Nie ma dowodu na to, że Stanisław Jaster został zlikwidowany, nie posiadamy wyroku na podstawie, którego moglibyśmy go zrehabilitować. Przekładając na współczesność, można powiedzieć, że został obrzucony błotem – powiedział podczas debaty w Domu Spotkań z Historią reżyser filmu Marek Pawłowski.
Dyskusja w warszawskim Domu Spotkań z Historią odbyła się po pokazie filmu „Jaster – tajemnica Hela”, poświęconego jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci Polskiego Państwa Podziemnego. W spotkaniu wzięła udział Bożena Sławińska, córka narzeczonej Jastera oraz Anna Romaszkan-Stańczak – córka kuzyna Jastera, który całe życie walczył o jego rehabilitację, a także autorzy filmu Małgorzata Walczak i Marek Pawłowski.
Stanisław Gustaw Jaster (1921-1943) od początku okupacji walczył w harcerskim ruchu oporu na Żoliborzu, a także w oddziałach Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej Stanisława Sosabowskiego „Stasinka” – syna gen. Sosabowskiego. Podczas słynnej „łapanki żoliborskiej” 19 września 1940 roku, w której dał się aresztować Witold Pilecki, został pojmany również Jaster. Torturowany na Pawiaku został wywieziony do KL Auschwitz. W niemieckim obozie koncentracyjnym działał w konspiracyjnym ruchu oporu, współpracował z rotmistrzem Pileckim. 20 czerwca 1942 roku wraz z trzema innymi więźniami uciekł z Auschwitz w mundurze SS, autem komendanta obozu. „Wpadliśmy na pomysł, że musimy stworzyć fałszywe komando pracy. Jeśli ucieknie – nie będzie kogo ukarać. Na terenie obozu wszelki transport odbywał się zaprzęgiem ludzkim. Było wiele tzw. Rollwagenkommando (komando ciągnące wózek – PAP), a najmniejsze musiało być czteroosobowe” – wspominał Piechowski. Musieli zatem dobrać dwie osoby. Bendera zwerbował Lemparta. Piechowskiemu – w obawie przed represjami - odmówiło dwóch więźniów. Zgodził się Jaster.
Po ucieczce Jaster dostarczył Komendzie Głównej AK meldunki ustne, streszczające tezy tzw. „raport Pileckiego”. Pomimo listów gończych i charakterystycznego wyglądu (wyróżniał się wysokim wzrostem) brał udział w szczególnie trudnych akcjach, w tym wydanych przez AK wyrokach śmierci na zdrajcach i konfidentach. Odegrał decydującą rolę w słynnej akcji pod Celestynowem. Latem 1943 roku przypisano Jasterowi wielką wsypę w kościele św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży gdzie odbywał się ślub por. Mieczysława Uniejewskiego ps. „Marynarz” z siostrą żołnierza tego oddziału. „Nim msza się skończyła, obsadzono cały kościół. Niemcy przewieźli wszystkich na Szucha, przesiali i okazało się, że wśród zatrzymanych było kilkudziesięciu akowców” – wspominał w rozmowie z „Pamięć.pl” Kazimierz Piechowski.
Sam Jaster nie pojawił się na ślubie. Następnego dnia zostali aresztowani jego rodzice. Po przewiezieniu do Auschwitz zostali rozstrzelani. „Jak mam uwierzyć w to, że w nagrodę za rzekomą współpracę zabili mu rodziców?” – mówił Piechowski. Pomimo tego faktu Jaster był oskarżany o zdradę i doniesienie Niemcom o ślubie w kościele św. Aleksandra. „Czy normalny człowiek może w coś takiego uwierzyć? Walczę [o prawdę – PAP] od dwudziestu lat. Mam polskie i niemieckie dokumenty niezbicie świadczące o niewinności Staszka” – podkreślał Piechowski w 2012 r. Sam Jaster został aresztowany 12 lipca 1943 r. Okoliczności jego aresztowania i śmierci są wciąż przedmiotem dyskusji. „Jego ucieczka z samochodu gestapo na pl. Zbawiciela stała się koronnym argumentem w rozdziale +Zdrajca+ książki Aleksandra Kunickiego. Została też potwierdzona we wspomnieniach Ryszarda Jamontta-Krzywickiego +Szymona+, które przytacza Emil Kumor +Krzyś+, adiutant kolejnych dowódców AK” – pisała Daria Czarnecka w miesięczniku „Pamięć.pl” ze stycznia 2015 r. „W świetle zgromadzonej dokumentacji nie można poprzeć wersji Kunickiego o zdradzie. Nie ma na nią ani jednego niepodważalnego argumentu. Czy Jastera zastrzelili koledzy z AK? Być może. Czy zginął z rąk Niemców? Być może. Czy był zdrajcą? Nie ma na to dowodów” – podkreśla autorka. Nieznane są okoliczności śmierci Stanisława Jastera. Zdaniem Kazimierza Piechowskiego został stracony przez żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Według innej wersji, został zamordowany po ponownym aresztowaniu przez Niemców.
W 1968 r. ukazały się wspomnienia Aleksandra Kunickiego ps. „Rayski”, zatytułowane „Cichy front”. Autor, w czasie wojny szef komórki wywiadowczej „Osy”-„Kosy 30”, opisał szczegółowo sprawę „wsypy” w kościele św. Aleksandra, a także śledztwo prowadzone przez kontrwywiad AK. We wspomnieniach Kunicki opisał podejrzenia, które kontrwywiad żywił wobec Jastera, po ucieczce z samochodu gestapo. Zdaniem Kunickiego Jaster został skazany na śmierć za zdradę, a wyrok wykonano. Twierdzenia Kunickiego zapoczątkowały wieloletnią i pełną emocji debatę. Zdaniem wypowiadającego się w filmie Kazimierza Piechowskiego, Kunicki w rozmowie z nim przeprowadzonej w latach siedemdziesiątych przyznał, że jego twierdzenia nie są poparte dowodami.
Jak podkreślali autorzy, ich celem nie było dotarcie do prawdy na temat śmierci Stanisława Jastera, lecz próba sporządzenia swoistej erraty do jego biografii, którą uznają za całkowicie zafałszowaną za sprawą twierdzeń Kunickiego. „Naszym celem było stworzenie przeciwwagi dla wersji, według której Jaster był zdrajcą. Dziś trudno komukolwiek pominąć przedstawione przez nas ustalenia” – podkreśliła jedna z autorek filmu Małgorzata Walczak. Wśród wypowiedzi uczestników dyskusji związanych z jego postacią poprzez losy przodków, powtarzało się stwierdzenie, że kluczowe jest zachowywanie pamięci o Stanisławie Jasterze. „Ludzka pamięć podąża meandrami, ale ważne że trwa i przenoszona jest dalej. Moja matka przeniosła na mnie pamięć o Staszku i Janku Rodowiczu-Anodzie” – powiedziała Bożena Sławińska. Również Anna Romaszkan-Stańczak, córka brata ciotecznego Stanisława Jastera, podkreśliła, że celem jej ojca było przywracanie pamięci o Jasterze. „Jego starania w czasach PRL nie były skuteczne, miał poczucie bezsilności. Sytuacja zmieniła się dopiero w połowie lat osiemdziesiątych, po artykule Adama Cyry z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, który dotarł do niemieckich dokumentów świadczących o niewinności Jastera. Ten artykuł, pięć lat przed śmiercią mojego taty, dał mu nadzieję” – wspominała Anna Romaszkan-Stańczak.
Zdaniem reżysera filmu Marka Pawłowskiego jego twórcy dążyli do obiektywnego przedstawienia sprawy Jastera. „Ekipa dzieliła się na prokuratorów i obrońców Jastera. Szukaliśmy słabych stron, które mogłyby wskazywać na ewentualne dowody zdrady. Wykonaliśmy ogromną pracę, ponieważ chcieliśmy otrzymać odpowiedź na nasze pytania” – stwierdził reżyser. W jego opinii niemożliwe jest jednak odpowiedzenie na wszystkie pytania związanych z Jasterem. „Nie ma człowieka, Jaster zniknął. Nie ma dowodu, na to że Jaster został zlikwidowany, nie posiadamy wyroku na podstawie, którego moglibyśmy go zrehabilitować. Przekładając na współczesność, można powiedzieć, że został obrzucony błotem i nawet jeśli powie się, że to nieprawda to wciąż pozostaje niesmak” – dodał Marek Pawłowski. „Nie możemy rehabilitować, ale chcielibyśmy przywrócić mu dobre imię. Jaster stracił życie, największą wartość jaką posiadał, ale w zamian możemy zadbać o jego dobre imię” – podkreślił.
„Chcieliśmy stworzyć film oparty wyłącznie na relacjach świadków oraz dokumentach. Nie mogliśmy wykorzystywać żadnych fajerwerków filmowych” – stwierdził reżyser Marek Pawłowski opowiadając o pracach nad filmem. Zdaniem biorącego udział w spotkaniu Marka Nowickiego, wykładowcy sztuki filmowej, reżysera i operatora zdjęć filmowych, największą zaletą filmu opowiadającego historię Jastera jest to, że „twórcy nie skazili go jednym punktem widzenia”. „Przy takim niedopowiedzeniu tej historii widz osądza przedstawione mu dowody” – podkreślił Marek Nowicki. W jego opinii historia Jastera jest wyjątkowa, ale „niesprawiedliwe oceny to cecha charakterystyczna takiej wojny, jaka się wówczas toczyła”.
Michał Szukała (PAP)