Gdy 23 stycznia 1919 r. wojska czeskie wkroczyły na Śląsk Cieszyński, trwało Powstanie Wielkopolskie, wojna z Ukrainą a kolejna - z bolszewikami - wisiała w powietrzu. Polski rząd stracił z oczu kwestię odzyskania Spisza i Orawy, więc górale postanowili przedstawić ją sami na Konferencji Wersalskiej.
Dotarli w tej sprawie do prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona, którego pokojowy program, realizowany na paryskiej konferencji, w 13. punkcie głosił, że niepodległa Polska ma się odrodzić w granicach etnicznych.
„To, że Polska objęła granicami także część Spisza i Orawy, było skutkiem masowego i uporczywego wysiłku górali, którzy jednoznacznie opowiedzieli się za powrotem do Rzeczypospolitej” – powiedziała PAP regionalistka z Orawy Małgorzata Liśkiewicz, twórczyni filmu dokumentalnego „Delegacja Spisko-Orawska w Paryżu” dostępnego od 5 stycznia na YouTube.
Liśkiewicz podkreśliła, że określenie „przyłączenie Spisza i Orawy do Polski”, nie oddaje sensu sytuacji.
„Trzeba mówić o powrocie do Macierzy. Nasi przodkowie byli ludnością etnicznie polską. Żyjąc w diasporze wytrwali przy polskiej gwarze oraz religii katolickiej, pomimo konsekwentnego i opresyjnego wynaradawiania przez Węgrów, Czechów i Słowaków. Wykorzystali pierwszą możliwość powrotu do Macierzy. Na wiejskich wiecach tworzyli rady narodowe i proklamowali niepodległość - zanim jeszcze do Warszawy przyjechał Piłsudski” - powiedziała. Przypomniała, że o skali zaangażowania Orawian świadczy ponad 600 zaprzysiężonych członków Tajnej Organizacji Wojskowej na Orawie w okresie okupacji czechosłowackiej (1920). A także, że w latach 1936-37 Krzyże i Medale Niepodległości otrzymało aż 110 Orawian. „Działanie na rzecz polskości Orawy było tak niebezpieczne – a zarazem tak powszechne, że dekorowano trzykrotnie częściej górali niż Polaków z innych części kraju. A przecież odznaczenia dostawali wyłącznie ci Orawianie, którzy mieszkali na ziemiach przyznanych Polsce” - wyjaśniła.
3 listopada 1918 r. Orawianie rozbroili węgierską żandarmerię i w Jabłonce zawiązali Radę Narodową. „My, Polacy na Górnej Orawie, korzystając z zasady samostanowienia narodów o sobie, po rozpadnięciu się państwa węgierskiego nie chcemy pozostawać w nowo utworzonem państwie czechosłowackim, lecz żądamy przyłączenia wszystkich polskich ziem w żupaństwach: trenczyńskiem, orawskiem i spiskiem do wielkiej, katolickiej Polski” - spisali uroczystą rezolucję.
Wieczorem obalili słupy graniczne. „Dojechaliśmy pomału na granicę galicyjsko-węgierską. Zeszliśmy wszyscy z wozu, aby usunąć słup graniczny, znak państwowości węgierskiej” - opisał ks. Ferdynand Machay z Jabłonki („Nasi gazdowie w Paryżu, Wspomnienie z podróży”, 1919).
Nazajutrz zaczęły wchodzić na Orawę i Spisz oddziały polskie. W końcu listopada 1918 r. rozpisano wybory do polskiego Sejmu Ustawodawczego na polskich częściach Orawy i Spisza. Miały się odbyć 26 stycznia 1919 r.
Upadek Austro-Węgier to również moment powstania Czechosłowacji, która miała zamiar zająć całe Górne Węgry, czyli także Czacę, Spisz i Orawę. Nadzieje na polubowne rozgraniczenie z Polską okazały się złudne, choć pod koniec 1918 r. podpisano polsko-czechosłowackie porozumienia o tymczasowych granicach na Spiszu i Orawie.
„Francuski MSZ stwierdza, że na mocy rokowań marszałka Focha Czesi mają zająć całą Słowaczyznę aż do czasu konferencji pokojowej” - napisał z Budapesztu kpt. Tadeusz Zwisłocki, delegowany na Węgry w celu zakupu amunicji, w przededniu wojny z bolszewikami. Dodał, że „nasze stanowisko wobec koalicji” wymaga wykonania tego rozkazu („Ziemia Lubelska”, 21/1919).
Do 18 stycznia 1919 r. polskie oddziały opuściły Spisz i Orawę – wkroczyły wojsko i żandarmeria czechosłowacka. Czeską okupację zainaugurował zakaz posiadania polskich druków. Aresztowano działaczy niepodległościowych, doszło do rabunków, profanacji, a nawet zabójstw; najmłodszą ofiarą był 11-letni Karol Jabłoński w Chyżnem; w innej wsi żołnierz czechosłowacki „zastrzelił dziewczynę klęczącą przy oknie i odmawiającą pacierze” (Interpelacja poselska „w sprawie gwałtów czeskich na Spiszu, Orawie, w Okręgi Czadeckim i na granicach Podhala”, 74 posiedzenie Sejmu z 21 lipca 1919 r.).
„23-go stycznia Czesi (…) rzucili się niespodziewanie z kilku dywizjami na bezbronny Cieszyn” - wspominał ks. Machay. Inwazja nastąpiła na trzy dni przed wyborami do polskiego Sejmu Ustawodawczego, które usankcjonowałyby przynależność tych ziem do Polski.
W grudniu 1918 r. przyjechała do Polski „nieoficjalna misja dla zaznajomienia się ze stosunkami w Polsce”, na czele której stał płk Harry H. Wade. Z ramienia rządu polskiego zajmował się nim prof. Kazimierz Rouppert. 5 marca Wade spotkał się z góralami ze Spisza i Orawy. „Przedostali się do Polski z wielkimi trudnościami, bo Czesi dowiedzieli się zaraz o pobycie pułkownika Wade'a, strzegli więc granicy z podwójną czujnością. Toteż gazdowie wyglądali okropnie, gdy się u mnie zjawili. Ci ze Spisza jeszcze jako tako przekradli się nocą z Jurgowa do Białki, ale Orawcy szli długo borami i puścizną" – opisał ks. Machay.
„Pułk. Wade wrócił ze Spiżu i Orawy z wrażeniem i przekonaniem o zupełnej słuszności roszczeń polskich. Wskazuje konieczność zetknięcia delegacji ludności miejscowej z misją Noulensa oraz wysłania kilku jej członków do Paryża” - czytamy w raporcie dziennym nr 3 MSZ z 10 marca 1919 r.
Delegacja górali spotkała się z premierem i ministrem spraw zagranicznych Ignacym Paderewskim, a następnie zawiozła petycję do Josepha Noulensa. „Prosimy Misję Sprzymierzonych w Warszawie o wcielenie do Polski gmin Spisza i Orawy. Wspólnota, a nawet jedność krwi, języka i religii, podobnie jak interesów ekonomicznych, zawsze łączyła nas z Polską. Obecnie tym bardziej odczuwamy swoje związki z Polską, ponieważ armia polska została odwołana ze Spisza i Orawy, a my jesteśmy skazani na dominację czeską” - napisali.
Noulens odesłał górali do Konferencji Wersalskiej. Do Paryża udali się ks. Ferdynand Machay, prof. Kazimierz Rouppert oraz Wojciech Halczyn i Piotr Borowy. Obaj gazdowie język angielski poznali na emigracji zarobkowej w USA - w Pittsburghu i w Ironton.
Piotr Borowy z Rabczyc (1858-1932), nazywany „Apostołem Orawy" i „Orawskim Ghandim”, był lokalnym autorytetem. „Nasz kościelny, pomocnik organisty, ludowy filozof, poeta, pisarz, introligator i były Amerykanin w jednej osobie” - wspominał Borowego krajan z Rabczyc, Milo Urban, słowacki pisarz i tłumacz („Zelená krv”, 1970). Wojciech Halczyn (1883-1932), gazda i robotnik leśny, pochodził z Lendaku na Spiszu. M. in. założył tam polską bibliotekę. „+Moje bogactwo. to siedmioro dzieci+ mówił często” - opisał go ks. Machay.
Delegacja przebywała w Paryżu w dniach 19 marca - 15 kwietnia.
Na konferencji paryskiej Polskę reprezentowało dwóch „delegatów pełnomocnych”: Ignacy Jan Paderewski oraz Roman Dmowski, przewodniczący Komitetu Narodowego Polskiego. Wspierało ich grono specjalistów i działaczy, w komisjach tematycznych. Problemami południowej granicy Polski zajmowała się Komisja Polityczna dla Księstwa Cieszyńskiego, Orawy i Spisza.
Delegaci spisko-orawscy - którzy przybyli jednocześnie ze Ślązakami - kilka razy usłyszeli, że „są od Spisza i Orawy dużo ważniejsze sprawy”. „Uważano nas niestety za - szkodników dla Cieszyna” - ocenił ks. Machay. Gdy 23 marca - dwa miesiące po czechosłowackiej inwazji – poszli na spotkanie z Julesem Laroche, podsekretarzem stanu we francuskim MSZ, wspólnie z przedstawicielami Cieszyńskiego, ks. Machay dostał - dosłownie - zakaz otwierania ust.
Przyjął ich też Andre Tardieu, prezes Najwyższej Komisji Terytorialnej, której członkowie mieli „wyraźne uprzedzenia do Polski, natomiast również wyraźną życzliwość dla czechów, ukrytą w fałdach jakiejś tajemnicy politycznej” - napisał członek Komisji Politycznej dla Księstwa Cieszyńskiego, Orawy i Spisza, Kazimierz Dłuski („Wspomnienia z Paryża”, 1920).
Górale zorientowali się, że na początku Konferencji Czesi wręczyli zachodnim dyplomatom sfałszowane mapy z 1919 r., na których Śląsk Cieszyński, Spisz i Orawa były oznaczone jako „etnicznie czeskie”. Zaprezentowali więc czeską mapę z 1913 r. która uwzględniała obecność tysięcy Polaków. „Zbijaliśmy czeskie kłamstwa z r. 1919-go czeską prawdą z r. 1913-go” - wspominał ks. Machay.
Po wyjściu od Tardieu, ks. Machay oświadczył, że odtąd Spiszacy i Orawianie sami będą reprezentować swój interes, nie korzystając ze ścieżek MSZ. „Wielka miłość swego kraju, jeszcze większa naszej zdeptanej polskości, strach i rozpacz z powodu niedbałości naszej dyplomacji, wycisnęły na moje wargi całą litanię (…) skarg. (…) Któż to słyszał, aby brat brata z Ojczyzny wypychał, dzięki nieśmiałości i nieudolności dyplomacji ojczystej!?” - podsumował sytuację.
Na jednym ze spotkań Borowy powiedział: „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Wysoko inteligencja zno na pewno legenda o matce św. Piotra, która się do piekła dostała”. Wyjaśnił, że Matka Boska ruszyła na ratunek matce św. Piotra. A gdy otworzyło się piekło, dusze zatracone „pochwytały się nóg, rak, ubrania matki św. Piotra, aby się wyzwolić z mąk nieczystych”. Jednak matka św. Piotra odtrąciła innych potrzebujących – i dlatego znów spadła do piekła. „Polsko! Matka Boska Częstochowska Cię cudem wyrwała z piekła niewoli” – mówił Borowy. „Jesce Cie ciągnie do zupełnej wolności. Ale i do ciebie sie przycepiaja zatracone dusycki: Gdańsk, Mazury, Górny Śląsk, Ciesyn, Spis i Orawa itd. Noze. noze, bądź ostrożno! Patrz, kto cie z piekła prowadzi, i abyś nie strzepła ze siebie te dusycki, bo bez nich nie bedzies wolna, upadnies znów do piekła niewoli” - przestrzegł.
Gazdowie, ubrani w stroje ludowe, zręcznie poruszali się w świecie wielkiej polityki. Ks. Machay zaniósł serię artykułów o Spiszu i Orawie do „Polaka” - pisma emigrantów. Temat szybko wyszedł poza środowisko polskie - ilustrowany dziennik francuski „Excelsior” zamieścił wywiad z gazdami oraz ich fotografię. „Ci dwaj delegaci ze Spisza i Orawy nie są uczonymi dyplomatami. Są to górale, prości gazdowie, którzy posiadają niewinną, ale bardzo stanowczą duszę. (…) Kochają swoje skalne Podhale, swoje zagony, swoje stada owiec, a ponad wszystko są przywiązani do swojego ubrania, w którem i do Paryża przybyli” - napisał S. Aubac.
Co prawda kolejni dziennikarze - i dziennikarki - w światowej stolicy mody więcej wypytywali „o ubranie, aniżeli o naszą misję”, ale delegacja trafiła do kroniki filmowej – możemy zobaczyć ją w filmie Liśkiewicz.
Zdjęcia gazdów dotarły do Anglii i USA: „Dwaj polscy górale z Orawy i Spisza. Przybyli prosić Konferencję, aby ich ziemie z pod czeskiego jarzma wyswobodzono i przyłączono do Polski”.
Górale się nie poddawali. 31 marca Dłuski zorganizował odczyt o Spiszu i Orawie - słuchaczy przyszło mało. 5 kwietnia poszli więc na odczyt Leona Wasilewskiego o Ukrainie. „Zdumieliśmy się na widok tylu Polaków. O Tatrach, Karwinie coś usłyszeć, to nie byli ciekawi, zgromadziła ich Ukraina” - wspominał ks. Machay. „+Pon Kapłon, gdzie to ta Ukraina?+ - zapytał mnie Wojtek. +Wiecie Wojtuś, to taki śtat, którego jesce nie ma, ale który niektórzy Polacy koniecznie chcą stworzyć, aby mieli o jeden bat więcej na siebie+”. Podczas odczytu Borowy wciąż szeptał: „Własnego domu nie mieć gotowego, a obcy chcieć budować, to nie najmądrzej”- albo „A gdzież parcela pod ten dom ukraiński?” - zanotował.
Po odczycie przewodniczący udzielił głosu ks. Machayowi. Ten orzekł, że na Ukrainie się nie zna, więc „państwo wybaczycie, przemówię o tem, co doskonale znam, mianowicie o Spiszu i Orawie”. Mówił przez godzinę i „zabił Ukrainę” - jak ocenili uczestnicy wiecu. „Odpowiednio do niecierpliwości gazdów, musieliśmy być z Rouppertem – natarczywymi. Spostrzegliśmy, że z pokorą w polityce daleko nie zajdzie” - ocenił ks. Machay.
Według Dłuskiego w reakcji na medialne tryumfy gazdów delegat Czechosłowacji Edward Benesz (późniejszy premier i prezydent) zorganizował „dyplomatyczną kolację” podczas której zagaił, że Czesi pragną z Polską „ścisłej zgody wobec wspólnego wroga niemców, a z tego powodu powinni być państwem silnem i politycznie i gospodarczo” - tj. otrzymać bogate w węgiel i koks Zagłębie Karwińskie. W trakcie trzygodzinnej rozmowy odrzucał jednak każdy konkretny pomysł Polaków w sprawie kształtu tej zgody, nie przedstawiając żadnych kontrpropozycji. Zagroził tylko, że „jeśli my, polacy, nie dojdziemy do porozumienia, to oni, czesi znajdą drogę do porozumienia z Niemcami” - podkreślił Dłuski.
Na tle zdecydowanego Benesza blado wypadł Paderewski. „Uchwała konferencji okazała się dla Polski bardzo niepomyślna. Niezwłocznie więc udałem się do Londynu do Lloyd George'a, prosząc go, by wpłynął na zmianę jej — w uprzejmy i przyjacielski sposób oznajmił mi, że jest to niemożliwe” - wspominał ówczesny premier RP, którego „odpowiedź ta (…) przygnębiła”.
Kulminacyjnym punktem góralskiej misji była audiencja u prezydenta USA Wilsona, którą załatwił hr. Ksawery Orłowski. „Dmowski mnie wyklucza od pracy, pokażę ja mu, że potrafię działać!” - dotknięty na honorze, poskarżył się ks. Machayowi. Górale poszli na nią przeświadczeni o sukcesie, gdyż Halczynemu przyśniło się, że go „świnia pocałowała, a to nolepsy znak”.
Podczas audiencji Borowy „stanął sobie bliziutko Wilsona, wziął jego prawą rękę do swojej lewej a prawą ręką w ciągu przemówienia ciągle głaskał Wilsonową rękę. Mówił zaś tak: +My tu przybyli z dwóch małych krajów tatrzańskich ze Spisza i Orawy. Ludność tych ziem jest czysto polska. Ziemie nasze są teraz przez Czechów nieprawnie okupowane. Przyszliśmy prosić Konferencję pokojową, aby nas wyswobodziła z pod jarzma czeskiego, a przyłączyła nas do Polski, do tego państwa, które do nas ma jedynie prawo+” - opisał ks. Machay.
Uzyskali od Wilsona obietnicę: „O ile to będzie ode mnie zależało, zrobię wam to!”. Wizyta trwała osiem minut. Pisały o niej dzienniki francuskie, angielskie, polskie i czeskie.
„Spotkanie okazało się głośnym i spektakularnym sukcesem, który niestety nie został wykorzystany przez naszą dyplomację. Niewątpliwie jednak, poparcie sprawy góralskiej przez prezydenta USA, uważanego wówczas za politycznego półboga, postawiło na forum konferencji, obok argumentów czechosłowackich, także polskie racje” - powiedziała PAP Liśkiewicz.
Po powrocie z Paryża ks. Machay nadal krytykował decyzję o wycofaniu polskiego wojska z Orawy i Spisza. Aż o jej kulisach opowiedział mu latem 1919 r. sam Józef Piłsudski.
Gdy major Zwisłocki załatwił broń dla Polski w Budapeszcie - przewodniczący Komisji międzyalianckiej, Francuz, ppłk. Vix, „otoczony Czechami”, oświadczył, że „wagonów nie przepuści, dopóki Polska nie wycofa swoich oddziałów wojskowych z Orawy i Spisza”. „I co by ksiądz uczynił, jako Naczelnik Państwa: czy trzymałby się uporczywie niewątpliwie polskich ziem Orawy i Spisza, czy też opuściłby chwilowo Orawę i Spisz, by mieć amunicję, której już brakło żołnierzom na olbrzymim froncie z bolszewikami?” - zapytał Piłsudski.
Konferencji Wersalskiej przyświecała idea państw narodowych i rozstrzygania sporów terytorialnych poprzez plebiscyty, ale „nastroje ludności (…) kazały domyślać się pozytywnych dla Polski wyników, dlatego władze czechosłowackie starały się głosowanie zablokować” - oceniła Ewa Orlof („Orawa i Spisz w latach 1918-1920”, 1990). Wskutek czechosłowackich intryg, w latach 1919-20, wciąż przekładano terminy, zmniejszano terytorium definiowane jako sporne, np. wyłączono z plebiscytu Dolinę Popradu z Lubowlą, gdzie za Polską opowiedziała się ludność niemiecka. Czechosłowacja znowu odmówiła zgody na przepuszczenie zaopatrzenia dla armii polskiej walczącej z bolszewikami. Jednocześnie blokadę na dostawy broni od strony zachodniej i północnej nałożyły Niemcy.
"Wtedy doszło do kolejnego +cudu+, korzystnego dla Czechosłowacji. W Spa, Rada Ambasadorów, 25 lipca 1920 r., przyznała Polsce tereny plebiscytowe, ale już trzy dni później, 28 lipca, pojawiła się - w niewyjaśnionych okolicznościach - nowa decyzja, w której Rada nakreśliła nowe, inne niż w pierwszej, granice południowe, jeszcze bardziej dla Polski niekorzystne" – powiedziała PAP Leśkiewicz.
Paderewski, wówczas polski delegat przy Lidze Narodów, podpisał tę drugą decyzję Rady Ambasadorów 31 lipca 1920 r. - dwa tygodnie przed Bitwą Warszawską. „Nie moją jest rzeczą krytykować i protestować, uważam przecież (…), że jest mym obowiązkiem zwrócić Pańską uwagę na fakt, że decyzja Konferencji Ambasadorów nie bierze, zdaje się, pod uwagę woli ludności, ani zasady narodowości. Na zasadzie tej decyzji i według granicy, przez nią wytyczonej: w okręgu Spisza i Orawy 24 043 Polaków przypadnie Rzeczypospolitej Polskiej, a z górą 45.000 naszych rodaków pójdzie pod czechosłowackie panowanie” – razem z podpisem Paderewski złożył notę protestacyjną.
„Bez skrupułów została (…) wykorzystana przeciwko Polsce jej dramatyczna sytuacja militarna w wojnie z Rosją Sowiecką” - podkreślił Jerzy M. Roszkowski.
Bilans stosunków polsko-czeskich zrobił Stefan Żeromski. „Polska nie wyciągnęła ręki ani po jedno czeskie osiedle, po jedną czeską szkołę, po jedną czeską duszę (…) Nie uczyniliśmy nigdy ani jednego kroku, ani jednego ruchu, któryby mógł szkodzić ich dziełu u potężnych nowego świata wskrzesicieli” - napisał w „Pamiętniku Towarzystwa Tatrzańskiego” (1920). „Jeżeli oni w tej dobie wyzwalania się narodów usiłują wbić nam nóż w bok i krew naszego ludu wylewać, gdy nasza sprawa z mozołem się dźwiga z upadku, jeżeli oni dziś podstępnie i zdradziecko wyzywają nas na rękę, to niech będą pewni, że tego już im nie zapomnimy”.
W 1945 r. odtworzono granicę polsko-czechosłowacką z lat 1924-38.
Iwona L. Konieczna (PAP)
ilk/ pat/