Przez półtora wieku balony były istotnym ogniwem niemal każdego wojska. W II RP też przystąpiono do stworzenia tego typu formacji. 100 lat temu, 21 maja 1919 r., w Poznaniu utworzono Oficerską Szkołę Aeronautyczną. Oddziały balonowe w międzywojniu liczyły nawet 1200 żołnierzy; brały udział w wojnach 1920 i 1939 r.
Był 23 lipca 1919 r., gdy w pobliżu hangaru przy ulicy Serbskiej w Poznaniu do kosza wsiadł ppłk Aleksander Wańkowicz. Chwilę później napełniony wodorem balon uwiązany do liny wyniósł go na wysokość kilkuset metrów. To był symboliczny moment rozpoczęcia działań operacyjnych przez polskie wojska balonowe.
Wańkowicz był jednym z inicjatorów powstałej dwa miesiące wcześniej szkoły oficerskiej. Została ona otwarta – jak donosił dwutygodnik lotniczy „Polska Flota Napowietrzna” – „uroczyście, choć po żołniersku skromnie”. Dziekan wojskowy ks. Dykiert wezwał uczniów pierwszego kursu, „ażeby nie dla ambicji, ale z poświęcenia się dla naszej sprawy, dołożyli wszelkich starań celem osiągnięcia jak największej korzyści z nauki [...] Następnie ks. Dziekan poświęcił ubikacje i sprzęty szkoły”.
Otwarcie szkoły i formowanie oddziałów aeronautycznych nie było wcale w tych czasach ekstrawagancją. „Jak wiadomo – donosiło pismo – aeronautykę zastosowano w krajach całego świata w większym stopniu w praktyce dopiero podczas wojny światowej. Pod naciskiem żywotnych okoliczności udoskonalenie jej robiło szybkie postępy, tak że dzisiaj każde prawie państwo ma swoje oddziały aeronautyczne. I my się obyć bez nich nie możemy”.
Ale historia balonu jako wojskowego wyposażenia wbrew sugestii dwutygodnika jest znacznie dłuższa.
Wojna przeniesiona w powietrze
„Vive La France – krzyknął pierwszy aeronauta wojenny w historii kpt. Coutelle na widok pierzchających wojsk austrjackich przerażonych unoszącą się w powietrzu maszyną” – tak pierwszy bojowy lot balonem opisują autorzy pracy zbiorowej „Ku czci poległych lotników: księga pamiątkowa”. Do wydarzenia doszło podczas rewolucji francuskiej. Balon wzniósł się 2 czerwca 1794 r. podczas bitwy pod Maubeuge. Austriacy ostrzeliwali go, póki nie osiągnął bezpiecznej wysokości. Kpt. Jean Marie Coutelle i gen. Étienne Radet pierwsi w historii przenieśli wojnę w powietrze.
Balony szybko zrobiły wielką wojenną karierę. Bez wątpienia miały wpływ psychologiczny na przeciwnika, ale przede wszystkim dawały sporą taktyczną przewagę. Napełniane wodorem i uwiązane na linie wznosiły się na kilkaset metrów (a później nawet na ponad kilometr), co pozwalało na obserwację ruchów wojsk nawet w odległości około 20 km.
Nic dziwnego, że balony stały się niezbędnym wyposażeniem praktycznie każdego wojska przez ponad 100 lat. Używane były podczas większość największych konfliktów – w wojnach: secesyjnej, francusko-pruskiej, burskich i przede wszystkim w trakcie I wojny światowej.
W tym czasie balony wojskowe zmieniły kształt z kulistych na opływowe ze statecznikami (z wyglądu przypominały sterowce). Pozwalało to na obserwacje przy silniejszym wietrze.
Podczas wielkiej wojny (jak ówcześnie nazywano I wojnę światową) odegrały szczególnie ważną rolę – dzięki nim koordynowano ogień artyleryjski prowadzony z dużej odległości. Nieprzypadkowo stały się jednym z ważniejszych celów samolotów.
Balony kontra samoloty
W walce z samolotami balony wcale nie były skazane na porażkę. Po pierwsze, wyciągarki potrafiły bardzo szybko ściągnąć je na dół, po drugie, były ochraniane z ziemi przez stanowiska obrony przeciwlotniczej. Załogi potrafiły się też bronić same.
Powietrzną walkę na wysokości 1100 m stoczyli podporucznicy Marian Trawiński i Bronisław Lubański. „O godz.7.20 zaatakował jeden bolszewicki aeroplan [...] rzucił dwie bomby bez skutku i ostrzeliwał balon z kulomiotu. Ogień z karabinów maszynowych z ziemi i z kosza zmusił go do odwrotu” – opisywał w raporcie pierwszy z nich. Do starcia doszło 13 czerwca 1920 r. na froncie litewsko-białoruskim w czasie wojny bolszewickiej.
Lakoniczny opis uzupełnia rozkaz nr 48 podpisany przez dowódcę grupy: „Zaatakowani przez nieprzyjacielski aeroplan, podjęli pełną poświęcenia walkę w powietrzu, ostrzeliwując go ogniem karabinów maszynowych, czem zniszczyli silnik aparatu sowieckiego i zmusili go do lądowania. Za powyższe iście żołnierskie czyny wyrażam oficerom i żołnierzom drugiego baonu aeronautycznego gorące swe uznanie”.
To prawdopodobnie najbardziej spektakularny wyczyn polskich baloniarzy. Ale zimą i wiosną 1920 r. aeronauci mieli znacznie więcej sukcesów.
„Ciągła i żmudna praca obserwatorów niejednokrotnie dawała rezultaty” – informuje księga pamiątkowa „Ku czci poległych lotników”. „Przed ich wzrokiem nie mogły się ukryć baterje sowieckie, pociągi pancerne i ruchy piechoty [...] +Argusowe+ oko obserwatorów balonowych było nie w smak wojskom sowieckim, które zwalczały balon, nasyłając nań lotników i ostrzeliwując go dalekonośnemi bateriami”.
Dzięki obserwacjom oraz koordynacji ognia zniszczono m.in. pociąg pancerny, kilka baterii dział czy tory kolejowe. Trudno wymiernie ocenić natomiast informacje o ruchach wojsk przeciwnika.
Trudne początki
Sukcesy to tym bardziej godne podkreślenia, że były dziełem formacji, która powstała zaledwie pół roku wcześniej i opierała się głównie na żołnierzach, którzy z jednostkami aeronautycznymi nie mieli wcześniej do czynienia.
Jednostki próbowano co prawda stworzyć wcześniej, lecz na przeszkodzie stał brak odpowiedniego sprzętu. Zaborcy nie zostawili w Kongresówce i Małopolsce ani jednego balonu, wszystkie służyły na frontach zachodnich. Sytuacja zmieniła się na początku 1919 r., gdy powstańcy wielkopolscy zdobyli poznańskie lotnisko Ławica i halę Zeppelina. W jej wnętrzu odkryto dwa balony obserwacyjne typu Perceval-Siegsfeld i kilkaset butli z wodorem.
Od tej chwili sprawy organizacji wojsk aeronautycznych przyspieszyły. Do Poznania przybył ppłk Wańkowicz – szybko stworzono strukturę oddziałów i powołano szkołę. Już na początku maja została sformowana 1. kompania. Do szkoły i oddziałów trafiły też zakupione we Francji i w Austrii balony. Z tej ostatniej pod koniec roku nadeszły także polowe wytwórnie wodoru.
Pierwszy kurs w szkole trwał cztery miesiące. Poza praktyką – ćwiczeniami wzlotu balonów i obserwacji z nich terenów, obsługi radia, czy telegrafu – sporo było teorii. Uczono o częściach balonu i instrukcjach jego obsługi oraz aerostatyce, lecz wykładano również przedmioty takie jak administracja, historia wojen polskich, taktyka, nauka o strzelaniu i artylerii.
Czteromiesięczny kurs ukończyło ze stopniem sierżanta 25 aspirantów – większość z nich to studenci uczelni warszawskich, uczestnicy zajęć stołecznego lotniska na Polu Mokotowskim. Kilka dni później absolwentów mianowano podporucznikami wojsk lotniczych w rezerwie i przydzielono ich na stanowiska dowódców plutonów w nowo formowanych jednostkach balonowych. Na pierwszy rzut oka trudno było ich odróżnić od lotników.
„Baloniarze”, jak ustalono w rozkazie Dziennym DG nr 150, nosili: „ubiór taki jak u lotników; na lewym rękawie żółta podkładka o wymiarach 8x1,5 cm, ze srebrną kotwicą. Oficerowie i podoficerowie po ukończeniu szkoły aeronautycznej nosili na patkach kołnierza haftowane srebrem skrzydło z kotwicą i lampasy z wypustką na spodniach — jak u lotników”.
Ze szkolnej ławki na front
Żołnierze powstałych oddziałów nie mieli dużo czasu na wdrożenie się w nowe obowiązki. Już na początku 1920 r. oddziały balonowe wysłano na front. W początkowym okresie, gdy front był stabilny, okazały się bardzo przydatne. Przestały być użyteczne, kiedy ruszyła ofensywa radziecka, głównie z powodów transportowo-logistycznych.
Kompanie balonowe nie były bowiem zbyt mobilne. Każda z nich była wyposażona w dwie powłoki balonowe, dwie dźwigarki, 19 samochodów ciężarowych, sześć przeciwlotniczych ciężkich karabinów maszynowych oraz polową wytwórnie wodoru. Szybka ewakuacja sprzętu była właściwie niemożliwa.
Dlatego też bataliony balonowe po odesłaniu sprzętu przekształcono w pułk piechoty i brały one udział w walkach obronnych do 14 sierpnia 1920 r. Pułk liczył 1200 żołnierzy, w tym 23 oficerów. W działaniach wojennych zginęło 19 żołnierzy. Stracono również dwa balony. Po bitwie pod Warszawą aeropiechurzy, jak ich nazywano, wrócili do swoich poprzednich jednostek.
Za swoją ofiarną walkę baloniarze otrzymali wiele orderów, w tym Virtuti Militari, w Toruniu doczekali się także pomnika, który został zniszczony przez hitlerowców.
Szkołę balonową po wojnie bolszewickiej przeniesiono właśnie do tego ostatniego miasta. Wielokrotnie zmieniano jej nazwę i sposób organizacji, ale aerożołnierzy szkolono do 1939 r. Zmieniał się też charakter szkoleń. W miarę upływu lat balony obserwacyjne – wraz z rozwojem lotnictwa i artylerii – zaczęły odchodzić do lamusa. Coraz większy nacisk kładziono natomiast na rozwój tzw. balonów zaporowych.
Tych ostatnich używano już zdecydowanie wcześniej – m.in. podczas I wojny światowej. Przydatne okazały się także podczas II wojny – szczególnie w pierwszych jej latach. Stosowano je w ochronie miast i ważniejszych obiektów przemysłowych. Okazały się skuteczną defensywą przeciwko bombowcom nurkującym oraz pociskom V-1 i V-2. W obronie brali też udział polscy żołnierze. Już we wrześniu 1940 r. rozpoczęto formowanie Polskiej Eskadry Balonowej, która chroniła Glasgow, zatokę Firth of Forth, a także broniła statków.
Gwałtowny rozwój lotnictwa spowodował zmierzch formacji balonowych, choć balon nadal jest używany w armiach (jako bezpilotowy środek dozoru). Wykorzystywany był m.in. w Afganistanie.
Autor: Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP