Ciągle nie znamy powodów zbrodni obławy augustowskiej; przed nami przede wszystkim ustalenie pełnej listy ofiar i odnalezienie miejsc pochówku – powiedziała w Suwałkach podczas promocji książki poświęconej wydarzeniom sprzed 72 lat jej współautorka Barbara Bojaryn-Kazberuk z IPN.
„Obława Augustowska 1945. Okoliczności i ofiary w dokumentach archiwalnych” to kolejna publikacja, której autorzy próbują wyjaśnić przyczynę zbrodni, liczbę zamordowanych i miejsca pochówku Polaków zamordowanych przez Sowietów w lipcu 1945. We wtorek w Suwałkach miała miejsce promocja książki.
Do obławy augustowskiej doszło 72 lata temu. Oddziały NKWD i SMIERSZ między 12 a 18 lipca 1945 roku przeprowadziły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Obława Augustowska nazywano jest także małym Katyniem.
Autorami książki są Tadeusz Radziwonowicz, dyrektor Archiwum Państwowego w Suwałkach, oraz Barbara Bojaryn-Kazberuk z Wydziału Badań Archiwalnych i Edycji Źródeł Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Autorka książki była w latach 2012-2017 dyrektorem białostockiego oddziału IPN.
Autorzy publikacji, na podstawie własnych badań, podjęli próbę opisania okoliczności i możliwych przyczyn, a także przebiegu i skutków obławy augustowskiej. W książce są lokalne dokumenty dostępne w suwalskim archiwum oraz dokumenty zamieszczone na portalu rosyjskiego ministerstwa obrony https://pamyat-naroda.ru. Są też prywatne materiały rodziny Matusiewiczów z Suwałk, a dotyczące Wiktorii Matukin, jednej z ofiar obławy.
„Część tych dokumentów z suwalskiego archiwum jest ważna dlatego, że są to ślady prowadzące do centralnych archiwaliów, które jeśli się zachowały, to warto je odszukać. Rodzi się pytanie, czy te materiały przetrwały, czy zostały wyczyszczone. Jestem optymistą, że są źródła w naszym kraju dotyczące obławy augustowskiej. Wiadomo jednak, że najważniejsze dokumenty są poza granicami Polski” – powiedział Tadeusz Radziwonowicz.
Według autorów książki, interesującą kwestią są przyczyny obławy. „To nie jest do końca wyjaśnione. Dlaczego właśnie tutaj doszło do największej operacji Armii Czerwonej z takim rozmachem” – mówił Radziwonowicz. Autorzy są zgodni, że duże znaczenie musiało mieć położenie geograficzne i geopolityczne tych ziem. Inną przyczyną mogła być słaba władza ludowa w tym regionie, która nie mogła sobie poradzić z partyzantką niepodległościową.
Barbara Bojaryn-Kazberuk powiedziała, że do operacji tej wysłanych zostało aż od 51 do 56 tysięcy żołnierzy sowieckich. Rosjanie zakładali, że będą mieli do czynienia z liczbą ok. 8 tysięcy żołnierzy podziemia niepodległościowego, tymczasem liczba ta okazała się mniejsza. Według autorki w dokumentach widnieją różne liczby – blisko 6 lub 8 tysięcy zatrzymanych, ale większość z nich została wypuszczona.
Bojaryn-Kazberuk raczej wątpi, by w obławie augustowskiej zginęło 2 tysiące osób (jak podają niektórzy historycy), ale niczego nie wyklucza. Według niej udokumentowana liczba zaginionych to ok. 600 osób. O podobnej liczbie informowali pod koniec lat 80. XX wieku członkowie Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r. Potem w 1990 r. została wydana pierwsza książka na ten temat pt. "Nie tylko Katyń".
„Ciągle nie znamy powodów zbrodni obławy augustowskiej. Jednak wiedza nasza dotycząca jej jest nieporównywalna do tego, co wiedzieliśmy wcześniej. Przed nami wielka praca, przede wszystkim ustalenie pełnej listy ofiar i najważniejsze – odnalezienie miejsc pochówku” – powiedziała Bojaryn-Kazberuk.
Burmistrz Augustowa Wojciech Walulik powiedział, że książka to kolejny materiał historyczny i kolejny krok przybliżający do prawdy. "Wierzę, że to bezcenny materiał, który ma nieocenioną wartość historyczną" – dodał Walulik.
Białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej od lat prowadzi śledztwo w sprawie obławy. Dotyczy ono zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości. Przyjęto w nim, że w lipcu 1945 r., w nieustalonym dotychczas miejscu zginęło ok. 600 osób zatrzymanych w powiatach: augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali ich żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego "Smiersz" III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej, przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.
Wciąż nie wiadomo, gdzie są groby ofiar. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na terytorium Białorusi – większość w okolicach miejscowości Kalety, które mogą być potencjalnie jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie. Na razie prace sondażowe we wskazanych miejscach po stronie polskiej również nie dały odpowiedzi ws. miejsc pochówku. Znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, nie wiadomo czy mają związek z obławą. (PAP)
autor: Jacek Buraczewski
bur/ itm/