Były król Rumunii Michał, zdetronizowany w 1947 roku przez komunistów, otrzymał w czwartek w dniu swych 91. urodzin prezent w postaci nadania jego imienia jednemu z placów w centrum Bukaresztu. Prawicowy prezydent Traian Basescu skrytykował Michała za podpisanie oficjalnego aktu abdykacji przed wyjazdem z kraju i nie był obecny w parlamencie, gdy w ubiegłym roku wygłaszał on tam swe pierwsze przemówienie po powrocie z emigracji. Natomiast lewicowy rząd rumuński traktuje byłego monarchę z większą przychylnością.
"Wyślijmy mu najserdeczniejsze życzenia urodzinowe i szczere gratulacje za to, co zdziałał dla Rumunii na przestrzeni dziejów. Król Michał I jest żyjącym symbolem Rumunii" - napisał na swej stronie w Facebooku premier Victor Ponta.
Urodzony w 1921 roku w zamku Peles w Karpatach monarcha jest członkiem dynastii Hohenzollern-Sigmaringen i kuzynem królowej brytyjskiej Elżbiety II. W 1944 roku uczestniczył w puczu, który spowodował obalenie proniemieckiej dyktatury marszałka Iona Antonescu i przejście Rumunii do antyhitlerowskiej koalicji.
Po upadku komunizmu w 1989 roku nowe rumuńskie władze przez dłuższy czas blokowały podejmowane przez Michała próby powrotu do ojczyzny, obawiając się politycznej konkurencji z jego strony. Działania te animował przede wszystkim ówczesny lewicowy prezydent Ion Iliescu.
Były król mógł odwiedzić Rumunię dopiero w 1992 roku, a w pięć lat później rząd przywrócił mu rumuńskie obywatelstwo. Swój czas dzieli obecnie między Szwajcarię i kraj ojczysty, gdzie ma dwie rezydencje, przysługujące mu na mocy decyzji parlamentu jako dawnej głowie państwa.
Michał cieszy się sympatią wielu Rumunów, ale idea przywrócenia monarchii nie ma większego poparcia społecznego. (PAP)
dmi/ mc/