30 lat temu, 4 listopada 1988 r., zakończyła się wizyta Margaret Thatcher w Polsce. Dla władz PRL trzydniowy pobyt Żelaznej Damy był wyzwaniem, podziemna „Solidarność” witała zaś brytyjską premier z wielkim entuzjazmem.
„Marksizm twierdzi, że kapitalizm znalazł się w kryzysie. Polscy robotnicy pokazali, że w kryzysie jest komunizm. Polacy powinni być pozostawieni sami sobie, żeby mogli określić swój los bez zewnętrznej ingerencji” – powiedziała premier Margaret Thatcher w październiku 1981 r. Jej słowa, wypowiedziane w szczytowym momencie karnawału „Solidarności”, wyrażały nadzieje na możliwość pokojowego przeprowadzenia głębokich zmian w systemie politycznym PRL. Jednocześnie do Londynu i innych stolic świata zachodniego docierały niepokojące informacje o przygotowywanej przez reżim rozprawie z ruchem „S”. Wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło nadzieje Thatcher i jej najbliższego sojusznika, prezydenta Ronalda Reagana. Wzmocniło również radykalnie antykomunistyczne przekonania konserwatywnej pani premier.
Rok później, 29 października 1982 r., wraz z kanclerzem Helmutem Kohlem spoglądała na dzielący Berlin mur. W przemówieniu stwierdziła: „Przez wszystkie dziesięciolecia od zakończenia wojny przypominano Związkowi Sowieckiemu, że jego bezlitosnej ideologii udaje się przetrwać tylko dzięki temu, że jest narzucana siłą. Lecz nadejdzie dzień, kiedy gniew i rozpacz ludzi będą tak wielkie, że nie powstrzyma ich nawet siła. Wtedy ta olbrzymia budowla zatrzęsie się w posadach i runie. Pewnego dnia po drugiej stronie zaświta jutrzenka wolności”. Przez kilka kolejnych lat coraz niższa temperatura zimnej wojny uniemożliwiała premier Thatcher podróż na wschód od Berlina i wygłaszanie podobnych słów w stolicach krajów zniewolonych przez ZSRS.
„Gulaszowy socjalizm” i kolor nadziei
Przełom nastąpił dopiero w połowie lat osiemdziesiątych. W 1984 r. premier Wielkiej Brytanii odwiedziła Węgry. Po latach wspominała, że podróż do Budapesztu była „pierwszym wyjazdem inaugurującym wyraźne działania dyplomatyczne Wielkiej Brytanii w stosunku do zniewolonych narodów Europy Wschodniej”. Jako gorąca zwolenniczka wolnego rynku z ostrożnym optymizmem spoglądała na istniejące w ramach „gulaszowego socjalizmu” elementy przedsiębiorczości i prywatnej inicjatywy. Z jej punktu widzenia były one nadzieją na przyszłość i oznaką, że kraje Europy Wschodniej nie uległy pełnej sowietyzacji. Uważała również, że zawieranie bliższych związków pomiędzy zachodem a blokiem wschodnim oraz podkreślanie roli praw człowieka są drogą do przełamania zimnowojennego podziału Europy. Oba te czynniki brytyjskiej polityki zagranicznej będą ważną częścią jej przesłania skierowanego do Polaków jesienią 1988 r.
W czerwcu 1988 r. po raz ostatni podczas swojej drugiej kadencji do Londynu przybył prezydent Ronald Reagan. Mimo że w Europie wyczuwało się już nadchodzący przełom, to jednak, jak zauważała Thatcher, ona i prezydent Reagan nie wiedzieli, jak „blisko było do pełnego triumfu”. Wizyta była potwierdzeniem dotychczasowej strategii obojga polityków, której celem było stopniowe podkopywanie obowiązującego w Europie ładu i osłabianie „imperium zła”.
Zgodnie z tymi założeniami, kontynuując strategię zarysowaną w 1984 r. przy okazji wizyty w Budapeszcie, Thatcher udała się 2 listopada 1988 r. do Warszawy. Mimo zauważalnej liberalizacji reżimu Wojciecha Jaruzelskiego premier Wielkiej Brytanii była ostrożnie nastawiona do zachodzących przemian, których symbolem były coraz bardziej intensywne kontakty między rządem PRL a częścią opozycji solidarnościowej. Premier Zjednoczonego Królestwa wciąż miała w pamięci grudzień 1981 r., gdy komuniści bez większego trudu stłumili wolnościowe aspiracje Polaków. „Rola Zachodu – a przede wszystkim goszczącego z wizytą zachodniego przywódcy – powinna polegać na dodaniu ducha antykomunistom, nakłaniając ich jednocześnie do uważnej kalkulacji szans, jakimi dysponowali, aby zwiększyć swój wpływ” – podkreślała Margaret Thatcher. Ze wspomnień premier można wysnuć wniosek, że przywiązywała do tej wizyty ogromną wagę. Poprzedziła je konsultacjami z Janem Pawłem II, którego wizyta w 1987 r. „przyczyniła się do potężnego ożywienia działalności +Solidarności+”. Thatcher przywiązywała również wielką wagę do pozornie mniej istotnych szczegółów: „Pewna Polka powiedziała mi, że zielony symbolizuje w Polsce nadzieję. Tak więc wybrałam kostium tego koloru”.
„Po raz pierwszy poczułam Polskę”
Dużo dłużej trwały negocjacje dotyczące programu wizyty. Władze PRL nie chciały zgodzić się na złożenie kwiatów pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku. Rakowskiemu, Jaruzelskiemu i ich towarzyszom nie podobał się też pomysł zakupów wśród zwykłych warszawiaków. Absolutnie wykluczano spotkanie premier Wielkiej Brytanii z przedstawicielami opozycji. Ostatecznie po długich negocjacjach współpracownikom premier Wielkiej Brytanii udało się przeforsować ich plan wizyty. Bez wątpienia zadecydował o tym historyczny charakter wizyty w PRL. Pierwszy raz w dziejach stosunków polsko-brytyjskich zdarzyło się, aby szef rządu Zjednoczonego Królestwa przybywał z wizytą do Polski.
Samolot z premier Wielkiej Brytanii wylądował na Okęciu o godz. 17.20 2 listopada 1988 r. „Mam świadomość wagi tej wizyty. Polska jest czymś szczególnym dla Wielkiej Brytanii” – powiedziała Thatcher w wypowiedzi dla Telewizji Polskiej. Jeszcze tego samego dnia w wilii na ul. Parkowej spotkała się z nowym premierem PRL Mieczysławem Rakowskim. Głównym tematem rozmów były reformy gospodarcze. Rakowski stwierdził, że „urynkowienie” gospodarki jest jedyną drogą do wyrwania Polski z kryzysu. Poruszano także temat oburzającej polskie społeczeństwo kwestii likwidacji Stoczni Gdańskiej. Premier Thatcher stwierdziła, że polscy komuniści nie zdają sobie sprawy ze skali wyzwania, jakim jest transformacja gospodarki. „W kraju musiały zajść również zmiany personalne, polityczne i duchowe. Żyjąc w komunizmie, ludzie są jak ptaki w klatce; gdy wreszcie otworzy się im drzwiczki, boją się wyjść na zewnątrz”. Tego samego wieczoru spotkała się z prymasem Józefem Glempem. Jego postawę oceniła jako ostrożną wobec przemian dokonujących się w Polsce.
Rano 3 listopada Thatcher odwiedziła Instytut Brytyjski, a następnie wybrała się do Hali Mirowskiej. Kupiła warzywa oraz suszone i marynowane grzyby. Mieszkańcy Warszawy zauważyli, że zaopatrzenie Hali było tego dnia nadzwyczaj dobre. Wizyta córki sklepikarza z Grantham została odczytana jako poparcie dla przedsiębiorczości zwykłych Polaków i próba zbliżenia się do zwyczajnych mieszkańców PRL. Według sondaży Centrum Badania Opinii Społecznej przygotowanych tuż po wizycie sympatia do Żelaznej Damy wzrosła w społeczeństwie w stosunku do poprzedniego roku z 23 do 52 proc, a niechęć zmalała z 35 do 13 proc. Oficjalna prasa stwierdziła, że Thatcher nie ma tak wysokiego poparcia w swoim własnym kraju.
„W czwartek po południu po raz pierwszy naprawdę poczułam Polskę – tę Polskę, którą komuniści na próżno próbowali zdławić” – podkreślała we wspomnieniach. Thatcher odwiedziła też żoliborski kościół św. Stanisława Kostki. Świątynia była wypełniona tysiącami ludzi, którzy jeszcze kilka lat wcześniej przychodzili tam wysłuchać niezapomnianych kazań ks. Jerzego Popiełuszki. Premier złożyła kwiaty na jego grobie oraz spotkała się z rodzicami zamordowanego kapłana, którzy „choć pogrążeniu w bólu, byli niezmiernie dumni ze swojego syna”.
Czerwony pająk w czarnych okularach
Pod wrażeniem spotkania w żoliborskiej parafii Thatcher udała się na rozmowy z Wojciechem Jaruzelskim. We wspomnieniach oceniała je znacznie krytyczniej niż spotkanie z Rakowskim. Generała określiła jako „typowego komunistę”. Jaruzelski przez niemal dwie godziny mówił bez przerwy o swoich planach reform. Thatcher chłodno stwierdziła, że jego koncepcja rozmów z przedstawicielami „Solidarności” jest słuszna. W czasie spotkania na budynku na rogu ul. Kruczej i Al. Jerozolimskich pojawił się transparent wywieszony przez Grupy Oporu „Solidarni”: „Margaret, uważaj na czerwonego pająka” z czerwonym pająkiem w czarnych okularach. Rozrzucono również 10 tys. ulotek z podobnym hasłem.
Następnego dnia, 4 listopada 1988 r., premier udała się do Gdańska. Wspólnie z Jaruzelskim złożyła kwiaty pod pomnikiem na Westerplatte. Potem wsiadła na statek wycieczkowy mający przewieźć jej delegację do Stoczni Gdańskiej. Na pokładzie zmieniła czarny płaszcz na zielony kostium. Na nabrzeżu premier Wielkiej Brytanii witały tłumy stoczniowców. Na jednym z trzymanych przez nich transparentów wypisano po angielsku hasło: „Żądamy rewizji układu z Jałty”.
Po złożeniu kwiatów pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 wraz z Lechem Wałęsą udała się do kościoła św. Brygidy. Podczas obiadu („na którym podano najlepszą dziczyznę, jaką kiedykolwiek miałam okazję jeść”) dyskutowano o negocjacjach „Solidarności” i rządzących PRL. Thatcher zalecała opozycji podjęcie rozmów, ale pod warunkiem, że będzie do nich dobrze przygotowana. „Uderzyło mnie jednak, że +Solidarność+ nie posiadała konkretnego planu działania z jasno sprecyzowanymi posunięciami” – tłumaczyła w późniejszych latach. Podczas rozmów uzgodniono, że w czasie ostatniego wieczornego spotkania z Jaruzelskim podkreśli znaczenie ponownej legalizacji „S”. Wizytę w parafii św. Brygidy zakończyło odśpiewanie „Boże, coś Polskę” przez tysiące wiernych. „Do Warszawy wracałam z większą niż dotąd determinacją, by walczyć z komunistycznymi władzami” – wspominała. Wieczorem premier odniosła wrażenie, że Jaruzelski wciąż nie akceptuje przywrócenia dawnego NSZZ „Solidarność”.
Zaledwie siedem dni po wyjeździe Margaret Thatcher oddziały ZOMO i milicji rozbijały patriotyczne manifestacje w dzień nieuznawanego przez władze Święta Niepodległości. Wydarzenia z 11 listopada 1988 r. były dowodem, że sceptycyzm premier Wielkiej Brytanii wobec polskich komunistów był uzasadniony.
Margaret Thatcher odwiedziła Polskę ponownie w dwudziestolecie powstania „Solidarności”: 31 sierpnia 2000 r. Stwierdziła wówczas, że świat ma dług wdzięczności wobec „S”, która przyczyniła się do upadku komunizmu w Polsce i Europie.
Cytaty ze wspomnień Margaret Thatcher na podstawie jej autobiografii „Moje lata na Downing Street”.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ skp/