Przedstawiciele RPO, prokuratury oraz obrońcy opowiedzieli się w czwartek przed Sądem Najwyższym za dopuszczalnością kasacji ws. procesu brzeskiego z lat 30. XX wieku. Z uwagi na doniosłość sprawy byłoby źle, gdyby SN nie przyjął kasacji z przyczyn formalnych – mówił prokurator.
Ze względu na skomplikowanie sprawy od strony formalnej - wynikające m.in. z różnic w procedurach karnych i ustrojach sądów w epoce międzywojennej i czasach obecnych - SN wyznaczył stronom 30 dni na przedłożenie pisemnych stanowisk odnoszących się do kwestii prawomocności przedwojennego wyroku i dopuszczalności kasacji.
"Wierzymy, że po tych 30 dniach sytuacja jeszcze bardziej się wyjaśni. (...) Po zebraniu państwa stanowisk wyznaczymy termin, na którym ostatecznie zdecydujemy o dopuszczalności kasacji i rozpoznamy ją, jeśli uznamy za dopuszczalną" - powiedział w czwartek przewodniczący składu orzekającego w tej sprawie, prezes Izby Karnej SN, sędzia Michał Laskowski.
Rozważenie przez Sąd Najwyższy dopuszczalności kasacji złożonej przez Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie skazanych w latach 30. polityków jest kolejnym etapem rozpatrywania tej sprawy po tym, gdy we wrześniu ub.r. SN odwiesił zawieszone wcześniej od blisko dwóch lat postępowanie kasacyjne. Decyzja o odwieszeniu miała zaś związek z orzeczeniem z lipca ub.r. w sprawie rekonstrukcji akt przedwojennego procesu.
Za dopuszczalnością kasacji opowiedzieli się w czwartek także wyznaczeni z urzędu obrońcy wszystkich skazanych w "procesie brzeskim" oraz dopuszczony do postępowania adwokat reprezentujący PSL.
Jak wskazał w czwartek będący sprawozdawcą sprawy sędzia Eugeniusz Wildowicz, nikt dotychczas nie odniósł się jednak do faktu "obowiązującego w okresie międzywojennym trójinstancyjnego postępowania karnego, w którym SN był uznawany za jeden z sądów powszechnych".
Sędzia dodał, że przed wojną "kasacja mogła być wniesiona zarówno od wyroków drugiej, jak i pierwszej instancji, a przepisy nie formułowały wymogu, aby któreś z tych orzeczeń było prawomocne" - kasacja od apelacji różniły się tylko "zakresem podstaw zaskarżenia". Chodzi więc m.in. o formalną kwestię, którego z dawnych orzeczeń - sądu apelacyjnego, czy przedwojennego SN - dotyczy współczesna kasacja RPO i jak ówczesny proces "przełożyć" na aktualną procedurę karną.
"Podtrzymuję stanowisko, że kasacja jest dopuszczalna. (...) Pogląd RPO, że to wyrok sądu apelacyjnego jest orzeczeniem kończącym postępowanie pośrednio wynika z dekretu prezydenta z października 1939 r., którego przedmiotem był wyrok sądu apelacyjnego" - mówił w czwartek przed SN Tomasz Rychlicki z Biura RPO. Dekretem z 31 października 1939 r. prezydent RP na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz ogłosił formalną amnestię dla więźniów brzeskich.
Także reprezentujący Prokuraturę Krajową prok. Krzysztof Urgacz wskazał, że "prezydent Raczkiewicz nie uznał za potrzebne wymienić w dekrecie orzeczenia SN". "Z uwagi na doniosłość i niecodzienność sprawy, byłoby źle, gdyby SN odmówił przyjęcia kasacji z przyczyn formalnych, dopatrując się niuansów w przedwojennej procedurze" - podkreślił.
Za dopuszczalnością kasacji opowiedzieli się w czwartek także wyznaczeni z urzędu obrońcy wszystkich skazanych w "procesie brzeskim" oraz dopuszczony do postępowania adwokat reprezentujący PSL.
Sprawę w 2020 r. zainicjował poprzedni RPO Adam Bodnar. "Składamy kasację, aby przywrócić dobre imię skazanych opozycjonistów" - mówił wtedy ówczesny RPO. Dodawał, że "chodzi także o zasygnalizowanie, że bez względu na to, kto rządzi, złamanie prawa musi być nazwane po imieniu – choćby po latach; ma też zminimalizować groźbę kolejnych pokus posłużenia się prawem do osiągania celów politycznych, bez oparcia w konstytucji".
"W rocznicę urodzin Wincentego Witosa upominamy się do SN o jak najszybszą kasację i zmazanie haniebnego wyroku w procesie brzeskim" - mówił zaś w styczniu ub.r. lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wkrótce po tym, gdy sprawa w 2020 r. z inicjatywy RPO wpłynęła do SN, zdecydowano o jej zawieszeniu "do czasu wydania orzeczeń w przedmiocie odtworzenia akt". Opublikowano wówczas także ogłoszenie, w którym zwrócono się do wszystkich żyjących spadkobierców oraz członków rodzin osób skazanych blisko 90 lat temu o przekazanie oryginałów lub kopii dawnych dokumentów.
W połowie lipca br. zapadło orzeczenie SN w kwestii odtworzenia akt. W obszernym uzasadnieniu tego postanowienia sędzia Antoni Bojańczyk zaznaczał, że "przedsięwzięto szereg czynności mających na celu ustalenie losów akt spraw SN - w pierwszej kolejności zmierzających do ustalenia, czy akta powyższych spraw ewentualnie zachowały się w całości bądź w części i czy są obecnie przechowywane w polskim lub obcym zasobie archiwalnym".
Postępowanie prowadzone w SN odnosiło się do akt "procesu brzeskiego", gdy sprawa ta stawała na wokandzie przedwojennego Sądu Najwyższego - w maju i październiku 1933 r. Akta te - jak wykazało prowadzone postępowanie - najprawdopodobniej nie zostały wywiezione w 1939 r. i uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej.
Udało się natomiast odtworzyć - jak wynikało z lipcowego postanowienia - fragmenty protokołów i uzasadnień obu wyroków zapadłych przed wojną w SN. Dokonano tego na podstawie dokumentów z Archiwum Akt Nowych, przedwojennego urzędowego Zbioru Orzeczeń SN, a także obszernych fragmentów uzasadnienia wyroku SN z maja 1933 r. opublikowanych wtedy w dzienniku PPS "Robotnik". W Archiwum Akt Nowych - jak przekazano - znajduje się natomiast odpis sentencji i uzasadnienia wyroku wydanego w sprawie brzeskiej przez Sąd Okręgowy w Warszawie 13 stycznia 1932 r.
Proces brzeski rozpoczął się 26 października 1931 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Odbyło się ponad 50 rozpraw. 13 stycznia 1932 r. zapadły wyroki. Dubois, Ciołkosz, Mastek, Pragier i Putek skazani zostali na trzy lata więzienia, Lieberman, Barlicki i Kiernik na dwa i pół roku, Bagiński na dwa lata, a Witos na półtora roku. Sawickiego uniewinniono.
Proces brzeski był konsekwencją represyjnych działań podjętych przeciwko opozycji przez marszałka Józefa Piłsudskiego w 1930 r. Działania te były jego reakcją na coraz większą aktywność stronnictw tzw. Centrolewu - antysanacyjnej koalicji powstałej w 1929 r., w skład której wchodziły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe "Wyzwolenie", Polskie Stronnictwo Ludowe "Piast", Stronnictwo Chłopskie oraz Narodowa Partia Robotnicza.
W nocy z 9 na 10 września 1930 r. żandarmeria wojskowa i policja aresztowały kilkunastu opozycyjnych polityków. Wobec więzionych w Brześciu parlamentarzystów stosowano wyjątkowe szykany. Znęcano się nad nimi psychicznie, wykonując pozorowane egzekucje, głodzono i jednocześnie nie pozwalano rodzinom dostarczać żywności, zmuszano do upokarzających prac.
Ostatecznie przygotowany przez prokuraturę akt oskarżenia objął 11 parlamentarzystów więzionych w Brześciu. Na ławie oskarżonych znalazło się sześciu członków PPS: Herman Lieberman, Norbert Barlicki, Adam Pragier, Stanisław Dubois, Adam Ciołkosz i Mieczysław Mastek, oraz pięciu ludowców: Wincenty Witos, Władysław Kiernik, Kazimierz Bagiński, Józef Putek i Adolf Sawicki.
Proces brzeski rozpoczął się 26 października 1931 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Odbyło się ponad 50 rozpraw. 13 stycznia 1932 r. zapadły wyroki. Dubois, Ciołkosz, Mastek, Pragier i Putek skazani zostali na trzy lata więzienia, Lieberman, Barlicki i Kiernik na dwa i pół roku, Bagiński na dwa lata, a Witos na półtora roku. Sawickiego uniewinniono.
Później odbyły się także rozprawy apelacyjne. Natomiast Sąd Najwyższy w maju 1933 r. skierował sprawę do ponownego rozpoznania w sądzie apelacyjnym, zaś za drugim razem, w październiku 1933 r., zdecydował o utrzymaniu wyroków. Amnestia prezydenta Raczkiewicza z 1939 r. nie oznacza zaś całkowitej rehabilitacji i formalnego uniewinnienia. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ itm/