70 lat temu, 21 maja 1953 r., prymas Polski kard. Stefan Wyszyński przesłał Bolesławowi Bierutowi memoriał będący odpowiedzią episkopatu na ataki wymierzone w Kościół oraz próby jego podporządkowania. „Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno” – mówił polski Kościół.
9 lutego 1953 r. ogłoszony został dekret Rady Państwa o „tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych”. Dawał on przedstawicielom władzy komunistycznej w Polsce prawo kontrolowania oraz unieważnienia każdej nominacji i aktu jurysdykcyjnego Kościoła. Stwarzał również możliwość zastępowania wiernych Kościołowi duchownych posłusznymi reżimowi „księżmi – patriotami”, których komuniści uznawali za narzędzie do rozbijania jedności Kościoła i osłabiania wpływów episkopatu.
„W moim przekonaniu dekret Rady Państwa był realizacją logicznego procesu ubezwłasnowolnienia najsilniejszej instytucji społecznej w Polsce, poprzez próbę narzucenia administracyjnej kontroli polityki personalnej” – zauważa w rozmowie z PAP dr hab. Paweł Skibiński z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Jak dodaje, wcześniej Kościół został otoczony strukturą administracyjną, która miała stopniowo ograniczać jego niezależność, m.in. poprzez działania powołanego w 1950 r. Urzędu ds. Wyznań. W styczniu 1953 r. powstał także osobny Departament (XI) Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zajmujący się wyłącznie walką z Kościołem. Dr hab. Paweł Skibiński przypomina, że tak daleko idąca ingerencja w działalność Kościoła była niezgodna z obowiązującym prawem. Dekret był sprzeczny zarówno z obowiązującą konstytucją, jak i porozumieniem zawartym w 1950 r. między rządem a episkopatem. Z kolei decydowanie o sprawach wewnętrznych Kościoła przez władze państwowe obowiązywało już wówczas we wszystkich krajach podporządkowanych Związkowi Sowieckiemu.
17 lutego i 3 marca 1953 r. prymas Wyszyński spotkał się z zastępcą członka Biura Politycznego KC PZPR Franciszkiem Mazurem, odpowiedzialnym w partii za politykę wyznaniową. Zdaniem dr. hab. Skibińskiego był to jeden z przejawów strategii prymasa, który od 1949 r. „sprawdzał możliwości współistnienia z niechętnym Kościołowi systemem”. Historyk zauważa, że zaufanie prymasa wobec władz komunistycznych było bardzo ograniczone, ale nie oznacza to, że nie starał się doprowadzić do sytuacji, w której kompromisowe współistnienie byłoby możliwe. Władze komunistyczne nie szukały jednak porozumienia i zażądały publicznego potępienia przez episkopat imperializmu amerykańskiego i zgody na ingerencje w wewnętrzne sprawy Kościoła.
Odpowiedzią Episkopatu Polski na ataki ze strony reżimu komunistycznego był obszerny memoriał. Odrzucał on możliwość stosowania się do dekretu z 9 lutego i przedstawiał opisy prześladowań i szykan stosowanych wobec Kościoła. Wspominano o usuwaniu religii ze szkół, o politycznej presji, ograniczaniu wydawnictw katolickich, rozbijaniu Kościoła od wewnątrz przez tworzenie ruchu tzw. księży-patriotów, czy też wymuszaniu na duchownych ślubowań wierności państwu.
Odpowiedzią Episkopatu Polski na ataki ze strony reżimu komunistycznego był obszerny memoriał przyjęty na konferencji w Krakowie 8 maja 1953 r. Odrzucał on możliwość stosowania się do dekretu z 9 lutego i przedstawiał opisy prześladowań i szykan stosowanych wobec Kościoła. Wspominano o usuwaniu religii ze szkół, o politycznej presji, ograniczaniu wydawnictw katolickich, rozbijaniu Kościoła od wewnątrz przez tworzenie ruchu tzw. księży-patriotów, czy też wymuszaniu na duchownych ślubowań wierności państwu.
Biskupi stwierdzali w memoriale m.in.: „A gdyby zdarzyć się miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. Kto by odważył się przyjąć jakiekolwiek stanowisko kościelne skądinąd, wiedzieć powinien, że popada tym samym w ciężką karę kościelnej klątwy. Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji jako narzędzia władzy świeckiej, albo osobista ofiara - wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem, nie za co innego, tylko za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno. Non possumus! (Nie możemy)”.
Episkopat oceniając realistycznie sytuację, stwierdzał, iż nadal nie uchyla się od zgody na płaszczyźnie porozumienia z 1950 r., pod warunkiem jednak, że władze komunistyczne zmienią swoją politykę wobec Kościoła.
„Taktyka władz polegała na uwikłaniu Kościoła w pewne kompromisy. Przekazanie przez episkopat tego memoriału oznaczało zakończenie tego procesu. Wówczas komuniści przeszli do fazy jednoznacznie konfrontacyjnej” – podsumowuje dr hab. Skibiński. W ciągu kolejnych tygodni władze zaostrzyły nagonkę propagandową na Kościół, która była swoistym uzasadnieniem aresztowania prymasa.
Memoriał przekazany został Bolesławowi Bierutowi 21 maja 1953 r. przez prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego. „Taktyka władz polegała na uwikłaniu Kościoła w pewne kompromisy. Przekazanie przez episkopat tego memoriału oznaczało zakończenie tego procesu. Wówczas komuniści przeszli do fazy jednoznacznie konfrontacyjnej” – podsumowuje dr hab. Skibiński. W ciągu kolejnych tygodni władze zaostrzyły nagonkę propagandową na Kościół, która była swoistym uzasadnieniem aresztowania prymasa.
Wierni zapoznali się z treścią memoriału 4 czerwca 1953 r. w trakcie procesji Bożego Ciała w Warszawie, w której uczestniczyło ok. 200 tys. osób. Zdaniem dr. hab. Skibińskiego wierni dostrzegli wówczas w sposób jednoznaczny, że „Kościół stoi na stanowisku współistnienia z władzą, ale nie za cenę moralnego przyzwolenia na wszystkie działania władzy”. Podobną opinię wyrażał działacz opozycji demokratycznej Bohdan Cywiński, który zauważył, że „zastosowana przez komunistów wobec Kościoła w Polsce dawka terroru okazała się w tym momencie zbyt wielka, by dało się ją ukryć, zaś zbyt mała, by definitywnie zastraszyć i złamać episkopat i w efekcie podporządkować sobie cały Kościół. Oznaczało to klęskę przyjętej przez rząd kilka lat wcześniej koncepcji polityki kościelnej, klęskę tym boleśniejszą, że bynajmniej nieprzewidywaną”. Kres otwartego terroru wobec Kościoła nastąpił dopiero po uwolnieniu prymasa 28 października 1956 r. i odwołaniu dekretu z lutego 1953 r.
W ciągu kolejnych dwóch miesięcy prymas Wyszyński powtarzał stanowisko wyrażone w memoriale „Non possumus”. 26 sierpnia w kazaniu na Jasnej Górze powiedział: „Trzeba być razem z Katolickim Narodem, który doświadczeń tyle znosi. Wolę więzienie niż przywileje, gdyż cierpiąc w więzieniu, będę po stronie tych najbardziej umęczonych”. 25 września, zwracając się do warszawskich seminarzystów mówił: „Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że prymas zdradził sprawy Boże – nie wierzcie. Gdyby mówili, że prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie. Gdyby mówili, że prymas stchórzył – nie wierzcie. Gdy będą mówili, że prymas działa przeciwko narodowi i własnej Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej. Prymas nigdy nie zdradził i nie zdradzi sprawy Kościoła, choćby miał za to zapłacić życiem i własną krwią”.
Proces biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka rozpoczęty 14 września 1956 r. był kolejnym dowodem na to, że komunistyczny reżim w Polsce dąży do całkowitego zniszczenia niezależności Kościoła. W opinii dr hab. Skibińskiego ostatecznym skutkiem memoriału episkopatu było aresztowanie prymasa Wyszyńskiego, które, jak zauważa, nastąpiło wbrew sugestiom przesyłanym z Kremla. „Do aresztowania parli komuniści z Warszawy. Stalin uważał, że Polska jest krajem specyficznym ze względu na siłę Kościoła. Zakładał jednak, że reżim komunistyczny może poradzić sobie bez eskalowania tego konfliktu, dążąc do stopniowego ubezwłasnowolnienia w sposób etapowy i rozciągnięty w czasie. Moim zdaniem historiografia słusznie zauważa związek pomiędzy śmiercią Stalina a aresztowaniem prymasa kilka miesięcy później. Polskim komunistom ewidentnie puściły nerwy i zareagowali w sposób, który doprowadził do wzmocnienia społecznego autorytetu prymasa” – zwraca uwagę historyk.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp/