Wojciech Korfanty wpisuje się w zwycięską kartę dziejów Polski - powiedział PAP historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu prof. Jarosław Kłaczkow. Ocenił, że działania podjęte przez Korfantego w trakcie III powstania śląskiego były kluczowe dla późniejszego rozwoju II RP.
"Postać Wojciecha Korfantego wpisuje się w trochę zapomnianą kartę dziejów Polski, zwycięską kartę. Polacy dzięki swojej dyscyplinie, pracy organicznej potrafili odzyskać niepodległość, bądź wpłynąć na to, że decyzje aliantów stały się bardziej korzystne, jeżeli chodzi o kształt terytorialny państwa polskiego. Korfanty bez wątpienia się do tego przyczynił" - podkreślił prof. Kłaczkow.
Ekspert przypomniał, że Korfanty urodził się w XIX wieku i był przedstawicielem tzw. belle epoque (pięknej epoki). Przyszło mu dorastać w okresie Cesarstwa Niemieckiego - w chwili, gdy Niemcy szły do wielkiej potęgi, w ciągu 30 lat stały się mocarstwem europejskim i światowym.
Kłaczkow dodał, że polityka, którą prowadził rząd II Rzeszy, była polityką wynarodowiania, a jednocześnie szybkiego rozwoju gospodarczego państwa, co skłaniało społeczność mieszkającą na pograniczu, a przecież Korfanty urodził się na przedmieściach dzisiejszych Siemianowic Śląskich, do zapisania się do zwycięskiego obozu. Sytuacja jego zdaniem była szczególnie trudna na Górnym Śląsku, gdyż tam "rząd dusz" i poparcie polityczne miała Katolicka Partia Centrum - stronnictwo niemieckie. Zakładało ono pełną asymilację Ślązaków do państwa niemieckiego.
"Korfanty musiał, chociażby przez wydawane przez siebie pismo +Górnoślązak+, w sposób nowoczesny, inny niż belle epoque, zawalczyć o polskie wpływy wśród Ślązaków. Jego najważniejszy czas to pierwsze lata po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, kiedy w Niemczech wybucha rewolucja listopadowa w 1918 roku, staje się jednym z głównym orędowników podjęcia zdecydowanych działań mających na celu włączenie kresów zachodnich do odbudowywanego właśnie państwa polskiego" - ocenił historyk.
Wskazał także, że pierwsze dwa powstania śląskie miały być dla Korfantego tylko jednym z argumentów w negocjacjach o przyszłość Górnego Śląska. Tak III powstanie śląskie, które wybucha z 2 na 3 maja 1921 roku, było już dla niego konkretnym wyzwaniem.
"Wyznaczył wtedy tzw. linię Korfantego, która miała obejmować większą część obszaru plebiscytowego. Polska bowiem plebiscyt w marcu 1921 roku przegrała. Według informacji, które dotarły do niego nieoficjalnie 1 maja, nasz kraj miał otrzymać tylko powiat pszczyński, fragment rybnickiego i katowickiego, a więc +okruchy+ Górnego Śląska. To trzecie powstanie śląskie miało być dla niego manifestacją, formą zajęcia jak największego terenu, żeby móc to wykorzystać w późniejszych rozmowach z aliantami. Koła piłsudczykowskie były bardziej radykalne i chciały konkretnej walki" - przypomniał Kłaczkow.
Ekspert dodał, że pochodzenie tego bohatera niepodległościowego, rozumienie przez niego mentalności ludności górnośląskiej przez cały okres II RP powodowało rozdźwięk między nim a politykami polskimi pochodzącymi z dwóch pozostałych zaborów.
"Jego działania podjęte podczas III powstania śląskiego są kluczowe. Tak jak w przypadku Romana Dmowskiego, jego kluczowym znaczeniem w okresie II RP była konferencja w Wersalu, tak dla Korfantego najistotniejsze będą te właśnie czasy i pozytywne, inne niż miały być pierwotnie, decyzje aliantów. Nie otrzymaliśmy wprawdzie obszaru zakreślonego linią Korfantego, ale do Polski włączone zostały w czerwcu 1922 roku najbardziej uprzemysłowione części Górnego Śląska. Było to raptem 29 procent obszaru plebiscytowego, ale (...) to większa część przemysłu górnośląskiego. Z punktu widzenia gospodarczego, państwa na dorobku, ubogiego kraju, jakim była II RP, włączenie do Polski tak bogatego obszaru bez wątpienia przyczyniło się do szybkiego rozwoju i odbudowy państwa" - wyjaśnił Kłaczkow.
Historyk podkreślił, że po 1926 roku losy Korfantego potoczyły się niepomyślnie. Znalazł się on bowiem w opozycji do obozu sanacyjnego, wyjechał na emigrację do Czechosłowacji, a kiedy wrócił w 1935 r., został ponownie zatrzymany. W kwietniu 1939 r. został aresztowany, wyszedł na wolność w lipcu. Zmarł 17 sierpnia 1939 r.
"Los oszczędził mu kolejnego tragicznego doświadczenia. Bez wątpienia gdyby żył po wybuchu wojny i nie opuścił terenu II RP, to zostałby przez hitlerowców zamordowany" - ocenił Kłaczkow. (PAP)
autor: Tomasz Więcławski
twi/ gma/