W Rakowie pod Mińskiem odbył się w niedzielę już po raz trzeci Festiwal Kultur, podczas którego były prezentowane zespoły białoruskie, polskie, żydowskie i litewskie. To dawne miasto graniczne opisywał w swoich książkach Sergiusz Piasecki.
„Raków, który zawsze tętnił życiem wielu kultur, jest naturalnym miejscem na sąsiedzkie spotkania” – powiedział otwierając „Rakowski Fest” przedstawiciel lokalnych władz.
W imprezie wzięli udział ambasadorzy Polski i Izraela na Białorusi, którzy podkreślali, że w miasteczku panuje atmosfera „autentyczności” i można się w nim poczuć jak w domu.
Przed wojną Raków był polskim miasteczkiem przy granicy z ZSRR.
„Trudno jednoznacznie wyjaśnić dlaczego, ale stał się on głównym szlakiem kontrabandy i przemytu; tutaj był szczególny koloryt. Na pewno duże znaczenie miała bliskość Mińska, który w tym czasie znajdował się już po stronie sowieckiej” – powiedział PAP historyk Ihar Mielnikau, który tradycyjnie przyjechał na imprezę do Rakowa w mundurze oficera polskiego Korpusu Ochrony Pogranicza i dla chętnych zorganizował „przejście przez granicę”.
„Aktywni byli przemytnicy, toczyła się gra wywiadów, tętniło życie towarzyskie, działały liczne restauracje, meliny i domy publiczne. Dzięki Sergiuszowi Piaseckiemu i jego +Kochankowi Wielkiej Niedźwiedzicy+ poznaliśmy to miasto jako takie Las Vegas tamtych czasów” – mówił Mielnikau.
W czasie niedzielnej imprezy prezentowały się zespoły ludowe z czterech krajów, a na straganach można było kupić wyroby lokalnych artystów i starocie, a także szereg praktycznych przedmiotów, jak rękawice gumowe czy szpadle.
Głównym punktem imprezy były wieczorne występy polskiej Kapeli ze Wsi Warszawa i białoruskiej grupy Stary Olsa.
Ambasada RP w Mińsku i Instytut Polski wsparły organizację imprezy.
Z Rakowa Justyna Prus (PAP)
just/ mmp/ ap/