Sensem oczyszczenia przestrzeni publicznej z pozostałości komunizmu jest zablokowanie w Polsce gloryfikacji zbrodniczego reżimu, który przyniósł Polakom oraz innym narodom miliony ofiar - podkreśla historyk, dr Maciej Korkuć. Jego zdaniem, na Radzie Warszawy ciąży ogromna odpowiedzialność.
"Dekomunizacja polskiej przestrzeni publicznej to realizacja państwowego obowiązku szacunku dla pamięci o ofiarach totalitaryzmu oraz o skutkach komunistycznego zniewolenia, jakie narzucił Polsce Związek Sowiecki w XX wieku" - powiedział PAP historyk dr Maciej Korkuć, który kieruje w IPN Biurem Upamiętniania Walk i Męczeństwa w Krakowie.
"Ustawa z 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego została przyjęta przez Sejm niemal jednogłośnie, aby chronić Polskę przed gloryfikacją komunistycznych i narodowo-socjalistycznych systemów totalitarnych. Okupacja niemiecka, sowiecka i komunizm przyniosły miliony ofiar, cierpienie i oczywiste zło, którego ślady kładą się cieniem także na czasy nam współczesne. Tak jak nie ma w Polsce pomników Hitlera, Stalina czy Lenina tak i nie powinno być nazw ulic, które propagują narzędzia ich polityki wymierzonej w naszą wolność" - podkreślił.
W ocenie dr. Korkucia, który od wielu lat zajmuje się problemem dekomunizacji przestrzeni publicznej, mimo zamieszania, w Warszawie ustawa o dekomunizacji spełniła swoją rolę. "Wiele gmin skorzystało ze specjalnych zapisów ustawy, która likwidowała uciążliwość zmian nazw dla mieszkańców, m.in. likwidując obowiązek zmiany adresów w dokumentach. W okresie jej obowiązywania ponad dwa tysiące dwieście nazw zostało zmienionych całkowicie lub zmieniono ich charakter poprzez zlikwidowanie odniesień do systemu totalitarnego" - powiedział badacz, przypominając o likwidacji ulicy Dzierżyńskiego w gminie Łubnice (woj. łódzkie)
"Tylko część decyzji wojewodów została zaskarżona w obronie komunistycznych patronów. W realizacji wszystkich celów nie pomagają budzące wątpliwości, a niekiedy wewnętrznie sprzeczne decyzje sądów administracyjnych" - dodał.
"Warszawa jest przypadkiem szczególnym. Byłoby nieszczęściem, gdyby dzisiejsze spory polityczne wzięły górę nad szacunkiem dla pamięci narodowej. Czy naprawdę będziemy świadkami tego, że w roku świętowania stulecia niepodległości, zniszczonej w 1939 roku właśnie przez dwa totalitaryzmy, polska stolica przywróci nazwy komunistycznych patronów? A przecież stolica - miasto tak mocno naznaczone totalitarnym zniewoleniem - powinna być wzorem dla mniejszych miejscowości a nie skansenem komunistycznej propagandy" - podkreślił.
"Nie da się pogodzić szacunku wobec stojącego przed Sejmem pomnika ku czci Polskiego Państwa Podziemnego z wyrazami hołdu dla działaczy i formacji stalinowskich, takich jak Armia Ludowa. Elementarna wiedza o historii pokazuje, że AL podlegała rozkazom z Moskwy, była jednym z narzędzi polityki Stalina wymierzonej przeciw niepodległości Polski. AL-owcy pomagali w aresztowaniach żołnierzy AK, potem współtworzyli UB i inne formacje aparatu represji, który mordował ludzi Polskiego Państwa Podziemnego" - przypomniał dr Korkuć.
W ubiegłym tygodniu Naczelny Sąd Administracyjny podtrzymał uchylenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie ponad 40 zarządzeń wojewody o zmianach nazw ulic w Warszawie w związku z ustawą dekomunizacyjną - w tym w sprawie zmiany al. Armii Ludowej na ul. Lecha Kaczyńskiego. Uchylenia zmian tych nazw są więc prawomocne. NSA w uzasadnieniu swych orzeczeń wskazał, że WSA prawidłowo uznał, iż zarządzenia wojewody o zmianach nazw ulic podjęto z naruszeniem przepisów, zaś sporządzenie opinii IPN - na której oparto te zarządzenia - było niewłaściwe.
Z takim stanowiskiem nie zgadza się IPN, który zwraca uwagę, że orzeczenia sądów administracyjnych związane są z argumentacją merytoryczną sądów, wprost odnoszącą się do oceny danej postaci lub formacji historycznej, a nie dotyczą - jak przekonują sędziowie - jedynie uchybień formalnych. Uwagę na to zwrócił we wcześniejszej rozmowie z PAP dyrektor Biura Upamiętnień Walk i Męczeństwa IPN Adam Siwek, który ocenił, że podstawą decyzji sądów nie są wady formalne zarządzeń wojewodów.
"IPN bardzo starannie wskazał w swoich opiniach powody, dla których daną postać historyczną, organizację partyjną, czy formację wojskową należy uznać za propagującą komunizm. Trudno pogodzić się z orzeczeniami sądów administracyjnych, które wyraźnie stoją w konflikcie z ekspertyzami historyków" - powiedział Siwek.
Wymownym przykładem jest - według historyka - zakwestionowanie przez WSA w Warszawie zmiany nazwy al. Armii Ludowej, będącej częścią Trasy Łazienkowskiej, na ul. Lecha Kaczyńskiego. "To rażący przykład, bo jeżeli dla sądu Armia Ludowa nie jest symbolem komunizmu, jeżeli nie wiąże się z ideologią komunistyczną, to, co w takim razie takim symbolem może być?" - mówił szef pionu upamiętnień IPN.
Zgodnie z ustawą dekomunizacyjną samorządy miały czas do 2 września 2017 r. na zmianę nazw propagujących komunizm.
W Warszawie w wyniku decyzji NSA oprócz uchylenia zmiany al. Armii Ludowej na ul. Lecha Kaczyńskiego prawomocne stały się m.in. uchylenia zmian nazw ze Stanisława Wrońskiego na Anny Walentynowicz, Małego Franka na Danuty Siedzikówny "Inki", Zygmunta Modzelewskiego na Jacka Kaczmarskiego, 17 Stycznia na Komitetu Obrony Robotników, Teodora Duracza na Zbigniewa Romaszewskiego, Stanisława Kulczyńskiego na Rodziny Ulmów, Leona Kruczkowskiego na Zbigniewa Herberta, Antoniego Kacpury na Stefana Melaka oraz Hanki Sawickiej na Zofii Kossak-Szczuckiej.
NSA nie wykluczył, że w niektórych przypadkach - np. alei Armii Ludowej - można by uznać, że nazwy propagują komunizm, ale należało to wskazać w opinii, tymczasem było w niej tylko "zestawienie zbiorcze nazw i lakoniczne stwierdzenie, że podpadają pod ustawę".
Instytut Pamięci Narodowej - po wyroku NSA - zaapelował do władz Warszawy, by w poczuciu obywatelskiej odpowiedzialności i niezależnie od bieżących sporów politycznych odstąpiły od przywracania nazw ulic zmienionych na podstawie tzw. ustawy dekomunizacyjnej. Według IPN są procedury, które to umożliwiają. IPN przypomniał też, że w związku z ustawą dekomunizacyjną dokonano przeglądu prawie 270 tys. nazw ulic, placów i skwerów w całym kraju i udzielono ponad tysiąca odpowiedzi na pytania dotyczące ustawy, poszczególnych patronów i zasad postępowania Instytutu w różnych problematycznych przypadkach.
Z kolei wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera w poniedziałek zwrócił uwagę, że to, co stanie się ze zdekomunizowanymi ulicami po wyroku NSA, zależy tylko od władz Warszawy. "Procedura została zakończona. (...) To, co jest dalszym, to decyzja m.st. Warszawy. Oni otrzymają, tak samo, jak Urząd Wojewódzki, wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego i do tego będą się odnosili.(...) Tylko od radnych zależy, co uczynią z tymi ulicami" - tłumaczył.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/aszw/