W Polsce panuje wolność twórczości artystycznej, a nawet w przypadku dzieł budzących kontrowersje żaden z artystów i twórców nie był narażony na represje - mówił wicepremier i minister kultury Piotr Gliński w wywiadzie dla piątkowego wydania „Lidovych Novin”.
Spora część rozmowy poświęcona była sprawom teatru. Dziennikarka "Lidovych Novin" Jana Machalicka pytała m.in. o budzącą w Polsce duże emocje "Klątwę" w reżyserii Olivera Frljicia, która w Czechach pokazywana była - również budząc kontrowersje - w Pradze oraz w Brnie. Według Glińskiego, jest ona właśnie dowodem, że w Polsce panuje wolność twórczości artystycznej. Podkreślił on, że sztuka wciąż jest wystawiana, a żaden z twórców i artystów nie był narażony na represje. Jak zastrzegł, nie znaczy to jednak, że państwo ma finansować wszystkie kontrowersyjne przedsięwzięcia.
„Osobiście sądzę, że na to nie powinny być przekazywane publiczne środki, ponieważ głównie chodzi o ideologiczno-polityczną prowokację, a nie o sztukę” - powiedział Gliński, podkreślając, że teatr zabiegający przede wszystkim o oglądalność nie jest rzeczą dobrą. „Każda wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka” - dodał. (Wywiad został opatrzony tytułem będącym słowami Glińskiego: „Frljiciowi chodzi tylko o prowokację”).
Gliński zapytany został również o Jana Klatę, którego inscenizacje cieszą się w Czechach sporym uznaniem. Jak powiedział, powstał obraz, że w Polsce z teatrem dzieje się coś strasznego. Tymczasem, jak przypomniał, w przypadku Klaty rzecz sprowadzała się do zakończenia kontraktu. "Nie chodziło o to, że jego teatr nie jest wystarczająco narodowy. Nie rozumiem, dlaczego powstał wokół tego taki szum” - mówił. Przypomniał przy okazji, że w Polsce zaledwie cztery teatry bezpośrednio podlegają ministerstwu kultury.
Pytany o polską politykę kulturalną i - jak określiła to dziennikarka - „ideologiczne priorytety” minister odparł: „nasi poprzednicy nie inwestowali w kulturę i w związku z tym znaleźliśmy się w sytuacji, w której wiele rzeczy musieliśmy poprawiać i doganiać. Przykładem może być muzealnictwo”. Jak podkreślił, pod względem liczby muzeów na tysiąc mieszkańców Polska nie wypada dobrze nie tylko w porównaniu z Europą Zachodnią, ale też z Czechami.
Minister zwrócił uwagę na wciąż istniejące białe plamy, które nie są wystarczająco upamiętnione. „Teraz z naszej inicjatywy powstaje około 20 instytucji muzealnych, w budowaniu których współpracujemy z samorządami. Niektóre z projektów finansujemy sami” – mówił Gliński. Przywołał Muzeum Historii Polski, dwa muzea, które związane są z okresem walki z komunizmem po 1945 r., a także muzeum sybiraków w Białymstoku oraz ekspozycje pokazujące wielonarodowy świat, którego „już nie ma”. Przypomniał też o pracach przy placówkach upamiętniających Holokaust. Zauważył, że właśnie w Sobiborze miał okazję do rozmowy z ministrem kultury Czech Antoninem Stańkiem.
Według wicepremiera w ciągu ostatnich trzech lat udało się zwiększyć budżet ministerstwa o 30 proc. Podkreślił on też, że w Polsce resort kultury ma nieco inne kompetencje niż w Czechach. Np. dba o szkoły artystyczne, choć zarazem większość instytucji zajmujących się kulturą należy do kompetencji samorządów lokalnych. Jak zauważył, w sumie z budżetu państwa kultura dostaje około 1,1 proc.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ bjn/ skr/