Architektura dwudziestolecia międzywojennego miała wyrażać witalne siły narodu – mówi PAP Adrian Sobieszczański, historyk i varsavianista. Miała podkreślać polską historię, ale miała być także nowoczesna – dodaje.
Dwudziestolecie międzywojenne cechowały dynamizm rozwoju, ogromna modernizacja kraju, która była dostrzegana na całym terenie II Rzeczypospolitej. Elementem wyróżniającym i podkreślającym ten rozwój była architektura, ogólnie pojęta urbanizacja, przebudowa całej infrastruktury.
„W Warszawie, z racji tego, że była największym miastem II Rzeczypospolitej, a także była stolicą, możemy odnaleźć wiele budynków powstałych między 1918 a 1939 rokiem, które podkreślały charakter przemian, jakie zostały zapoczątkowane w listopadzie 1918 r. wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości” – powiedział PAP Adrian Sobieszczański.
Architektura dwudziestolecia międzywojennego miała wyrażać witalne siły narodu, miała podkreślać Polską historię, ale jednocześnie miała być nowoczesna. „Miała podkreślać wizję państwa silnego, wielonarodowego i wielokulturowego, opartego na zasadach demokratycznych. Starano się, aby gmachy rządowe, reprezentacyjne czy użyteczności publicznej miały odpowiednią oprawę związaną ze swoją funkcją” – powiedział Sobieszczański.
Tę nowoczesną architekturę można zaobserwować w Warszawie w wielu budynkach powstałych w okresie międzywojennym.
Odradzające się państwo polskie potrzebowało symbolu swojej niezależności, którym stał się polski Sejm. I Sejm II Rzeczypospolitej, czyli Sejm Ustawodawczy, został otwarty w 1919 r. i to on podjął decyzję o budowie nowego gmachu. Całością prac kierował Kazimierz Skórewicz, który był również kustoszem Zamku Królewskiego. Zaprojektował on amfiteatralną plenarną salę posiedzeń, która jest do dziś powszechnie znana. Salę z zewnątrz ozdobiono zgeometryzowanymi kolumnami, pomiędzy którymi znalazły się płaskorzeźby Jana Antoniego Biernackiego, po wojnie uzupełnione przez Jana Szczepkowskiego. W środku posłowie zasiadali w dębowych fotelach, dębowe były również meble prezydium. Za prezydium znajdowały się trzy ogromne portale. Całość została ozdobiona płaskorzeźbami autorstwa m.in. Aleksandra Żurakowskiego. Salę przykryto kasetonowym stropem ze świetlikiem. „Ten strop i świetlik bardzo mocno przypominał rzymski Panteon, a wszystkie elementy zaczerpnięte ze starożytności poniekąd miały przypominać, skąd pochodzi prawodawstwo i demokracja. Przedstawienie tego wszystkiego w zgeometryzowanej, unowocześnionej formie pokazywało, że będą tu realizowane stare zasady, ale w zupełnie nowej rzeczywistości” – wyjaśnił historyk.
Varsavianista jako przykład architektury dwudziestolecia wskazał również gmach Muzeum Narodowego w Warszawie. Budynek miał powstać w dość krótkim czasie między 1927 a 1929 rokiem, jednak powstawał prawie przez 11 lat – otwarty w czerwcu 1938 r. Został zaprojektowany przez Tadeusza Tołwińskiego jako budynek nowoczesny. „Projekt tego budynku wyłoniono w konkursie, co też nie było łatwe, ponieważ wizje tego muzeum były bardzo różne i zmieniały się przez lata, aż do momentu wyboru ostatecznego projektu” – powiedział Sobieszczański.
Ten wieloskrzydłowy budynek zaprojektowano tak, aby zwiedzający rozpoczynał zwiedzanie od sal z małymi przedmiotami, a dochodził do ogromnych sal z przedmiotami wielkogabarytowymi. Dzisiaj w jednej z tych dużych sal znajduje się „Bitwa pod Grunwaldem” Jana Matejki.
„Same sale – jak powiedział Sobieszczański – nie robiły wielkiego wrażenia, były skromne, ale za to bardzo dobrze doświetlone. Kontrastowały przede wszystkim z holem wejściowym, gdzie m.in. mamy marmur kielecki i piaskowiec szydłowiecki, co robiło na wchodzących ogromne wrażenie”.
„Kiedy dzisiaj patrzymy na ten gmach, widać, że wyraża on potęgę II Rzeczypospolitej. Właśnie takie miał zadanie” – ocenił varsavianista.
Kolejnym wskazanym przez Sobieszczańskiego obiektem jest Bank Gospodarstwa Krajowego. Bank powstał w 1924 r. w wyniku fuzji trzech banków funkcjonujących wówczas na terenie Rzeczypospolitej i był bankiem, który został powołany przede wszystkim do realizacji zamierzeń państwowych – do udzielania długoterminowych kredytów na budowę całych osiedli mieszkaniowych, budowę domów Funduszu Kwaterunku Wojskowego czy do udzielania obligacji. „Spełniał rolę także państwotwórczą. Jego drugi dyrektor, gen. Roman Górecki, mówił, że cały zysk banku jest zyskiem Polski i krokiem naprzód w odbudowie kraju, a także w dążeniu do rozwoju” – wyjaśnił Sobieszczański.
Bank Gospodarstwa Krajowego potrzebował nowoczesnego gmachu, który powstał w latach 1928–1931 według projektu Rudolfa Świerczyńskiego – architekta związanego przede wszystkim z Politechniką Warszawską, gdzie był profesorem i dziekanem Wydziału Architektury. „Ten monumentalny budynek zaprojektował tak, aby miał on dwie fasady – jedną od strony Alei Jerozolimskich, a drugą od Nowego Światu” – powiedział historyk. Fasada od Al. Jerozolimskich jest najbardziej reprezentacyjna. Jest ona siedmiokondygnacyjna, ale od czwartej kondygnacji zwęża się ku górze. Została ona zaakcentowana ryzalitem – wchodzący do budynku przechodził przez wejście znajdujące się w ryzalicie na osi środkowej. Ryzalit oddano do dekoracji Janowi Szczepkowskiemu, który udekorował go płaskorzeźbami charakterystycznymi dla swojej twórczości – inspirowanymi sztuką podhalańską, ale zgeometryzowanymi, w stylu modnego wówczas art déco.
Jak podkreślił Sobieszczański, budowa gmachu bankowego była przedsięwzięciem bardzo trudnym, ponieważ trzeba było przewidzieć takie miejsca jak skarbce, hole do obsługi klienta, sale reprezentacyjne, ale także sale przeznaczone dla posiedzeń zarządu, gabinety dyrektorów czy także pomieszczenia dla pracowników. „W budynku tego banku znajdowało się dla pracowników ambulatorium, ale także czytelnia i kuchnia. Ciekawostką jest to, że w tej kuchni, w okresie dwudziestolecia międzywojennego znajdowały się mechaniczne obieraczki do ziemniaków, a także zmywarki do naczyń. Tak naprawdę to wszystko podkreślało nowoczesność tego całego gmachu” – dodał Sobieszczański.
Budynek jako jeden z nielicznych przetrwał bez większych uszkodzeń okres II wojny światowej. Po wojnie zrealizowano wizję jego rozbudowy. Pierwotnie był on krótszy względem fasady od Al. Jerozolimskich – dobudowano wówczas fasadę ciągnącą się aż do ul. Brackiej. „Jest to jeden z monumentalnych gmachów pokazujących rozwój i wizję tego rozwoju w II Rzeczypospolitej” – ocenił historyk.
„Kiedy dzisiaj patrzymy na ten budynek z ulicy, od Al. Jerozolimskich czy Nowego Światu, możemy dostrzec kreowaną w dwudziestoleciu międzywojennym potęgę odrodzonego państwa” – dodał Sobieszczański.
W rozmowie z PAP Adrian Sobieszczański powiedział, że również dla samych architektów tworzących w okresie dwudziestolecia międzywojennego ich domy własne były pewnego rodzaju wizytówką architektoniczną ich twórczości. Jako przykład wskazał dom własny – willę architekta Bohdana Pniewskiego w alei Na Skarpie.
„Nawet osoby nieobeznane w meandrach historii i architektury mogą zobaczyć, że to niesamowity budynek, który przyciąga wzrok osób tutaj spacerujących, ponieważ jest odmienny od tej architektury, którą widzimy dookoła” – ocenił Sobieszczański. Bohdan Pniewski, nazywany księciem architektury, zakupił ten XVIII-wieczny pawilon zaprojektowany pierwotnie przez Szymona Bogumiła Zuga. W drugiej połowie lat 30. przebudował go na dom własny i pracownię, zachowując jednocześnie architekturę pierwotną tego miejsca – m.in. fragment pawilonu od strony wąwozu na tyłach budynku.
Całość budynku została obłożona charakterystyczną rustyką. Dom posiada małe okna, które upodabniały go do budynku obronnego czy zameczku. Nawet wejście do domu nie zostało zbyt mocno zaakcentowane, ale nawet przesunięte w bok budynku.
„Charakterystyczną rzeczą tego budynku jest +cofnięta+ góra z pewnego rodzaju tarasem. Wszystko zostało pokryte płaskim dachem z charakterystycznym okapem” – powiedział Sobieszczański. Budynek również przetrwał zawieruchę wojenną. Bohdan Pniewski, który po wojnie tworzył w Warszawie, mieszkał w tym domu do swojej śmierci w 1965 r. Obecnie w budynku znajduje się Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk.
Ostatnim omówionym przez Adriana Sobieszczańskiego budynkiem jest Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych. Budynek został zlokalizowany na warszawskiej Pradze. Jak wyjaśnił Sobieszczański, wybrano ten teren w związku ze szczupłością terenów w Śródmieściu. „Taka duża inwestycja dla Kolei Państwowych nie mogła zostać zrealizowana w centrum miasta, dlatego znaleziono tereny przy ówczesnym Dworcu Wileńskim, między ulicami Wileńską i Targową” – dodał. Całość prac powierzono Marianowi Lalewiczowi, akademikowi, absolwentowi Wydziału Architektury Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. „Odniesienia do typowego akademizmu są bardzo widoczne w tym gmachu” – ocenił Sobieszczański. Jednocześnie, jak dodał, gmach był bardzo nowoczesny, miał scalać wszystkie działy dyrekcji okręgowych Kolei Państwowych w jednym miejscu. Gmach „został zaakcentowany jednym, wysokim budynkiem i budynkami bocznymi, a także charakterystycznym przejściem od strony ul. Targowej i portykiem wspartym na kolumnach” – dodał.
Cały budynek ozdobiono płaskorzeźbami nawiązującymi do kolei, transportu. Są one widoczne do dziś, podobnie jak monogram „D.O.K.P.”, który znajduje się na kratach okien przyziemia tego budynku. „Ten budynek również przetrwał II wojnę światową i dzisiaj we wnętrzu możemy oglądać oryginalne elementy wyposażenia, zaprojektowane jeszcze przez Mariana Lalewicza” – powiedział Sobieszczański.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /