Napis 17.09.1939 stanął w poniedziałek w centrum Białegostoku, by przypominać mieszkańcom o dacie sowieckiej agresji na Polskę. W siedzibie Muzeum Pamięci Sybiru otwarto wystawę pamiątek jednej z rodzin wywiezionych na Wschód, władze składały kwiaty w miejscach pamięci.
W południe w mieście odezwały się syreny. W centrum było widać ludzi, którzy na ten dźwięk zatrzymali się, stawały też na buspasach miejskie autobusy, ale już nie kierowcy prywatnych samochodów. Przed rocznicą władze miasta i działające w Białymstoku Muzeum Pamięci Sybiru (MPS) apelowały o uczczenie pamięci ofiar chwilą zadumy właśnie w południe.
Instalacja artystyczna, złożona z dużych cyfr ułożonych w datę sowieckiej agresji, to pomysł tego muzeum. Stanęła na Rynku Kościuszki, niedaleko pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego. Dr Marcin Zwolski z MPS powiedział PAP, że choć dla historyków i dużej części mieszkańców regionu to data znana, to jednak nie wryła się tak mocno w pamięć Polaków z innych regionów kraju, nie mówiąc o zagranicy.
"W naszej opinii to data niezwykle istotna, ważniejsza niż wiele innych, o których ciągle przypominamy i pamiętamy" - dodał Zwolski.
W obecnej siedzibie MPS (docelowy gmach jest dopiero budowany) otwarta została w poniedziałek ekspozycja stworzona z pamiątek przekazanych przez rodzinę Wierzchowskich, która została wywieziona na Syberię w czerwcu 1940 roku, w ramach tzw. trzeciej dużej wywózki na Wschód. To rodzina niepochodząca z Kresów Wschodnich RP, ale z Polski Centralnej (przed wojną mieszkała w Bydgoszczy), która w 1939 roku ewakuowała się na Wschód, wywożąc dokumentację Polsko-Francuskiego Towarzystwa Kolejowego. Deportowana została przez Sowietów na Syberię spod Włodzimierza (obecnie to Włodzimierz Wołyński na Ukrainie).
Pamiątki rodzinne, które można też obejrzeć na stronie internetowej MPS, przekazała Maria Jastrzębska, wnuczka Hanny Wierzchowskiej - jednej z bohaterek ekspozycji. Są wśród nich wspomnienia np. jej 15-letniej wówczas ciotki Zosi, spisane w 1947 roku.
Pani Maria dziękowała za inicjatywę muzeum, by przekazać tam te pamiątki, przyznała że inaczej leżałyby w szafie. Mówiła, że cudem był powrót ich bliskich z zesłania w maju 1946 roku, ale dodała też, że jej 46-letnia wówczas babcia wyglądała jak staruszka i zmieniła się do tego stopnia, że własny brat jej nie poznał. "Każdy kto ma cokolwiek w domu, powinien to oddać (do muzeum-PAP), żeby ta pamięć była jak najdłuższa" - mówiła.
Wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski, który wraz z przedstawicielami służb mundurowych złożył przed południem kwiaty na cmentarzu wojskowym w Białymstoku oraz przy Pomniku Mordu Katyńskiego w tym mieście, podkreślał, że trzeba pamiętać "o tym ogromie cierpień" w szczególności - jak dodał - na Ziemi Białostockiej, która do 22 czerwca 1941 roku podlegała aneksji sowieckiej. W południe na cmentarzu wojskowym kwiaty złożył prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Mówił, że 17 września, to po 1 września 1939 r. "kolejna tragiczna data w naszej historii". Było to "wbicie noża" przez Sowietów w plecy Polaków - podkreślił.
Obchody upamiętniające ofiary wydarzeń sprzed 79 lat trwały w Białymstoku od kilku dni. Np. w niedzielę odbył się Peleton Pamięci - wieczorny spacer na rowerach i rolkach po miejscach w mieście, związanych z okresem sowieckiej agresji na Polskę. Po raz drugi zorganizowało go Muzeum Pamięci Sybiru.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk, Sylwia Wieczeryńska
rof/ swi/ itm/