Najbardziej niszczącym procesem, jaki dotknął w ostatnim ćwierćwieczu media, była komercjalizacja - powiedział w czwartek szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański. Misja zaczęła być pojęciem zupełnie abstrakcyjnym, czymś, o czym się mówi, jak o yeti, ale nikt tego nie widział - dodał.
Czabański, który wziął w czwartek udział w konferencji pt. "25 lat ustawy o radiofonii i telewizji – podsumowanie i perspektywy", był pytany podczas debaty, czy przyświecające ustawie medialnej założenia dotyczące pluralizmu rynku medialnego się spełniły.
Szef RMN powiedział, że jego zdanie na temat ustawy o radiofonii i telewizji było od początku bardzo krytyczne. "Uważałem, że to, co zostało wtedy zrealizowane, to jest bardzo zły pomysł ze względu na wprowadzenie mechanizmu stałej zależności od świata polityki - takie było moje ówczesne przekonanie i te 25 lat w pełni to potwierdziło" – mówił.
Czabański zastrzegł jednocześnie, że z perspektywy 25 lat "nie wymyślono innego sposobu" powoływania kierownictw mediów publicznych niż powoływanie ich przez świat polityki. "Jaki by nie był zgłaszany pomysł, de facto na końcu ma to, że i tak decydują politycy" – dodał.
Przewodniczący RMN krytycznie ocenił decyzję o przekształceniu mediów publicznych w spółki prawa handlowego. Jej skutkiem – jak mówił – był najbardziej niszczący proces, jaki zaszedł w mediach, a zwłaszcza w telewizji publicznej, jakim była komercjalizacja.
Jak dodał, polityka w mediach publicznych jest tylko "naskórkiem mediów publicznych, jest zmienna, raz jest taki przekaz, raz inny". "A najgorsze jest to, że się program skomercjalizował całkowicie i misja zaczęła być pojęciem zupełnie abstrakcyjnym, czymś, o czym się mówi, jak o yeti, ale nikt tego nie widział" – powiedział Czabański.
Szef RMN przekonywał jednocześnie, że przełamanie komercjalizacji mediów jest możliwe w sektorze mediów publicznych. "Jednym z pomysłów, który wysuwałem i który był w tym dużym, zamrożonym projekcie ustawy o Radzie Mediów Narodowych – zamrożonym, ale to nie znaczy, że się do tego pomysłu nie wróci – było przekształcenie spółek prawa handlowego w państwowe osoby prawne, po to, żeby m.in. zapewnić przejrzystość gospodarki finansowej, odejście od reklam" – powiedział Czabański.
Przyznał, że odejścia od reklam w mediach publicznych nie można przeprowadzić z dnia na dzień. "Ale taki proces, jeżeli byłoby solidne finansowanie czy z budżetu, czy bezpośrednio od obywateli, należałoby zainicjować" – mówił przewodniczący Rady Mediów.
Jego zdaniem, ład medialny utworzony w ostatnim ćwierćwieczu był niedoskonały także pod względem pluralizmu i konkurencji, zwłaszcza na rynku telewizyjnym. "De facto wtedy, na początku działania tej ustawy, wprowadzono koncesje państwowe na monopole prywatne" – stwierdził szef RMN. Jak dodał, obecnie, po 25 latach "trudno jest cokolwiek z tym zrobić, jeżeli chodzi o rynek komercyjny". Trudne do zrealizowania są – według niego – zarówno przepisy dekoncentracyjne, jak i, ze względu na przepisy unijne, repolonizacja mediów. "Choć należy próbować, zwłaszcza jeżeli chodzi o dekoncentrację" – zastrzegł Czabański.
Bronił jednocześnie założeń uchwalonej w czerwcu ub.r. ustawy o RMN, która przekazała nowo powołanej Radzie kompetencje m.in. odwoływania i powoływania zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych.
"Rozdzielenie tych funkcji, zabranie jakby władztwa personalnego nad mediami publicznymi z Krajowej Rady, czyli od regulatora, jest moim zdaniem pomysłem trafnym niezależnie od tego, jakie będą tam dalsze pomysły ustawodawcze" – podkreślił. Istotnym walorem obowiązującego systemu jest – jego zdaniem – m.in. ustawowe zagwarantowanie dwóch miejsc w pięcioosobowej RMN dla opozycji.
"Ja wiem, że opozycja chciałaby wszystko, mimo że nie wygrywała wyborów, przegłosowywać w Sejmie, ale tak się nie da; trzeba wygrać wybory i wtedy będziecie przegłosowywać, tak jak wcześniej żeście to robili" – mówił Czabański. Dodał, że regulacje te oznaczają przełamanie "zasady, że zwycięzca bierze wszystko", co – według niego – "też jest istotne w życiu publicznym".
Z opinią Czabańskiego nie zgodził się m.in. b. sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wcześniej rzecznik rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego Andrzej Zarębski.
"Polska jest najbardziej konkurencyjnym rynkiem (medialnym) w Europie, biorąc pod uwagę ilość zaangażowanego tu kapitału, biorąc pod uwagę ilość grających stacji radiowych i telewizyjnych, dostęp do nich, zarówno w obszarze płatnym, jak i bezpłatnym; działa w tej chwili ponad 230 stacji radiowych spolszczonych w rozmaity sposób. Trudno ten rynek nazwać w jakikolwiek sposób upośledzonym, czy to pod względem konkurencji, czy pod względem pluralizmu" – mówił.
Zarębski opowiedział się jednocześnie za ścisłym wpisaniem polskiego rynku medialnego w regulacje europejskie. "Wszelkie próby w tej chwili tworzenia własnych mechanizmów, w sytuacji, w której mamy wspólny rynek europejski, będą skazane na niepowodzenie, śmieszność, będą powodem kolejnych awantur politycznych i moim zdaniem (...) +nie idźcie tą drogą+" – przekonywał.
Ze stanowiskiem przewodniczącego RMN polemizował także medioznawca, prof. UW, a także b. członek rady nadzorczej TVP i b. szef zespołu ds. przygotowania projektu - zawetowanej w 2009 r. przez prezydenta Bronisława Komorowskiego – nowej ustawy medialnej, Tadeusz Kowalski.
"Uważam, że gospodarka finansowa spółek akcyjnych jest przejrzysta. Jest to kwestia umiejętności czytania dokumentów, które spółki przedstawiają. Natomiast mówienie o nieprzejrzystości finansowej spółek akcyjnych jest dla mnie co najmniej niezrozumiałe" – stwierdził. (PAP)
autor: Marceli Sommer
msom/ mok/