Roman Brandstaetter miał takie przeżycie z dzieciństwa w rodzinnym Tarnowie. Przechodząc codziennie obok miejscowej katedry mijał po drodze duży krucyfiks. Wychowany w rodzinie ortodoksyjnych Żydów (jego pradziadek był chasydem), dziwił się i niepokoił postacią Ukrzyżowanego. Dlaczego tu wisi, po co mu cierniowa korona, dlaczego w ogóle to cierpienie? Z lęku zaczął odtąd omijać to miejsce i dochodził na tarnowski Stary Rynek okrężną drogą.
Od tej chwili do jego chrztu w Rzymie w 1946 roku minęło kilkadziesiąt lat. W czasie wojny był pobyt w Palestynie i praca dla Polskiej Agencji Telegraficznej. W czasie nocnego nasłuchu natknął się w starej gazecie na reprodukcję rzeźby Ukrzyżowanego autorstwa Innocenza z Palermo, a umieszczonego w kościele św. Damiana w Asyżu. Ten obraz i ta odległa figura wstrząsnęły nim. Wyciął reprodukcję z gazety, oprawił w ramki i zawiesił nad łóżkiem. Gdziekolwiek mieszkał, ta ramka z postacią Ukrzyżowanego Jezusa mu towarzyszyła. Nawet po śmierci, jako że zażyczył sobie, żeby ten wizerunek włożono mu do trumny, wraz z różańcem, który otrzymał od św. Jana Pawła II.
Ale wcześniej stworzył swe najpiękniejsze dzieła: „Kroniki Asyżu”, „Pieśń o moim Chrystusie”, czterotomowego "Jezusa z Nazarethu”, „Krąg biblijny”, przetłumaczył Nowy Testament. Najbardziej znane jego dzieło, niezwykła opowieść o Galilejczyku zabrała mu dziesięć lat wytężonej pracy. Był perfekcjonistą. Zgodnie z dziedzictwem przekazanym mu przez przodków. Jego dziadek Mordechaj Dawid Brandstaetter, uznany pisarz literatury hebrajskiej, zostawił wnukowi testament: „Będziesz Biblię nieustannie czytał, będziesz ją kochał bardziej niż rodziców, więcej niż mnie… nigdy się z nią nie rozstaniesz”. Mądry przodek nie przewidział, że jego wnuk obok ksiąg Starego Testamentu postawi na równi też Nowe Księgi. Roman Brandstaetter odczytywał Stary Testament jako proroctwo, które swą realizację znalazło w zapisach Nowego Przymierza. Po prostu uznał je za wypełnione obietnice Pańskie.
Jest w tomie "Nie zapominamy…" kilka zaskakujących informacji. Jak wspominał po latach ojciec Jan Góra OP pisarz skrycie prowadził Wielką Księgę Ześwinień Pisarzy Polskich. Peany na cześć Stalina, koniunkturalizm i serwilizm, wzajemne donosy. Bolało go to, że wielu twórców potrafiło być doskonałymi koniunkturalistami i konformistami. Takimi, którzy w zależności od czasów i aktualnej władzy zawsze potrafią być na pierwszej linii, jednocześnie wytykając palcem tych niepokornych, tych idących konsekwentnie własną drogą. On był z tych drugich, może dlatego potrzeba stworzenia takiego świadectwa.
Był pisarzem niezłomnym, ale i człowiekiem o niezłomnych zasadach. Po wybuchu „Solidarności”, jako jej członek doprowadził do powstania w Poznaniu, gdzie spędził większość życia, pomnika ku czci ofiar Czerwca 1956 r. Stanął na czele Społecznego Komitetu Budowy Pomnika, poświęcając mu i jego pracom wiele swego cennego czasu. Efektem był okazały monument, dzisiaj jeden z ważniejszych symboli miasta nad Wartą, przedstawiający splecione jednym ramieniem dwa krzyże, których strzeże biały orzeł. Przez całe powojenne życie, odkąd wrócił z emigracji, w Zakopanem, w Poznaniu, był obiektem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa.
Pisarz miał ogromną obawę, że po śmierci zostanie szybko zapomniany. Skarżył się na to wobec swoich przyjaciół: „Zapomnicie o mnie, zapomnicie…”. Od jego odejścia minęło ponad 30 lat. Organizowane są sesje naukowe na temat jego dorobku, powstają książki wspomnieniowe, a nade wszystko ukazują się kolejne wydania jego najważniejszych dzieł. W 2001 roku powstało Stowarzyszenie im. Romana Brandstaettera, zajmujące się działaniami popularyzatorskimi, promocyjnymi, badaniami naukowymi. Dobrze, że IPN wydaje książki, które wymykają się łatwym zaszufladkowaniom i pozornie są poza głównym nurtem badań Instytutu. We właśnie wydanej publikacji odnajdziemy świadectwa życia pisarza i analizy jego twórczości powstałe w różnych czasach. Niektóre sięgają okresu życia wielbiciela Biblii, jak wywiad przeprowadzony przez Andrzeja Bernata w 1981 roku, czy zarejestrowana przez Romanę Brzezińską 5 lat później rozmowa pomiędzy tłumaczem Psalmów Dawidowych czyli Brandstaetterem a genialnym interpretatorem tej unikalnej poezji, aktorem Olgierdem Łukaszewiczem. Są świetne, unikalne wspomnienia jego przyjaciół Przemysława Bystrzyckiego i o. Jana Góry OP. Barwne, zaskakujące, pełne szczegółów jak na przykład sposób palenia przez niego fajki i marki używanych przez niego tytoniów. Są analizy poetyckie i teologiczne jego twórczości. Jest bezcenny wyciąg z akt UB i SB Krzysztofa A. Tochmana zatytułowany„Rozpracowanie Romana Brandstaettera przez komunistyczny aparat represji”.
Ten tom to nie tylko przypomnienie, utrwalenie pamięci o wybitnym pisarzu, co nade wszystko zachęta, dla tych, którzy twórczości Mistrza z Poznania dotąd nie posmakowali, po sięgnięcie po „Jezusa z Nazarethu” lub „Krąg biblijny”.
"Nie zapominamy. Świadectwa pamięci o Romanie Brandstaetterze", pod red. Krzysztofa A. Tochmana, Rzeszów – Warszawa 2017, s. 206.
Źródło: MHP