95 lat temu, 1 lipca 1925 r., wybuchła polsko-niemiecka wojna handlowa. Trwała 9 lat i przyniosła Polsce mnóstwo korzyści. Pretekstem był węgiel, ale gra toczyła się o znacznie większą stawkę: o to, czy uda się zdestabilizować młode państwo polskie i wymusić na nim zmianę granic.
Między wojną a wojną
„Odrzucam pomoc dla Polski, nawet wobec niebezpieczeństwa, że może zostać pochłonięta. Przeciwnie – liczę na to” – mówił szef niemieckiego Sztabu Generalnego w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Nie był to wcale głos skrajny. Niemcy nie mogli się pogodzić z tym, że ich państwo po ponad 100 latach zostało podzielone, a od Prus oddzielał je polski korytarz. Połączenie obu rozdzielonych części stało się jednym z priorytetów niemieckiej polityki międzywojennej.
Po zwycięstwie Polski nad bolszewikami, nadzieje niemieckie na militarne rozwiązanie problemu praktycznie prysły. Nadal jednak popularna była teza, że Polska jest państwem „sezonowym” (Saisonstaat). Według jej zwolenników kraj miał się rozpaść z powodu kryzysu wewnętrznego – politycznego, finansowego czy wreszcie gospodarczego.
Początkowo polska gospodarka była chroniona przez Traktat wersalski oraz Konwencję genewską o Górnym Śląsku. Ten pierwszy dokument narzucał klauzulę najwyższego uprzywilejowania na wymianę towarową z państwami Ententy, w tym z Polską, zaś drugi ochraniał rynek wydobywczy. Tyle że ustalenie przestały obowiązywać w 1925 r. Niemcy tylko na to czekali.
Republika weimarska miała w ręku mocne karty. Odbierała blisko połowę polskiego eksportu i aż 80 proc. wydobywanego w Polsce węgla. Sama od Polski praktycznie nie była zależna (zaledwie 10 proc. eksportu).
Stosunki handlowe z większością aliantów Niemcy uregulowali już w 1924 r. Ale Polsce postawili dodatkowe polityczne warunki – m.in. przyznania klauzuli najwyższego uprzywilejowania dla handlu i przemysłu niemieckiego, a także korekty granic.
Rząd polski ultimatum odrzucił. „Wziąłem zaś pod uwagę to, że jeżeli Niemcy chcą nam wojnę wypowiedzieć, to nasza uległość wobec nich wcale nas od tej wojny nie ochroni. (...) Strategia ich bowiem jest znana i ustalona. Ustąpić Niemcom i przejść nad zamknięciem granicy dla węgla Górnośląskiego do porządku dziennego, zgodzić się na to, by Niemcy, które wówczas kupowały węgiel angielski, zabroniły kupować węgiel Polski, byłoby to dać Niemcom dowód, że my się boimy zmierzyć z nimi nasze siły” – pisał we wspomnieniach ówczesny premier Władysław Grabski.
W odpowiedzi Niemcy ogłosiły zakaz zakupu polskiego węgla. Polacy nie pozostali dłużni. „Na zakaz wwozu do Niemiec węgla Górnośląskiego odpowiedzieliśmy szeregiem zakazów wwozu ze strony Niemiec. Niemcy odpowiedzieli na to swoją listą innych zakazów, my również wnieśliśmy naszą listę. Niemcy jeszcze raz odpowiedzieli dalszą listą, my także. Nasza odpowiedź pozostała ostatnią. Niemcy już nie mieli co dalej odpowiadać, bo dalsze zakazy wwozu do nich z Polski byłyby dla nich więcej niż dla nas szkodliwe” – wspominał Grabski.
Początkowo konflikt uderzył w Polskę, a szczególnie w Śląsk bardzo gwałtownie. Niemieckie zakazy dotyczyły ponad 50 proc. dotychczasowego eksportu, dla drugiej strony spadek ograniczył się zaledwie o 3 proc.
Efekt? Niemieckie uderzenie ekonomiczne spowodowało, że polska produkcja skurczyła się o 20 proc. Skokowo spadła wartość złotego, za to mocno wzrosła inflacja i deficyt budżetowy. Do tego – szczególnie w województwie śląskim – znacząco zwiększyło się bezrobocie.
Przez Polskę przetoczyła się fala strajków, a w listopadzie ofiarą wojny stał się sam Grabski, który wraz z rządem podał się do dymisji. Kryzys gospodarczy i finansowy oraz permanentny chaos polityczny doprowadziły w maju następnego roku do przewrotu majowego. Wydawało się, że plan Niemiec – tym bardziej, że działaniami dyplomatycznymi zablokowali udzielenia Polsce kredytu – przynosi efekty.
Ale nawet w Niemczech nie wszyscy wierzyli w powodzenie. „Jeszcze nigdy w historii konsorcjum finansowe nie zdołało zmusić suwerennego państwa do ustępstw terytorialnych” – pisał Ulrich Karl Paul Rauscher. Niemiecki poseł w Warszawie od początku był przeciwny wojnie handlowej. Uważał, że dla Niemiec lepszą drogą będzie podpisanie traktatu handlowego i rozpoczęcie ekspansji gospodarcze przez ichnie firmy.
Węgiel płynie
„Rozważając ogólną sytuację Polski i Niemiec, zdawałem sobie z tego sprawę, że Polska, której połowa przywozu i wywozu przypadała na Niemcy ulegnie w razie wojny celnej silniejszemu wstrząsowi od Niemiec (...). Ale rozumiałem również, że dla naszego bezpieczeństwa i niezależności gospodarczej jest rzeczą ważną, abyśmy właśnie ten stosunek zbytniego uzależnienia gospodarczego od Niemiec zmienili i weszli w kontakt bliższy z innemi krajami” – pisał Grabski.
Wstrząs gospodarczy co prawda zmiótł jego rząd, ale kolejne gabinety poszły wyznaczonym przez Grabskiego kierunkiem. Pomógł m.in. spadek wartości złotego, co spowodowało, że łatwiej było znaleźć chętnych na polskie towary.
Paradoksalnie najmniejszym problemem okazał się zbyt węgla, choć Niemcy odbierały aż 6 mln ton rocznie. Głównym odbiorcą „czarnego złota” stała się Wielka Brytania (w ich kopalniach w tym czasie trwały strajki), węgiel popłynął też do krajów skandynawskich i Włoch, które obniżyły taryfy przewozowe. W efekcie już w 1926 r. Polska wyeksportowała o 3 mln ton węgla więcej niż w 1924 r. Popyt na polski węgiel był tak duży, że Polskie Koleje wypożyczyły z kilku krajów ponad 5 tys. węglarek. Eksport węgla zwiększał się zresztą z roku na rok.
Zmiana kierunków eksportu wymusiła zmiany w transporcie. O ile w 1925 r. tylko 7 proc. węgla szło przez Gdańsk, to już trzy lata później było to 40 proc., do tego trzeba dołożyć jeszcze transporty z portów niemieckich w Szczecinie, Hamburgu czy Bremie.
Konsekwencja zmienionego trendu mogła być tylko jedna … budowa portu w Gdyni nabrała tempa. Pierwszy statek w tymczasowym porcie zacumował już w 1923 r. By jednak przystosować go do wywozu węgla potrzebnych było kilka lat. W 1929 r. Gdynia obsłużyła już 11 proc. polskiego eksportu. W kolejnych latach znaczenie portu rosło – już w 1931 r. wyprzedził Gdańsk pod względem obsłużonego importu, dwa lata później wyprzedził sąsiada także w eksporcie. Głównym towarem wysyłanym przez Gdynię był węgiel – w 1938 r. było to aż 85 proc. całego załadunku.
By miliony ton węgla popłynęły statkami trzeba było węgiel ze Śląska dowieźć. Dotychczasowe trasy były albo długie (przez Częstochowę, Koluszki i Skierniewice), albo wymagały opłat tranzytowych – bo przechodziły przez tereny niemieckie. Już jesienią 1925 r. rozpoczęto więc budowę specjalnej magistrali węglowej. Nowa trasa liczyła 552 km, została ukończona w 1932 r., ale już poszczególne odcinki pozwalały skrócić drogę nad morze. Magistrala była największą inwestycją infrastrukturalną II RP i jedną z najnowocześniejszych linii w całej Europie.
Polska też w dużej mierze uniezależniła się od wymiany z Niemcami – uruchamiano produkcje towarów dotąd wyłącznie importowanych, poszukiwano też nowych rynków np. drewno i wyroby drewniane zaczęto wysyłać do Anglii, ale też do Ameryki Południowej.
W rezultacie Niemcy z roku na rok coraz mnie liczyli się jako partner handlowy. Już w 1926 r. ich udział w eksporcie i imporcie zmniejszył się o połowę (do odpowiednio 25 i 24 proc.), 10 lat później do 14 proc.
Odcięcie polskiego Śląska od niemieckiej pępowiny spowodowało skutek przez Niemców nieoczekiwany – znacznie przyspieszyło integrację tych terenów z resztą Polski.
Te wszystkie powody zdecydowały, że polskie gazety już w 1930 r. mogły odtrąbić: „W prasie, na zebraniach, w rozmowach prywatnych Niemcy przyznają, iż rachunek strat i zysków, jakie spowodowała wojna celna, wypada znaczniej korzystniej dla Polski niż dla Niemiec. Sfery gospodarcze są zgodne co do tego, że Niemcy tę wojnę przegrały” – obwieszczał dziennik „Górnoślązak”.
W rzeczywistości wojna handlowa trwała jeszcze kilka lat, choć w 1930 r. wynegocjowana została umowa dotycząca kontyngentów importowych. Nie została ona jednak ratyfikowana przez żadną ze stron. Ostatecznie wojna zakończyła się w 1934 r. już po dojściu do władzy Hitlera. Temat ustępstw terytorialnych wrócił jednak już po kilku kolejnych latach...
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP