie towarzyskie Bellą. Rozwiązawszy więzy małżeńskie Bella pojechała do Berlina, gdzie uwiodła m.in. nauczyciela malarstwa swojej siostry. Po roku uciekła przed zazdrosnym kochankiem do Paryża, gdzie osiadła na dłużej, smakując atmosferę tamtejszej bohemy. We wspomnieniach często wracała do słynnego balu kapistów urządzonego przez polskich malarzy w listopadzie 1925 roku. Makijaż Belli wykonał Pablo Picasso, tańczyła z Jeanem Cocteau, Janem Cybisem, gawędziła z Ilią Erenburgiem. W Paryżu poznała swego drugiego męża - architekta Jana Gelbarda, z którym pod koniec lat 20. wróciła do Warszawy.
Izabella Czajka-Stachowicz, zwana Bellą, wywodząca się z zamożnej żydowskiej rodziny Szwarców, była jedną z najbarwniejszych postaci artystycznego świata 20-lecia międzywojennego. Piękna i inteligentna, brylowała zarówno w środowiskach awangardowych jak i wśród Skamandrytów. Przyjaźniła się z Witkacym, Iwaszkiewiczem, Tuwimem, Watami, Witkacym, Broniewskim, Francem Fiszerem.
Głównym zajęciem Belli stało się w tym okresie wizytowanie modnych kawiarni. W Ziemiańskiej siadywała przy stoliku architektów, ale bywała też zapraszana na pięterko, gdzie rezydowali Skamandryci. Bywała w słynnej Adrii (której wystrój zaprojektował jej mąż), a także w innych modnych miejscach jak Zodiak, Instytut Propagandy Sztuki, bar "U Wróbla", a nawet w nieco plebejskim lokalu "U Joska" na Gnojnej. Bellę z tego okresu uwiecznił Zbigniew Uniłowski w powieści "Wspólny pokój" jako demoniczną pannę Leopard. Lista jej kochanków liczyła dziesiątki pozycji. "Kobieta, która filozofię przygody podniosła do rangi sztuki" - pisał o niej Jerzy Stempowski.
Bellę Szwarc opisał też Melchior Wańkowicz w relacji z pierwszego rejsu "Stefana Batorego", w którym uczestniczyła śmietanka towarzyska II Rzeczpospolitej. Wańkowicz twierdzi, że Bella prześladowała swym uwielbieniem Arkadego Fiedlera: "Zakochała się tak namiętnie, że przez cały dzień słychać było tylko jej przeciągłe wołanie: - Arkady! Arkady! - w rozmaitych miejscach statku. Fiedler ukrył się w maszynowni, wychodząc tylko nocą na żer" - ironizował Wańkowicz. Fiedler był dumny, że nie uległ Belli, a po pewnym czasie nawet zaprzyjaźnili się.
Podczas okupacji Bella z mężem znaleźli się za murami getta. Początkowo mieszkali na Siennej - ulicy zamożnych, a Bella prowadziła niewielką kawiarnię Capri. Przed akcją likwidacyjną Belli udało się wydostać z getta i ukryć. Nie sposób dojść, jak to naprawdę przebiegło, ponieważ sama bohaterka we wspomnieniach wielokrotnie przedstawiała różne wersje wydarzeń. Na pewno w ocaleniu Beli udział miał kowal z Otwocka, który załatwił jej fałszywe papiery na nazwisko swojej krewnej, Stefanii Czajki - tak do licznych pseudonimów Belli doszedł ten, którego używała do końca życia. Wielokrotnie musiała zmieniać miejsce ukrywania się, a w pewnym momencie przystała do oddziału Armii Ludowej, gdzieś na Lubelszczyźnie.
Ten fakt ma związek z powojennym wcieleniem Czajki, która w 1945 roku pojawiła się w Lublinie w mundurze funkcjonariusza MO z naganem u boku. Osiadła w Katowicach, gdzie spotkała swojego kolegę ze studiów Stanisława Lorentza. Razem ruszyli na Ziemie Odzyskane w poszukiwaniu zagrabionych przez Niemców polskich dzieł sztuki. Czajka była dość szczególnym milicjantem - w kaburze rewolweru nosiła papierosy, szminkę oraz puder, starała się też pomagać, komu tylko mogła, wykorzystując swoje stanowisko w milicji. Załatwiała mieszkania, pracownie dla plastyków, za jej wstawiennictwem kilka osób uniknęło więzienia. Organizowała też wystawy, m.in. spopularyzowała twórczość Teofila Ociepki, katowickiego malarza-amatora. W 1948 roku zrezygnowała z pracy w milicji i wraz z trzecim mężem - Władysławem Stachowiczem - przenieśli się do Warszawy.
Po wojnie Czajka dwukrotnie (w roku 1957 i 1959) wyprawiła się do Ameryki Południowej, gdzie spotkała dawnego przyjaciela - Witolda Gombrowicza, a relację ze spotkania z nim opublikowała w "Przekroju". Gombrowicz krytykował autorkę, ale z jego tonu można wyczuć zadowolenie z tak nietypowej popularyzacji jego osoby.
W latach 50. zaczęły się ukazywać tomy wspomnień Belli: m.in. "Ocalił mnie kowal" (1956), „Córka czarownicy na huśtawce" (1958), "Płynę w świat" (1961), "Małżeństwo po raz pierwszy" (1962), "Król węży i salamander" (1968). Coraz surowiej oceniała ustrój PRL-u, bardzo ciężko przeżyła wybuch nastrojów antysemickich w 1968 roku. Była już wtedy bardzo chora - zmarła 11 grudnia 1969 roku.
Książkę "Ta piękna mitomanka" Pauliny Sołowianiuk opublikowało wydawnictwo Iskry. (PAP)
aszw/ hes/