„Belles! Belles! Belles! Kobiety Niki de Saint Phalle” – to tytuł wystawy, którą od piątku oglądać można w paryskiej galerii Georges-Philippe et Nathalie Vallois.
Córka Amerykanki i francuskiego arystokraty, Niki de Saint Phalle (1930–2002) przez całe życie umykała jednoznaczności. Była jednocześnie małą, skrzywdzoną dziewczynką i wielką damą. Wiedziała o swej urodzie, potwierdzanej wzięciem modelki, której zdjęcia widniały na okładkach najpoczytniejszych francuskich i amerykańskich magazynów i ubolewała nad wyimaginowanymi bardziej niż prawdziwymi, wadami swego ciała. Była dumna ze swej kobiecości, której nienawidziła. O tej ucieczce na każdym kroku mówi jej twórczość, od „Strzałów”, poprzez „White Goddesses”(Białe Boginie), aż do „Nanas” (Kobitki).
Choć ten ostatni, najbardziej znany cykl z drugiej połowy lat 60. ub. wieku zainspirował tytuł wystawy, ekspozycja prezentuje też wcześniejsze i późniejsze dzieła artystki.
Międzynarodową sławę zdobyła Niki de Saint Phalle dzięki „Strzałom”. Były to performanse, w których artystka tworzyła swe dzieła strzelając do torebek z farbą, która rozpryskiwała się na płótna i przedmioty. Do swych akcji, organizowanych w prestiżowych miejscach, jak choćby paryska ambasada USA, potrafiła wciągnąć najważniejszych artystów epoki, wśród nich Jaspera Johnsa czy Roberta Rauschenberga.
Pełne energii ale i mściwej nienawiści „Strzały” przysporzyły artystce przezwiska „Calamity Jane sztuki”. Tym bardziej zadziwił następny cykl „White Goddesses”, w którym pstrokatość wybuchającej farby zastąpiła biel kobiecych sylwetek w welonach. Dwie takie postacie pokazano na wystawie.
Figura w białym welonie, z twarzą jak mumia z archeologicznego wykopaliska, ozdobiona barokową naroślą lalek, zabawek, owoców, przywołuje na myśl barcelońskie budowle Gaudiego.
Długi angielski tytuł tej rzeźby brzmi w tłumaczeniu: „Panna Młoda albo Sen panny Haversham albo Kiedy kogoś kochasz”. Dzieło sporządzone jest, jak to często zdarzało się Niki de Saint Phalle, z materiałów pochodzących częściowo z odzysku – siatki drucianej, szmat i innych, zebranych na śmietnikach przedmiotów.
Po „Białych Boginiach”, które były jakby trenami dla kobiecego przeznaczenia, przyszły „Kobitki”, uważane obecnie za prekursorski wyraz feminizmu w sztuce. Na nowo promieniujące barwą, imponujące tuszą i zaskakujące lekkością, polistyrenowe figury kobiece Niki de Saint Phalle śmieją się prawdziwą naiwnością i prawdziwą wirtuozerią.
Najpóźniejsza na wystawie, bo stworzona w r. 1990 r. „Cesarzowa albo Sfinks” to chyba makieta do monumentalnych realizacji artystki. Począwszy od lat 70. ub. wieku Niki de Saint Phalle stworzyła wiele rzeźb, które znalazły sobie miejsce na ulicach i w parkach wielu miast, od Jerozolimy poprzez Paryż i Bazyleę, do Nowego Jorku.
Z okazji wystawy galeria Georges-Philippe et Nathalie Vallois wydała obszerny, pełen interesujących artykułów, bogato ilustrowany katalog, który - nawiązując do przeszłości artystki jako modelki - ma formę graficzną magazynów kobiecych lat 6. XX wieku.
Wśród pokazanych na wystawie dzieł, „niektóre” - tak tajemniczo określiła to dyrektor galerii - są na sprzedaż. Ceny? Od 50 tys. do 900 tys. euro.
Autor: Ludwik Lewin
Edytor: Paweł Tomczyk(PAP)