Najlepsze krepliki (pączki) w Beskidach smaży gaździna z Wisły Elżbieta Szajtauer. Taki jest werdykt jurorów organizowanego w Tłusty Czwartek finału konkursu, który zorganizowało Wiślańskie Centrum Kultury – podaje szefowa ośrodka Katarzyna Czyż-Kaźmierczak.
Do konkursu zgłosiło się 19 osób i instytucji. Żeby wziąć w nim udział należało spełnić przede wszystkim ostre kryteria dotyczące receptury. Beskidzkie krepliki muszą być smażone na smalcu, nadziane powidłami śliwkowymi i mieć w sobie odrobinę spirytusu.
„Każdy ma swój sposób na zrobienie beskidzkich kreplików. Myślę, że robię je tak, jak każda wiślańska gaździna. Może to kwestia składników, dobrego wyrobienia i temperatury, bo pączki lubią ciepło. To też jest kwestia szczęścia, bo przecież krepliki nie zawsze wychodzą. Te konkursowe robiłam dzisiaj o 3:30 rano” – powiedziała laureatka głównej nagrody, Elżbieta Szajtauer.
Zwyciężczyni dodała, że w domu robi krepliki - ku uciesze bliskich - dość często. Jeszcze częściej piecze jednak tradycyjny wiślański kołocz. „Mój mąż bardzo lubi ciasto drożdżowe” – wyjaśniła.
Drugie miejsce w konkursie zajęły ex aequo Ewa Szalbot i Barbara Koczwara z Wisły.
Konkurs, które zorganizowało Wiślańskie Centrum Kultury, odbył się po raz dziesiąty, ale po kilkuletniej przerwie. „Uznaliśmy, że to tak ciekawa inicjatywa, że warto ją kontynuować. W tym roku postanowiliśmy nieco rozszerzyć formułę: oceny dokonało jury, w skład którego weszli przedstawiciele wszystkich gmin skupionych w Beskidzkiej Piątce” – powiedziała Katarzyna Czyż-Kaźmierczak.
„Beskidzka Piątka” to porozumienie pięciu położonych obok siebie beskidzkich gmin – Brennej, Istebnej, Szczyrku, Ustronia i Wisły, które wspólnie promują swoje walory turystyczne.
W jury zasiedli: Sabina Bugaj ze Szczyrku, Katarzyna Macura z Brennej, Kinga Bałazy z hotelu Aries w Wiśle, Łukasz Sitek z Ustronia oraz Barbara Juroszek z Istebnej. Podczas konkursu i degustacji przygrywała kapela zespołu regionalnego z Wisły. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/aszw/