W 20. rocznicę katastrofy w kopalni Jas-Mos, gdzie 6 lutego 2002 wybuch pyłu węglowego zabił 10 górników, w Jastrzębiu-Zdroju upamiętniono ofiary tej tragedii. Przy ołtarzu z figurą św. Barbary w kopalnianej cechowni oraz na grobach zmarłych górników złożono kwiaty i zapalono znicze.
W poniedziałkowych uroczystościach wzięli udział przedstawiciele dyrekcji jastrzębskiej kopalni (dziś działającej pod szyldem Jastrzębie-Bzie), członkowie zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, związkowcy, a także koledzy ofiar katastrofy. Pamięć zmarłych uczcili również jastrzębscy samorządowcy.
"6 lutego 2002 roku na ówczesnej KWK Jas-Mos, 700 metrów pod ziemią, pył węglowy wybuchł dwukrotnie... Całe miasto wstrzymało oddech. A wraz z Jastrzębiem - cała Polska. Życie straciło 10 górników. 2 zostało rannych. Pod bramą kopalni spotykały się zrozpaczone żony, matki, dzieci i przyjaciele górników. Przed kopalnią i urzędem miasta płonęły znicze. Jastrzębianie składali kwiaty. Przewiązane czarnymi wstęgami flagi opuszczono do połowy" - wspominała w mediach społecznościowym prezydent Jastrzębia-Zdroju Anna Hetman.
"Dziś, po 20 latach od tej tragedii, składam hołd ofiarom jednego z najstraszniejszych wypadków w historii górnictwa" - napisała prezydent miasta, podkreślając, iż ofiary wybuchu: Andrzej Chwolka, Wiesław Głowacki, Jacek Gojny, Ryszard Honisz, Andrzej Jurkiewicz, Kazimierz Knieżyk, Mirosław Kogut, Radosław Lis, Stanisław Mazur i Bogdan Różański, pozostają w pamięci mieszkańców Jastrzębia-Zdroju.
Dyrektor kopalni Jastrzębie-Bzie Łukasz Szlązak przypomniał podczas poniedziałkowej uroczystości, że wybuch w kopalni Jas-Mos był największą katastrofą w historii Jastrzębskiej Spółki Węglowej i należy do największych tragedii w polskim górnictwie węgla kamiennego.
Do wypadku doszło 6 lutego 2002 r. przed piątą rano w chodniku położonym ok. 700 metrów pod ziemią, podczas prac strzałowych. W chwili eksplozji w strefie wybuchu było 47 górników. 37 osób udało się od razu wyprowadzić na powierzchnię. Dwaj górnicy zostali ranni - jeden był poparzony, drugi miał złamany bark. Nie udało się uratować 10 górników, którzy byli najbliżej wybuchu. Najmłodszy miał 28, najstarszy 43 lata.
Prowadzone przez dziewięć miesięcy śledztwo prokuratury rejonowej w tej sprawie zostało umorzone "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa". Później Prokuratura Okręgowa w Gliwicach nakazała wznowienie postępowania, nakazując pogłębienie materiału dowodowego. W sierpniu 2003 r. śledztwo zostało ponownie umorzone. Nowa ekspertyza potwierdzała wcześniejsze ustalenia i wnioski, że gdyby roboty strzałowe były prowadzone zgodnie z zasadami, nie doszłoby do wypadku, mimo stwierdzonych w kopalni nieprawidłowości. Uznano, że wybuch nie mógł mieć żadnej innej przyczyny niż prowadzone przez górników prace. Prokuratura uznała, że wypadek był spowodowany przez błąd człowieka, a nie siły natury. Stwierdzono, że winę za spowodowanie wybuchu ponosi jedna z osób, które w nim zginęły.
Komisja nadzoru górniczego badająca przyczyny tragedii uznała, że do wybuchu pyłu węglowego doszło z powodu naruszenia przepisów i elementarnych zasad prowadzenia robót górniczych, m.in w zakresie prowadzenia tzw. prac strzałowych. Z ustaleń komisji wynikało, że gdyby nie nieostrożność i złamanie przepisów przez same ofiary wypadku, prawdopodobnie nie doszłoby do tragedii.
Śledztwo potwierdziło, że w kopalni były nieprawidłowości - niedostatecznie neutralizowano pył węglowy. Zgodnie z zasadami ilość materiału niepalnego w pyle musi wynosić przynajmniej 80 proc., tymczasem próbki pobrane po katastrofie wykazały, że stężenie materiału niepalnego w pyle węglowym wynosiło tylko niespełna 22,3 proc. Prokuratura uznała jednak, że nie ma związku przyczynowego między tymi zaniedbaniami a wybuchem, w którym zginęli górnicy.
Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku zastosował sankcje wobec 11 osób z kierownictwa i dozoru ruchu kopalni Jas- Mos. Powodem był brak należytego nadzoru lub nieprzestrzeganie przepisów.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ aszw/