Lekcją poświęconą Ryszardowi Kapuścińskiemu w polskiej szkole i zapaleniem zniczy pod upamiętniającą go tablicą uczczono w sobotę w rodzinnym mieście pisarza, Pińsku, piątą rocznicę jego śmierci.
Obchody były okazją do pełnych emocji opowieści o spotkaniach z Kapuścińskim podczas jego wizyt w Pińsku, gdzie urodził się w 1932 roku, gdzie mieszkał do 1939 roku, i gdzie później wracał w latach 90.
Lekcja w polskiej szkole weekendowej rozpoczęła się od wyrecytowania kilku jego wierszy przez młodzież uczącą się polskiego. 17-letnia Kristina, która uczy się polskiego od dwóch lat, sama wyszukała w internecie wiersz Kapuścińskiego i - jak mówi - jego opanowanie nie sprawiło jej trudności. „Bardzo mi się podoba język polski, a moi dziadkowie rozmawiają ze sobą w tym języku. Jeszcze nie czytałam żadnej książki Kapuścińskiego, ale wiem, że napisał +Imperium+” – mówi.
15-letni Remiz musiał posiłkować się kartką, bo na lekcje polskiego chodzi dopiero od dwóch miesięcy. Także on ma częściowo polskie korzenie – jego prapradziadek pochodzi z Polski. Przyznaje, że nie bardzo rozumiał, co czyta, ale zależy mu na nauczeniu się polskiego. „Chcę studiować w Polsce, najchętniej stosunki międzynarodowe” – podkreśla.
Obchody były okazją do pełnych emocji opowieści o spotkaniach z Kapuścińskim podczas jego wizyt w Pińsku, gdzie urodził się w 1932 roku, gdzie mieszkał do 1939 roku, i gdzie później wracał w latach 90.
Podczas lekcji około 20 uczniów obejrzało film dokumentalny „Druga Arka Noego”, w którym Kapuściński opowiada m.in. o pełnym biedy Pińsku swojego dzieciństwa i z miastem tym wiąże swoją fascynację innymi krajami. Mówi, że tylko człowiek pochodzący z głębokiej prowincji potrafi przeżyć zachłyśnięcie się światem, a wielokulturowość Pińska dała mu przedsmak tego świata. Wyznaje też, że kiedy pierwszy raz pojechał do Afryki, pomyślał o tym ubogim kontynencie: „To tropikalne Polesie”, o Pińsku swego dzieciństwa mówi zaś: „To świat w małej pigułce, w miniaturze”.
Kapuściński mówi też w filmie, że chce napisać książkę o przedwojennym Pińsku i zdaje sobie sprawę, że tylko on może to zrobić, bo jest jedynym piszącym pińczukiem, który jeszcze pamięta to miasto z tamtego okresu. Nie zdążył – umarł 23 stycznia 2007 roku.
Film z ogromnym wzruszeniem obejrzało kilkoro starszych ludzi, którzy znali osobiście Kapuścińskiego. Prezes Towarzystwa Sybiraków, 84-letnia Helena Szołomicka, opowiedziała PAP po lekcji, jak po raz pierwszy zobaczyła go jako maleńkiego chłopca idącego za rączkę z mamą.
„Wciąż mam przed oczami ganek naszej szkoły, kiedy poszłam do niej w 1934 roku. Z drzwi wychodzi pani Kapuścińska, którą znałam, bo uczyła moją siostrę. Taka była w formie kobietka, przystojna. I trzyma za rączkę małego Rysia. Już wtedy nie uczyła, tylko opiekowała się swoimi dziećmi. Podbiegłyśmy do niego z koleżankami i zaczęłyśmy się zachwycać: +Ojej, mały Rysio!+” – opowiada pani Szołomicka.
Władysław Jasiniefta poznał Kapuścińskiego, gdy ten przyjechał do Pińska w latach 90. „Zaprosiliśmy go do siebie do domu. Posiedzieliśmy i porozmawialiśmy. Było bardzo przyjemnie. Dużo opowiadał. Potem zawsze zapraszał nas do siebie. I rzeczywiście odwiedziliśmy go w Warszawie z żoną i jej siostrą” - mówi. Oboje podkreślają, że Kapuściński był bardzo skromnym człowiekiem.
„Taki wielki człowiek, a taki równy. Kiedy odbierałam odznaczenie Zasłużony dla Kultury Polskiej w Ministerstwie Kultury i Sztuki, był też pan Kapuściński. Przyszedł z taaakim bukietem kwiatów – pani Helena rozkłada szeroko ręce. – To było wielkie przeżycie”.
Wieloletnia prezes pińskiego oddziału Związku Polaków na Białorusi Krystyna Kalinowska poznała Kapuścińskiego w 1996 roku podczas otwarcia wystawy Anny Engelking o Polesiu. „Zobaczyłam mężczyznę bardzo skromnie ubranego i bardzo skromnego w zachowaniu. Kiedy poproszono, żeby głos zabrał Kapuściński, bardzo nie chciał, miał tremę. Nie lubił być na widoku” - opowiada.
Po lekcji Polacy z Pińska w obecności miejscowych dziennikarzy złożyli biało-czerwone kwiaty i zapalili znicze pod tablicą upamiętniającą Kapuścińskiego przy ul. Suworowa (dawniej Błotnej), gdzie mieszkał. Odmówiono też po polsku „Zdrowaś Mario”.
Wspominając historię powstania tablicy, która została odsłonięta we wrześniu 2007 roku, pani Kalinowska podkreśla, że uzgadniała jej treść z Kapuścińskim. „Chcieliśmy tam wypisać wszystkie jego +regalia+ i zasługi. Powiedział, że wystarczy napisać, że jest pisarzem i dziennikarzem. Był bardzo skromny” – mówi.
Dyrektorka polskiej szkoły Helena Jaruticz podkreśla, że stara się przybliżać młodzieży postać słynnego pińczuka. Co roku odbywa się na wiosnę w Pińsku konkurs recytatorski im. Kapuścińskiego, na którym uczniowie – również z innych miast Białorusi - deklamują jego wiersze i urywki prozy po polsku, rosyjsku i białorusku. Dla najmłodszych organizowany jest natomiast konkurs plastyczny, na którym dzieci tworzą prace inspirowane bajkami afrykańskimi zebranymi przez Kapuścińskiego.
W bibliotece szkoły polskiej, do której w tym roku uczęszcza 220 dzieci, są książki Kapuścińskiego, nie tylko po polsku, ale także po białorusku i rosyjsku. ”W zeszłą sobotę i niedzielę prowadziłam lekcje, na których też wspominałam Kapuścińskiego. Bardzo dużo osób wzięło książki, i to niektórzy od raz w dwóch wersjach, żeby sobie porównać, czy dobrze rozumieją: po polsku i białorusku” - mówi Jaruticz.
Ubolewa jednak, że zwykli Białorusini nie wiedzą, kim był Kapuściński. „Dręczy mnie to, że nie ma ulicy Kapuścińskiego. Gdyby była, ludzie dowiedzieliby się więcej na jego temat” - podkreśla.
Z Pińska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ mmp/ ap/ kot/