Prawdziwy gigant literatury - powiedział o nim w czwartą rocznicę śmierci Bronisław Maj w 2018 roku. 26 grudnia 2014 r. zmarł w swoim domu w Newtonville na przedmieściach Bostonu badacz literatury, poeta, krytyk i tłumacz Stanisław Barańczak.
„Zdołał tyle zrobić” - ocenił Maj w audycji „Czytanie na śniadanie” w Polskim Radiu. „To jest fantastyczna twórczość jego własna, bez której nie byłoby nowofalowego przełomu, nie byłoby nowego języka w całej polskiej poezji. To są niezwykłe i najprawdopodobniej najwybitniejsze w całej polskiej literaturze przekłady; to jest przecież cały Szekspir - wszyscy angielscy i amerykańscy najważniejsi poeci; to jest Brodski, to jest Mandelsztam, to są wreszcie eseje, książki publicystyczne, książki programowe, książki monograficzne - jak choćby o Herbercie” - wyjaśnił. „To są tłumaczenia nawet zabawnych, lekkich, śmiesznych tekstów - aż po Johna Lennona i Ogdena Nasha” - przypomniał. "To jest wreszcie uwielbiana przez niego ta poezja niepoważna, którą zawarł w wielu zbiorach; przypomnę >>Fioletowa krowa<<, >>Zwierzęca zajadłość<<, >>Geografioły<< - to są wymyślone przez niego gatunki literackie” - podkreślił. „I poszczycę się, że dla mnie wymyślił specjalny gatunek, który nazywał się >>Maja faje<<, a jego istota polegała na tym, że ja nigdy fajki nie paliłem" - dodał urodzony w Łodzi krakowski poeta, eseista i satyryk.
„Gdyby brać pod uwagę wyłącznie proporcje czasowe, można by powiedzieć, że jestem właściwie tłumaczem, natomiast poetą tylko bywam, i to znacznie rzadziej niż zapewne miał na myśli Norwid.”
„Gdyby brać pod uwagę wyłącznie proporcje czasowe, można by powiedzieć, że jestem właściwie tłumaczem, natomiast poetą tylko bywam, i to znacznie rzadziej niż zapewne miał na myśli Norwid” - powiedział Stanisław Barańczak Piotrowi Szewcowi w książce pt. „Wolność i współczucie” (2002).
Zdaniem Antoniego Libery, nie można rozdzielać twórczości poetyckiej i translatorskiej Stanisława Barańczaka. „Jego olbrzymi dorobek translatorski był częścią jego twórczości poetyckiej” - ocenił. „Jego tłumaczenia na ogół są bezbłędnie osadzone w polszczyźnie i gdybyśmy nie wiedzieli, że są to przekłady, te utwory mogłyby funkcjonować jako zupełnie oryginalne” - podkreślił Libera.
„Człowiek i poeta na wskroś etyczny” mówił w Polskim Radiu (2014) prof. Włodzimierz Bolecki. „Najważniejsza była dla niego uczciwość poznawcza. Chodziło nie tylko o mówienie prawdy, lecz także o stosunek do drugiego człowieka oraz do używanego języka” - wyjaśnił. „Barańczak wydał wojnę językowi jako narzędziu zniewolenia” - podkreślił.
Stanisław Barańczak urodził się 13 listopada 1946 r. w Poznaniu w rodzinie lekarzy. Jego o półtora roku starszą siostrą jest Małgorzata Musierowicz - autorka „Jeżycjady” (Co to takiego „Jeżycjada” wyjaśniać chyba nie trzeba?! - PAP). Po maturze, zdanej w I Liceum Ogólnokształcącym im. Karola Marcinkowskiego, zaczął studia polonistyczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Debiutował w roku 1965 w miesięczniku „Odra” wierszem „Przyczyny zgonu”.
W 1968 r. ukazał się pierwszy tomik wierszy Barańczaka zatytułowany „Korekta twarzy” - został wówczas uznany za jednego z czołowych poetów pokolenia tzw. Nowej Fali. Był autorem manifestu pokoleniowego pisarzy, którzy debiutowali po 1968 roku („Nieufni i zadufani”). W swoich wierszach Barańczak kreował nową poetykę, zwaną później poetyką nowofalową, którą cechowały nieufność wobec języka propagandy, operowanie konkretami, zakorzenienie tekstu w realiach społecznych. Barańczak, wraz z Ryszardem Krynickim, należał do grupy „Próby” stanowiącej "lingwistyczny odłam" pokolenia ’68. Jako poeta-lingwista przyznawał się do fascynacji wierszami Mirona Białoszewskiego oraz Tymoteusza Karpowicza.
Kolejne tomiki wierszy Barańczaka to: „Jednym tchem” (1970), „Dziennik poranny” (1972), „Ja wiem, że to niesłuszne” (1977), „tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu” (1980). „Myślę, że to, co było najlepsze w poezji tak zwanego pokolenia '68 wynikało z powolnego uświadamiania sobie przez nas, że poezja zawsze jest protestem - z reguły bezsilnym, ma się rozumieć. Ale ten protest nie może się sprowadzać tylko do kwestionowania. Ma szansę uzyskać jakieś znaczenie tylko wtedy, gdy wynika z generalnej akceptacji życia i rzeczywistości” - powiedział Barańczak Gabrieli Łęckiej w książce „Salon Literacki” (2000).
Jako krytyk literacki Barańczak dał się poznać cyklem „Książki najgorsze” - publikowanym początkowo na łamach krakowskiego dwutygodnika „Student” pod pseudonimem Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiewicz - w którym opisywał, często złośliwie, „grafomańską florę literacką PRL-u pompowanych ekstra przydziałami papieru i politycznym wsparciem ówczesnych decydentów” - jak to określił po latach.
„To była - jak go nazywał Czesław Miłosz - jednoosobowa armia. Bo Stanisław Barańczak pisał tyle ile napisał, jednocześnie niesłychanie wiele robił, działał, dla popularyzowania polskiej literatury.”
„Nagłówek został oczywiście ściągnięty od Antoniego Słonimskiego, który dokładnie pół wieku temu prowadził pod tym tytułem w >>Wiadomościach Literackich<< przegląd bieżących osiągnięć polskiej grafomanii” - czytamy we wstępie przewrotnie zatytułowanym „Zamiast wstępu” książki wydanej po raz pierwszy nakładem drugoobiegowego wydawnictwa Kos (1981). „Jak wiadomo i w tej dziedzinie uczyniono od czasów przedwojennych znaczny krok naprzód, toteż reaktywowanie rubryki wydaje się nam nakazem chwili" - dodano. "W ciągu zaledwie ośmiu miesięcy ukazywani się cyklu obaj pamfleciści zdołali zmieszać z błotem prawie 30 nowości książkowych o łącznym nakładzie ponad 2 milionów egzemplarzy, m.in. dzieła tak popularnych autorów jak J. Bronisławski, A. Kłodzińska, J. Edigey, S. Fleszarowa-Muskat. B. Nawrocka-Dońska, Z. Zeydler-Zborowski” - podkreślono.
Recenzje Barańczaka wywoływały niekiedy „twórczy rezonans” krytykowanych autorów. Głównym bohaterem negatywnym powieści milicyjnej pt. "Taniec szkieletów" - opublikowanej przez wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej w nakładzie 120 tys. egzemplarzy - Anna Kłodzińska uczyniła niejakiego Barańczaka. „Jest jednak nie tyle cynicznym graczem politycznym, co zwyczajnym przemytnikiem platyny. Jest również pederastą i nosi starotestamentowe imię Jakub” - napisali Trzymałko i Dzierżankiewicz.
Podczas poznańskich studiów Barańczak był kierownikiem literackim studenckiego teatru Ósmego Dnia. Po ich ukończeniu został asystentem, a w 1973 r. po obronie rozprawy pt. „Język poetycki Mirona Białoszewskiego" przygotowanej pod opieką prof. Jerzego Ziomka (1924-90) uzyskał stopień doktora i awans na adiunkta w UAM. W grudniu 1975 roku podpisał protest intelektualistów przeciwko zmianom w Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, które ograniczały suwerenność Polski („List 59”). Naturalną koleją rzeczy we wrześniu 1976 roku stał się współzałożycielem Komitetu Obrony Robotników (KOR). „W konsekwencji został zwolniony z uczelni, objęty zakazem publikacji (w prasie publikował niekiedy pod pseudonimami) a ponadto skazany na karę więzienia w zawieszeniu w sfingowanym procesie karnym” - przypomniał dr Rafał Marek na stronie poezja.org.pl. Był w kolegium redakcyjnym „Zapisu” - pierwszego pisma literackiego w bloku sowieckim wydawanego poza cenzurą - w świetle ówczesnego prawa PRL nielegalnie. Po sierpniu 1980 roku, wskutek interwencji „Solidarności”, Barańczak odzyskał swoje stanowisko na Uniwersytecie w Poznaniu. W marcu 1981 roku Barańczak wyjechał do Stanów Zjednoczonych z wykładami o literaturze polskiej. Po wprowadzeniu stanu wojennego pozostał w USA - na wydziale slawistyki Harvard University w Cambridge wykładał literaturę polską. W roku 1982 otrzymał tytuł doktora honoris causa Curry College w Milton (Massachusetts). Był kibicem drużyny koszykarskiej Celtics Boston - osiemnastokrotnego obecnie tryumfatora National Basketball Association.
W latach 90. ukazały się kolejne tomiki wierszy Barańczaka, „Podróż zimowa” (1994) i „Chirurgiczna precyzja” (1998) – który przyniósł autorowi literacką nagrodę NIKE w 1999 roku.
Barańczak w swoim dorobku translatorskim ma kilkanaście tomów „Biblioteczki Poetów Języka Angielskiego” takich autorów jak: Thomas Campion, John Donne, Robert Herrick, George Herbert, Henry Vaughan, John Keats, Hopkins, Emily Dickinson i Thomas Hardy. Wydał trzy antologie poezji anglosaskiej: religijnej, miłosnej i „niepoważnej” oraz amerykańską antologię „Od Whitmana do Dylana”. O swoich doświadczeniach translatorskich napisał książkę pt. „Ocalone w tłumaczeniu” (1992).
„To była - jak go nazywał Czesław Miłosz - jednoosobowa armia. Bo Stanisław Barańczak pisał tyle ile napisał, jednocześnie niesłychanie wiele robił, działał, dla popularyzowania polskiej literatury” - powiedział Bronisław Maj. „To były nie tylko przekłady z polskiej literatury na angielski, ale to było także walczenie o to, by polscy poeci byli obecni w świadomości literackiej w Ameryce i na świecie. Czasem się nie wiedziało się co mu się zawdzięcza - zawdzięczaliśmy mu bardzo bardzo wiele” - ocenił. Jego zdaniem, bez przekładów Barańczaka nie byłoby literackiego Nobla dla Wisławy Szymborskiej.
Poetka Julia Hartwig (1921-2017) oceniła w rozmowie z PAP w 2014 roku, że Barańczak odgrywał bardzo ważną rolę w polskim środowisku literackim, mimo iż czynnie w nim nie uczestniczył. „Dla mnie Stanisław Barańczak był przede wszystkim poetą. Ta aura poezji z niego emanowała” - powiedziała. Jak dodała, Barańczak jednocześnie był bardzo skromny, nie nadużywał sławy ani jej znaczenia.
„Jednym z najbardziej znanych esejów Barańczaka jest esej >>Tablica z Macondo<<. Z pozoru zaczyna pisać ten tekst od tablic rejestracyjnych, jakie możemy sobie spersonalizować, by samemu wymyślić napis, który mógłby umieścić na swojej tablicy. To napis brzmiący: >>On jest<<. On, czyli być może Bóg, być może drugi człowiek, być może świat… To przeświadczenie właśnie o istnieniu, o wartościach, o nadziei, było bardzo ważne” - powiedział PAP krytyk literacki Andrzej Franaszek.
Adam Zagajewski (1945-2021) przypomniał w radiowej Trójce w 2014 roku, że Stanisław Barańczak przez wiele lat zmagał się z ciężką chorobą Parkinsona.
„Zapamiętam go jako człowieka niezwykle dowcipnego, erudytę i takiego człowieka pozytywnego, który kochał życie. To, że to życie tak go ukarało torturą choroby, to jest taka historia Hioba” - powiedział. (PAP)
Paweł Tomczyk
top/ jwo/ dki/