W paryskiej Fundacji Louis Vuitton oglądać można wystawę, której ponad dwieście przywiezionych zza Atlantyku eksponatów opowiada związane ze sobą dwie historie - sztuki w ogóle oraz słynnego nowojorskiego Museum of Modern Art (MoMA - Muzeum Sztuki Nowoczesnej).
Wystawa nosi podwójny tytuł – „MoMA w Paryżu” i „Być Nowoczesnym”. Pierwszy człon nawiązuje nie tylko do miejsca obecnej ekspozycji, ale i do długiej współpracy między nowojorskim muzeum i stolicą Francji. Po raz pierwszy przyjechały dzieła z MoMA nad Sekwanę w 1938 r., gdy w muzeum Jeu de Paume pokazano „Trzy wieki Sztuki w Stanach Zjednoczonych”.
Już wówczas nie ograniczono się do malarstwa i rzeźby, ale duża część ekspozycji poświęcona była architekturze, fotografii i filmowi, sztukom współczesnym i nowoczesnym jednocześnie.
Otwarte 7 listopada 1929 r. nowojorskie muzeum stało się światowym centrum poszukiwań i odkryć, a nawet, jak nie wahają się go nazywać niektórzy, „świątynią sztuki nowoczesnej”.
Zadziwia bezbłędność wyboru konserwatorów, którzy już w 1929 r. zrozumieli, przewidzieli, co we współczesnej i nowoczesnej sztuce jest piękne i ważne. Co nie znaczy, że umieli powiedzieć czym jest nowoczesność, a tym bardziej odpowiedzieć na pytanie – czym jest sztuka.
W środku pierwszej sali ustawiono rzeźbę Constantina Brancusiego „Ptak w Przestrzeni”. „Ptak” powstał w 1923 r., a trzy lata później popłynął na wystawę do Nowego Jorku. Zanim dotarł do galerii zatrzymali go amerykańscy celnicy, którzy nie chcieli uwierzyć, że jest dziełem sztuki, a dzieła sztuki zwolnione były z cła. Uznali przedmiot za należący do kategorii „narzędzia kuchenne i materiały szpitalne”. Kwalifikację Urzędu Celnego udało się zmienić dopiero po rozprawie sądowej. Wyrokiem sądu abstrakcja stała się sztuką.
Przeskakując poprzeczkę ustawioną przez Marcela Duchampa, którego „ready-made” („gotowe”, jak pokazane w 1916 r. przytwierdzone do taboretu koło rowerowe) zmieniły definicję sztuki. którą od tego czasu jest wszystko, co artysta nazwie sztuką, MoMA do swej kolekcji włączyła wyroby zakładów mechanicznych - narzędzia i stalowe kule, wykonane w fabrykach, jako części maszyn.
Na zwiedzających wystawę „MoMA w Paryżu” czeka kilka arcydzieł, wiele wspaniałych obrazów i rzeźb oraz jeszcze więcej pytań, z których wiele pozostanie bez odpowiedzi.
Zachwycające są „Martwa Natura z Jabłkami” Cezanne’a i namalowany w 1885 r., „Baigneur” (pływak), w którym jest już wszystko, co 20 lat później pokaże Picasso w okresie niebieskim. Autor „Panien z Awinionu” nie przesadzał, mówiąc do swego przyjaciela Brassai: Cezanne to „ojciec nas wszystkich”, czyli całej awangardy początków XX wieku.
Kolejne etapy to kompozycja Malewicza „Białe na Białym” a obok „Biało-Czarno-Czerwona” Mondriana. Rozstajne drogi poszukiwań artystycznych tego okresu wyznaczają „Złote Rybki z Paletą” Matisse’a i dadaistyczna kompozycja Picabii.
Kultowe dziś, ale dosyć wtedy lekceważone, fotograficzne widoki Paryża przełomu wieków, MoMA kupiło w dwa lata po śmierci autora Eugene’a Atgeta. W tym samym czasie muzeum poznało się na „czystej fotografii” Edwarda Westona. To wyczucie na rodzaj, który z trudem dobijał się do artystycznych szlifów, tłumaczą osobowości Edwarda Steichena, od 1947 r. szefa wydziału fotograficznego MoMA i Alfreda Stieglitza. To im zawdzięcza świat najbardziej chyba znaną wystawę fotograficzną „Rodzina Człowiecza”, która po nowojorskiej premierze w 1955 roku, objechała 37 krajów, trafiając również do Warszawy.
Skąpane w świetle ruchome schody prowadzą zwiedzających na nowy kontynent, z którego - gdy Europa Ameryce Północnej ustąpiła miejsce pioniera sztuki i nowoczesności - przyszła zarówno abstrakcja ekspresjonistyczna, jak i Pop Art.
Wystawa pokazuje również konceptualistyczne eksperymenty ostatnich lat, jak i aktualnie tworzone instalacje video oraz eksperymenty z cyfryzacją i wokół informatyki. Te dokonania nie zawsze są przekonywujące, ale na pewno zgodne z filozofią MoMA, muzeum, które nigdy nie czekało aż się sztuka „jak figa ucukruje, jak tytuń uleży”.
autor: Ludwik Lewin
edytor: Paweł Tomczyk