Do 20 kwietna odroczył w piątek Sąd Rejonowy w Olsztynie rozprawę b. opozycjonistów z czasów PRL, którzy zostali pozwani przez gminę za pomalowanie sierpa i młota na pomniku wdzięczności Armii Czerwonej, w proteście przeciwko tolerowaniu symboli komunistycznych.
Reprezentujący gminę Olsztyn Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu (ZDZiT) pozwał do sądu Władysława Kałudzińskiego i Wojciecha Kozioła, którzy w sierpniu 2016 r. pomalowali czerwoną farbą kamienny sierp i młot, czyli godło ZSRS, będące częścią tzw. pomnika wdzięczności.
Miejska instytucja domaga się od nich zapłaty 1,2 tys. zł z odsetkami za "naprawienie szkody". Ma być to zwrot kosztów, jakie poniosła, by oczyścić pomnik z farby. Takie prace renowacyjne na zlecenie ZDZiT wykonała specjalistyczna firma.
Pozwani wnieśli o oddalenie pozwu w całości. Podczas piątkowej rozprawy w wydziale cywilnym Sądu Rejonowego w Olsztynie podkreślali, że swoim działaniem chcieli wyrazić sprzeciw i zwrócić uwagę mieszkańców, iż w centrum miasta stoi pomnik, na którym znajdują się - zakazane przez prawo - sowieckie symbole. Ich zdaniem, symbole propagujące totalitaryzm powinny zostać usunięte z przestrzeni publicznej.
Kwestionowali też kwotę, jakiej żąda od nich ZDZiT, którą określili jako "wziętą z sufitu". Jak zauważyli, w aktach sprawy jest jedynie faktura na ponad 3,9 tys. zł wystawiona przez firmę, którą wynajął ZDZiT. Nie wynika z niej, ani jaki był zakres tych prac, ani skąd wzięła się kwota 1,2 tys. zł z pozwu.
Sąd zobowiązał miejską spółkę do przedstawienia szczegółowej dokumentacji kosztów usunięcia farby z pomnika i odroczył rozprawę do 20 kwietnia. Oddalił też zgłoszone przez pozwanych wnioski dowodowe w postaci przesłuchań świadków, uznając, że miałyby one dotyczyć okoliczności nieistotnych dla rozstrzygnięcia sprawy.
Wcześniej - w sprawie pomalowania w 2016 r. sierpa i młota - prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia, uznając, że nie doszło do trwałego uszkodzenia obiektu, bo farbę łatwo dało się usunąć. Również policja zrezygnowała ze skierowania do sądu wniosku o ukaranie ze względu "na brak znamion wykroczenia", ponieważ zamiarem tych osób nie było zniszczenie mienia, tylko "wyodrębnienie" zakazanych symboli.
Obaj pozwani przez miejską instytucję są opozycjonistami z czasów PRL, represjonowanymi w stanie wojennym. Pomalowanie w 2016 r. sierpa i młota na olsztyńskim pomniku nie było ich jedyną akcją sprzeciwu wobec tolerowania sowieckich symboli. Kozioł pomalował ten fragment pomnika ponownie rok później, a w styczniu 2018 r. zawiesił tam transparent z napisem "Pomnik Wdzięczności za zniewolenie" i wizerunkiem czerwonoarmisty napastującego kobietę.
W 2015 r. obaj dawni opozycjoniści skuli litery z pomnika gen. Armii Czerwonej Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie, nazywanego "katem Armii Krajowej". Prokuratura umorzyła wtedy dochodzenie, uznając, że działali z pobudek patriotycznych.
Odsłonięty w 1954 r. Pomnik Wdzięczności dla Armii Czerwonej stoi w centrum Olsztyna. Na początku lat 90. ub. wieku jego oficjalną nazwę zmieniono na Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej, a obiekt wpisano do rejestru zabytków. Autorem projektu pomnika był rzeźbiarz Xawery Dunikowski.
Monument składa się z dwóch granitowych pylonów, symbolizujących otwarty łuk triumfalny, i z powodu charakterystycznego kształtu nazywany jest przez olsztynian "szubienicami". Poza postacią czerwonoarmisty ze sztandarem, na pomniku wykute są sceny walki, socrealistyczne symbole oraz sierp i młot.
Po 1989 r. z inicjatywy lokalnych polityków, osób prywatnych i stowarzyszeń wielokrotnie prowadzono dyskusje o potrzebie rozebrania lub zmiany lokalizacji tego pomnika. Jednak władze miasta uznały, że obiekt wraz z otoczeniem jest objęty ochroną konserwatorską, więc należy go pozostawić.
Ponieważ olsztyński pomnik podlega ochronie prawnej jako obiekt wpisany do rejestru zabytków, więc nie obejmie go tzw. ustawa dekomunizacyjna, zgodnie z którą pomniki upamiętniające komunizm mają zostać rozebrane do 31 marca 2018 r.(PAP)
autor: Marcin Boguszewski
mbo/ pad/