Od 5 sierpnia w Muzeum Powstania Warszawskiego będzie można zobaczyć wystawę "Wola 1944: Wymazywanie. Ludobójstwo i sprawa Reinefartha". Po raz pierwszy w Polsce zostanie zaprezentowany fragment wywiadu z Heinzem Reinefarthem, w którym wypierał się popełnionych przez siebie zbrodni. Wystawa jest wspólnym przedsięwzięciem Instytutu Pileckiego i MPW.
Wystawa prezentuje przebieg wydarzeń na Woli z początku sierpnia 1944 r. z perspektywy mieszkańców dzielnicy. Składają się na nią eksponaty – rzeczy osobiste ofiar, a także świadectwa ocalonych wydobyte zarówno z telewizyjnych archiwów, jak i tworzonych współcześnie kolekcji historii mówionej. Korzystając ze zbioru ponad 100 fotografii, zgromadzonych w aktach śledztwa prowadzonego w sprawie Heinza Reinefartha przez prokuraturę we Flensburgu w latach 1961–1967, wystawa opowiada historię postępowania, które ostatecznie zakończyło się umorzeniem, pozostawiając zbrodniarza na wolności.
Przygotowanie ekspozycji było możliwe dzięki programowi poszukiwań archiwalnych prowadzonemu przez oddział Instytutu Pileckiego w Berlinie. Badaczom udało się dotrzeć do akt śledztwa w sprawie Reinefartha, przechowywanych w Landesarchiv Schleswig-Holstein.
„Wystawa, którą przygotowaliśmy wspólnie z Instytutem Pileckiego, jest nową, znacznie rozszerzoną, wersją tej, która była prezentowana w ubiegłym roku” – mówi PAP dr Paweł Ukielski, historyk, zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. Ekspozycja została podzielona na dwie części. „Pierwsza z nich dotyczy samej rzezi Woli. To właśnie ta część została mocno rozszerzona - dodaliśmy liczne relacje, a także eksponaty ze zbiorów Muzeum, tak aby ta ludobójcza zbrodnia mocno wybrzmiała w ramach tej ekspozycji” – podkreśla Ukielski.
Z kolei drugą część stanowią materiały, do których dotarł Instytut Pileckiego. Są to materiały ze śledztwa prowadzonego latach 1961-1967 w sprawie Reinefartha. Szczególną wartość ma kolekcja ponad 30 oryginalnych fotografii, które Hanns von Krannhals – niemiecki historyk Powstania Warszawskiego – wykonał w miejscach masowych egzekucji na Woli podczas wizji lokalnej w 1962 r. Niektóre z nich zawierają odręczne szkice, przedstawiające przebieg wydarzeń z sierpnia 1944 r.: usytuowanie stanowisk karabinów maszynowych i miejsca gromadzenia ciał ofiar, a także nieistniejące już w latach sześćdziesiątych elementy topografii miasta.
Wszystkie te materiały układają się w retrospektywną opowieść o dramatycznych losach mieszkańców Woli. Odsłaniają również kulisy działania powojennego niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, który okazał się w tym przypadku nieskuteczny. Narrację wystawy uzupełniają doniesienia i komentarze prasowe z lat sześćdziesiątych, które stanowią ilustrację reakcji opinii publicznej na sprawę Reinefartha zarówno w komunistycznej Polsce, jak i w Niemczech zachodnich.
„Wystawę kończy jedyny znany badaczom filmowym fragment rozmowy z Reinefarthem na ten temat. Odbyła się ona w telewizji zachodnioniemieckiej w 1964 r. W jej trakcie Reinefarth całkowicie wypiera się popełnienia zbrodni. Można powiedzieć, że wręcz się wybiela, twierdząc, że nic takiego się nie wydarzyło, a nawet jeżeli do jakichś zbrodni doszło, to on nic o tym nie wiedział albo popełniały je inne oddziały” – wyjaśnia Ukielski. Fragment tej rozmowy zostanie w Polsce pokazany po raz pierwszy. „To mocne zamknięcie tej wystawy, ponieważ Reinefarth mówi do nas własnym głosem” – dodaje zastępca dyrektora MPW.
Pytany, czy Reinefarth mógł się wypierać rzezi Woli m.in. z tego powodu, że nie istniały dokumenty, w których jego nazwisko pada wprost, historyk zaznaczył, że „znamy przecież strukturę dowodzenia”. „Wiemy, że to Reinefarth był głównym dowódcą tych oddziałów, które 5 sierpnia weszły do Warszawy od zachodu, od strony Woli. Mało tego, jego grupa bojowa nazywała się Kampfgruppe Reinefarth. Nie ma zatem żadnych wątpliwości, że był on dowódcą oddziałów, które miały za zadanie realizację rozkazu Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera z 1 sierpnia mówiącego o tym, że należy zabić wszystkich mieszkańców Warszawy, nie wolno brać żadnych jeńców, a miasto ma być zrównane z ziemią”.
Ukielski, zapytany, dlaczego wobec tego podczas prowadzonego w latach sześćdziesiątych śledztwa nie udało się wskazać Reinefartha jako zbrodniarza wojennego, zwrócił uwagę, że „to śledztwo nie zakończyło się nawet pozostawieniem Reinefarthowi zarzutów”. Jak wyjaśnił, wynikało to z tego, że „trudno było postawić mu zarzuty o spowodowane bezpośrednio śmierci konkretnych osób. Był +tylko+ dowódcą, zawsze mógł się zasłaniać tym, że nie wiedział, że jego oddziały dokonują jakichś zbrodni” – tłumaczy historyk. Ponadto, jak podkreśla, „te rozkazy z całą pewnością nie miały formy pisemnej, więc nie było dowodów materialnych”.
Nieosądzenie Reinefartha wynikało również z tego, że w zachodnich Niemczech w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nie było dobrej atmosfery do skazywania zbrodniarzy wojennych. „Prowadzono raczej taką politykę, żeby starać się sprawę przemilczeć, a nie doprowadzać do skazywania osób zaangażowanych w te zbrodnie, zwłaszcza gdy te osoby już na nowo osiągnęły pewną pozycję publiczną w establishmencie niemieckim. Tak się stało w przypadku Reinefartha, który był uznanym prawnikiem i lokalnym politykiem” – wskazuje Ukielski.
Między 5 a 7 sierpnia 1944 r. doszło do masakry ludności cywilnej, nazywanej później Rzezią Woli. Akcja wyniszczania miasta była odpowiedzią na wybuch Powstania Warszawskiego. 2 sierpnia podczas zorganizowanej w Poznaniu narady z udziałem szefa SS Heinricha Himmlera i miejscowego gauleitera Arthura Greisera podjęto decyzję o stworzeniu specjalnej grupy bojowej przeznaczonej do likwidacji sił powstańczych i pacyfikacji miasta. Dowodzenie nią Himmler powierzył Wyższemu Dowódcy SS i Policji w Kraju Warty, SS-Gruppenführerowi Heinzowi Reinefarthowi. Wysłane do Warszawy oddziały systematycznie mordowały mieszkańców dzielnicy. W konsekwencji zginęło od 40 do 60 tys. osób - była to niemal wyłącznie ludność cywilna.
Po wojnie Reinefarth mieszkał w RFN. Był burmistrzem kurortu Westerland na wyspie Sylt i deputowanym do Landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Mimo wielu starań nigdy nie udało się pociągnąć go do odpowiedzialności. W latach 1961-1967 prokuratura we Flensburgu prowadziła śledztwo w sprawie Reinefartha. Była to najpoważniejsza próba i ostatnia szansa, aby osądzić głównego sprawcę zbrodni na Woli – niestety, zakończona niepowodzeniem. Zmarł na wolności 7 maja 1979 r.
Pytany, czy możliwe jest prawne uznanie rzezi Woli za ludobójstwo, a także skazanie – nawet w sposób symboliczny – jej sprawców, dr Paweł Ukielski podkreśla, że „musimy w tym przypadku rozdzielić dwie kwestie – prawno-międzynarodową oraz historyczną”. „Bardzo trudne byłoby teraz przeprowadzenie procesów, w których osoby odpowiedzialne za rzeź Woli zostałyby w sensie prawnym pośmiertnie skazane za ludobójstwo” - wyjaśnia. „Natomiast jeśli chodzi o stronę prawno-historyczną, to nie ulega wątpliwości, że rzeź Woli była ludobójstwem. Spełnia ona bowiem wszystkie elementy definicji prawnej, którą stworzył Rafał Lemkin i która w 1948 r. została przyjęta. Mamy przecież już wspomniany przeze mnie rozkaz Hitlera i Himmlera. Mamy również bardzo skrupulatne wypełnianie tego rozkazu właśnie w czasie rzezi Woli, kiedy wszyscy mieszkańcy – niezależnie od wieku, płci czy stanu zdrowia – byli gromadzeni i rozstrzeliwani w masowych egzekucjach” – zaznacza. „Dla historyków nie powinno być właściwie żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z ludobójstwem” – mówi Ukielski.
Organizatorami wystawy są Instytut Pileckiego oraz Muzeum Powstania Warszawskiego. (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ skp/