„Procesy zachodzące w Instytucie Badań Literackich na przestrzeni dziesięcioleci można określić słowami +od uległości do niezależności+” – uważa Justyna Błażejowska.
Instytut Badan Literackich cieszy się, jak uważa autorka, wyjątkowym genius loci. Po wielu przeprowadzkach swoją siedzibę znalazł w Pałacu Staszica przy ul. Nowy Świat 72. „Pałac Staszica – czytamy – okazał się nie tylko wygodnym punktem obserwacyjnym, ale i znakomitym +terenem+ spotkań, zarówno ze względu na swoje usytuowanie na planie miasta, jak i wewnętrzny układ korytarzy i pokojów”.
Atrakcyjności miejsca przydawał również PAN-Klub. Miejscem konspiracyjnych spotkań była również biblioteka. „Azylem” i „centralą” działań był natomiast pokój nr 130, należący do zespołu, w którym pracował Jan Józef Lipski.
Działalność antyreżimowa pracowników IBL wychodziła również poza mury samego Pałacu Staszica. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w prywatnych mieszkaniach lub późnymi popołudniami w IBL zaczęły się odbywać pierwsze seminaria o wyraźnie nieoficjalnym charakterze. Dom Jana Walca w Podkowie Leśnej został również udostępniony jako miejsce druku podziemnych wydawnictw oraz wykładów Towarzystwa Kursów Naukowych.
Sprzeciw inteligencji przybierał przez dziesięciolecia różne formy. W czasach stalinizmu opór sprowadzał się do cichej kontestacji w gronie najbliższych osób. Z kolei w miesiącach Solidarności stało się możliwe otwarte manifestowanie swoich poglądów bez narażania się na represje ze strony aparatu bezpieczeństwa i partyjnego.
Część pracowników IBL – jak uważa Błażejowska – chcąc zminimalizować ewentualne represje, nadawała podejmowanym przez siebie inicjatywom wymiar wyłącznie ludzki i humanitarny. „Lęk przed narażeniem władzy własnej osoby i całego IBL powodował, że mimo postępującej liberalizacji co najmniej od czasu powstania Komitetu Obrony Robotników opozycyjność iblowców rzadko przybierała formę publicznych wystąpień. Kontestowanie rzeczywistości odbywało się najczęściej we własnym wąskim gronie” – czytamy.
Represje, jakie stosowały kierownictwo i administracja IBL i PAN, a także Służba Bezpieczeństwa nie powstrzymywały jednak iblowców przed zaangażowaniem się w opozycyjne, solidarnościowe oraz podziemne inicjatywy antyreżimowe.
W 1979 r. tajny współpracownik SB ocenił, że IBL „stał się oficjalną siedzibą i miejscem pracy osób ze środowiska antysocjalistycznego. Często się widzi na korytarzach studentów i innych interesantów przychodzących do ww. instytutu w sprawach nie mających nic wspólnego z nauką”.
Jednak jak uważa autorka, za wyjątkiem szesnastu miesięcy Solidarności opozycyjne zaangażowanie się iblowców nie miało wcale pozytywnego odbioru w całym środowisku, nawet jeśli pominąć pracowników IBL należących do partii.
IBL nie był monolitem: w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, jak ocenił Janusz Sławiński, „zaczął podlegać rozkruszeniu zespołowy stan ducha iblowców”. Jak uważał dalej Sławiński, tego powodem było „pojawienie się w życiu publicznym […] działalności dysydenckiej, różnych form zbiorowego protestu wobec polityki władz, drugiego obiegu wydawniczego […]. Jedni z kolegów angażowali się w tego rodzaju aktywność, inni zachowywali rezerwę, a jeszcze inni mieli za złe działających, że ci rzekomo szkodzą interesom Instytutu. Rozpadł się wtedy zlep powstały w okolicach marca 1968. Już nie jechaliśmy na tym samym wózku. Ludzie się podzielili na orientacje i obozy. Jedni na drugich przestali spoglądać życzliwie”.
Iblowcy, jak to określił Włodzimierz Bolecki, „nurzali się” w działalności opozycyjnej jeszcze przed powstaniem Solidarności, dzięki czemu w 1980 r. okazali się bardzo dobrze przygotowani do zbiorowej walki o swoje prawa w ramach związku zawodowego.
Autorka przytoczyła słowa gen. bryg. Adama Krzysztoporskiego, dyrektora Departamentu III MSW, który podkreślał, że „z racji udziału niektórych pracowników […] w różnego rodzaju akcjach protestacyjnych inspirowanych przez elementy antysocjalistyczne wysuwane jest twierdzenie, iż w ostatnim okresie IBL staje się swoistym +centrum działalności opozycyjnej+. Osoby podtrzymujące to twierdzenie sumują nazwiska wszystkich, którzy w ciągu ostatnich kilku lat występowali w charakterze oponentów przy różnych okazjach, a więc – poczynając od listu w sprawie zmian Konstytucji PRL, a kończąc na działalności TKN. Sumowanie daje w efekcie dosyć obszerną listę pracowników IBL. Nie świadczy to jednak, że IBL jest +centrum działalności opozycyjnej+, gdyż placówka ta nigdy nie była i nie jest miejscem organizowania takiej działalności”.
Pracownicy IBL, jak zauważa Błażejowska, „rozkręcili się” jesienią 1989 r. 3 września utworzyli jedną z pierwszych Komisji Zakładowych Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego.
Po wprowadzeniu stanu wojennego grupa iblowców trafiła do ośrodków odosobnienia. Uczestnicy dotychczasowych inicjatyw związkowych czy opozycyjnych, którzy nie chcieli zrezygnować ze swojej aktywności, musieli zacząć działać w konspiracji. W połowie lat osiemdziesiątych doszło również do nieudanej próby zwolnienia wybranych osób z pracy.
„W odniesieniu do dziejów opozycji antyreżimowej w IBL wyraźną cezurę stanowi dopiero 10 listopada 1988 r. Tego dnia instytutowa +Solidarność+ zaczęła działać znowu jawnie” – pisze Błażejowska.
Jak ocenia to sama autorka, podsumowując opisane antyreżimowe inicjatywy uczestników środowisk naukowych i twórczych w latach 1956–1989, siłą, której władza bała się realnie, byli jednak wychodzący na ulice pracownicy wielkich zakładów przemysłowych.
Książka „Opozycja antyreżimowa w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w latach 1956–1989” Justyny Błażejowskiej ukazała się nakładem Oficyny Wydawniczej Volumen oraz Instytutu Pamięci Narodowej.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/