Tworzone w latach 1978-1979 Wolne Związki Zawodowe zostały uznane – i to nie tylko przez peerelowskie władze – za zagrożenie i to bardzo poważne.
Jak stwierdzał odpowiedzialny z sprawy polski z ramienia KC KPZR Piotr Kostikow „Doniesienia […] o działalności Kuronia, Michnika, Modzelewskiego czy Moczulskiego nie robiły silniejszego wrażenia […] Dopiero wiadomości o Wolnych Związkach Zawodowych zaalarmowały naszych szefów […] sformułowali taką tezę: ten ruch jest niebezpieczny już same nazwy […] są dynamitem. Ruch jest niebezpieczny, bo wraca do początku wieku, korzeni rewolucji społecznej […] Nie poprzestano na teorii, na użytek wewnętrzny Związku Radzieckiego, poszły polecenia o zaostrzeniu represji, obserwacji, ściganiu sił podejmujących działania przeciw państwu radzieckiemu”.
Nic, zatem dziwnego, że Wolne Związki Zawodowe znalazły się na celowniku peerelowskich władz, zwłaszcza Służby Bezpieczeństwa. Ich działaczy zatrzymywano, nękano, próbowano zastraszyć, przekupić, skompromitować. Zdarzały się też przypadki pobić. Niekiedy niestety działania te przynosiły pożądany efekt. Tak było np. w przypadku utworzonych 29 kwietnia 1978 r. w Gdańsku WZZ Wybrzeża. Początkowo w skład jego Komitetu Założycielskiego weszli: Krzysztof Wyszkowski, Andrzej Gwiazda i Antoni Sokołowski. Nazwiska tego ostatniego nie znajdzie się jednak pod ich opublikowaną w drugim obiegu deklaracją założycielską. Wynikało to z faktu, że Sokołowski uległ presji władz i odciął się od organizacji, której był współzałożycielem.
W jego przypadku zastosowano metodę kija i marchewki. Wykorzystano jego roszczenia dotyczące odszkodowania za dyscyplinarne zwolnienie w lipcu 1976 r. z pracy w Stoczni Gdańskiej za próbę zorganizowania kilka tygodni wcześniej strajku solidarnościowego z protestującymi robotnikami z Ursusa i Radomia, a także jego trudną sytuację materialną – miał na utrzymaniu sześcioosobową rodzinę. Kuszono go odszkodowaniem, którego domagał się – oczywiście bezskutecznie – od lat, a jednocześnie zastraszano (jego nieletniego syna aresztowano za rzekome włamanie do kiosku, żonę zwolniono z pracy oraz – co najbardziej obrzydliwe – grożono gwałtem „chuliganów” na jego małoletniej córce). W efekcie odciął się on od WZZ Wybrzeża i to dwukrotnie, gdyż w międzyczasie (pod wpływem działaczy gdańskiej opozycji) zmienił zdanie. Nigdy jednak nie przyjęto go wbrew obietnicom do pracy w stoczni.
Podobne działania – próby przekupienia podjęto też wobec innych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Jak potem informowano w drugoobiegowym piśmie „Robotnik” w zamian za wycofanie się z Komitetu Założycielskiego WZZ zaoferowano „poszczególnym działaczom […] mieszkanie na Przymorzu [dzielnicy Gdańska – GM], paszport do Szwecji i pieniądze”.
Towarzyszyły temu pogróżki i represje (zatrzymania, przeszukania, rozmowy ostrzegawcze). I tak np. Annę Walentynowicz od listopada 1979 r. do kwietnia 1980 r. zatrzymano czterokrotnie. Podjęto również próbę jej kompromitacji – pod koniec 1979 r. przeprowadzono u niej przeszukanie pod pretekstem udziału w kradzieżach zniczy cmentarnych... Z kolei na terenie Stoczni Gdańskiej, gdzie pracowała, rozsiewano plotki o jej rzekomym alkoholizmie. Do tego dochodziły standardowe działania, czyli podsłuchiwanie, zatrzymania i rewizje w jej mieszkaniu. Również jej zwolnienie z pracy (w dniu 7 sierpnia 1980 r., na tydzień przed wybuchem strajku w stoczni) było efektem współpracy dyrekcji Stoczni Gdańskiej ze Służbą Bezpieczeństwa.
Przykłady szykan można by mnożyć. Nie sposób w tym miejscu nie przypomnieć, że to właśnie w Gdańsku 16 stycznia 1979 r. zaginął niespełna 20-letni działacz WZZ Wybrzeża Tadeusz Szczepański. Jego okaleczone zwłoki dwa miesiące później (17 marca) wyłowiono z Kanału Na Stępce. Choć okoliczności jego śmierci nie udało się nigdy wyjaśnić – w PRL de facto śledztwem kierowała (forsując wersję o tragicznym wypadku) SB, to poszlaki wiążą ją z wcześniejszym szykanowaniem go przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
Jeszcze większą niż w Gdańsku skalę przybrały szykany na Górnym Śląsku, wobec działaczy utworzonego 21 lutego 1978 r. Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach. W efekcie dwaj jego członkowie – Tadeusz Kicki i Ignacy Pines wycofali się z działalności w WZZ jeszcze w lutym tego roku. Z kolei Władysława Suleckiego udało się – w wyniku nękania zarówno jego (był wielokrotnie zatrzymywany, przesłuchiwany, a nawet pobity) i jego rodziny – nakłonić w marcu 1979 r. do emigracji do Republiki Federalnej Niemiec. Podobnie udało się nakłonić do wyjazdu z kraju przed sierpniem 1980 r. jednego z członków Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Bronisława Modrzejewskiego.
Wracając do szykan wobec działaczy WZZ w Katowicach – Bolesław Cygan został napadnięty, wywieziony do lasu i pobity przez „nieznanych sprawców”, a Roman Kściuszek był nękany częstymi zatrzymaniami i grzywnami. Między innymi został skazany przez kolegium ds. wykroczeń na 3 miesiące aresztu za „nieprzestrzeganie przepisów porządkowych”, czyli za to, że nie rozebrał kurnika na swoim podwórku…
Osobą poddaną szczególnemu nękaniu był Kazimierz Świtoń pomysłodawca, inicjator i najważniejszy działacz Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach. Został on skazany przez kolegium ds. wykroczeń na 5 tygodni aresztu za nie przedłużenie zezwolenia na posiadanie wiatrówki, napadnięty przez funkcjonariuszy (2 umundurowanych oraz 4 po cywilnemu) i pobity po wyjściu z kościoła, a następnie skazany na rok więzienia i 12 tys. grzywny (przeciętne wynagrodzenie w tym czasie wynosiło nieco ponad 5.3 tys. złotych) za ich rzekome pobicie. Ponadto cofnięto mu koncesję na prowadzenie warsztatu naprawy sprzętu radiowo-telewizyjnego, a także odebrano prawo jazdy. Próbowano go również skompromitować w jego otoczeniu – w prasie pisano o nim, jako o hitlerowskim zbrodniarzu, mimo, że w momencie wybuchu II wojny światowej miał zaledwie 8 lat, próbowano też zrobić z niego człowieka z marginesu społecznego.
Celem Służby Bezpieczeństwa – jak otwarcie stwierdzano w jednym z dokumentów – było „wprowadzenie go w stan załamania psychicznego i nerwowego”. Nic, zatem dziwnego, że działania SB nie omijały nawet jego dzieci. Jego córka została wykluczona z kadry narodowej w pływaniu, a ponadto w jej przypadku „zasugerowano zwiększenie wymagań w zakresie nauki […], co w konsekwencji winno doprowadzić do jej usunięcia ze szkoły”. Natomiast jego syn nie został dopuszczony do egzaminów wstępnych na Uniwersytecie Śląskim i w efekcie powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. A to była szansa do kolejnych szykan. Służba Bezpieczeństwa poinformowała Wojskową Służbę Wewnętrzną Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu „o działalności opozycyjnej ojca”, co oznaczało poddanie go szczególnej „opiece”.
Efekty działań bezpieki były różne, a sukcesy (m.in. wprowadzenie w Gdańsku do WZZ Wybrzeża w miejsce Antoniego Sokołowskiego swego tajnego współpracownika „Leszka”, czyli Edwina Myszka) okazały się krótkotrwałe, szczególnie w przypadku Gdańska. To właśnie tamtejsi działacze Wolnych Związków Zawodowych (m.in. Bogdan Borusewicz, Andrzej Gwiazda, Alina Pienkowska, Anna Walentynowicz czy Lech Wałęsa,) odegrała znaczącą, a nawet wręcz kluczową rolę w Sierpniu 1980 r., w czasie strajku w Stoczni Gdańskiej. Strajku, który doprowadził do powstania „Solidarności”, związku zawodowego niezależnego od komunistycznych władz…
autor: Grzegorz Majchrzak
Źródło: MHP