21 maja krakowski sąd okręgowy wyda prawomocny wyrok w sprawie znieważenia miejsca pamięci Auschwitz, którego dokonała grupa młodych ludzi, m.in. Polaków i Białorusinów. Osoby te m.in. rozebrały się do naga pod bramą główną byłego niemieckiego obozu, a także zabiły owcę.
Sprawa dotyczy wydarzeń z końca marca 2017 r. Wtedy to grupa kilkunastu osób rozebrała się do naga i próbowała skuć ze sobą kajdankami przed historyczną bramą główną byłego niemieckiego obozu. Na wieńczącym bramę napisie "Arbeit macht frei" zawiesili płachtę z wyrazem Love love (miłość), rzucali race. Brutalnie zabili też owcę. Jak podali, był to rodzaj artystycznej wypowiedzi będącej protestem antywojennym.
Proces przed oświęcimskim sądem rejonowym toczył się od października 2017 r. Oskarżeni są w wieku od 21 do 28 lat. Są wśród nich Polacy, Białorusini i obywatel Niemiec.
Decyzją sądu pierwszej instancji Adam B. ma spędzić w więzieniu 1,5 roku, a Mikita V. - 1 rok i 2 miesiące. Orzeczono wobec nich także 10-letni zakaz posiadania zwierząt oraz wpłacenie nawiązek w wysokości 2 tys. zł na rzecz organizacji działającej na rzecz praw zwierząt.
Pozostali oskarżeni zostali skazani na grzywny w wysokości ok. 10 tys. zł, ograniczenie wolności lub prace społeczne w wymiarze 32 godzin miesięcznie. Wszyscy mają też zapłacić na rzecz Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau po 1373 zł tytułem naprawienia szkody.
Sprawę ponownie rozpatrywał w środę krakowski sąd okręgowy, ponieważ od wyroku odwołali się oskarżeni. Niemal jednomyślnie wskazywali, że ich celem nie było znieważenie historycznego miejsca pamięci - wręcz przeciwnie, poprzez swój performance próbowali zwrócić uwagę na problem przemocy. Z kolei obrońcy zaznaczali, że reprezentowani przez nich młodzi ludzie wywodzą się z kręgów artystycznych, a czyn był wyrazem ich ekspresji.
Oskarżeni wskazywali również, że w większości nie wiedzieli o tym, że podczas wydarzenia ma zostać zabite zwierzę. Obrońcy oskarżonych podkreślali również, że nie można mówić w tym przypadku o zabiciu ze szczególnym okrucieństwem, mimo że owcy zadano kilkanaście ciosów nożem. Wniesiono o złagodzenie kary lub uniewinnienie.
"Nikt z nas nie miał zamiaru zbezczeszczenia miejsca pamięci. Rozmawialiśmy wiele razy o tym, że żaden uczestnik - poza Adamem B. i mną, oczywiście - o planowaniu zabicia owcy, a nawet o jej istnieniu, nie wiedział. Chciałbym prosić o potraktowanie tej dwuletniej rozprawy, która się toczy jako wystarczającą karę dla nas. Podczas niej my wszyscy staraliśmy się i zmieniliśmy się" - mówił przed sądem Mikita V.
Poglądu w tej sprawie nie podzieliła jednak ani prokuratura, ani oskarżyciele posiłkowi - Muzeum Auschwitz Birkenau i OTOZ Animals Oddział w Oświęcimiu. Prok. Mariusz Słomka zwrócił uwagę, że sprawa odbiła się głośnym echem w ogromnej ilości polskich i zagranicznych mediów, a sam czyn stanowił obrazę odczuć społecznych. W jego opinii nie można również założyć, że owca nie została zabita ze szczególnym okrucieństwem, a całość zdarzenia nie może być przedstawiana jako artystyczne przedsięwzięcie.
"Musimy brać pod uwagę miejsce, w którym ta rzekoma działalność artystyczna była wykonywana. (...) Trudno nie powiedzieć, że mamy do czynienia z miejscem-symbolem, gdzie doszło do realizacji ludobójczej polityki nazistowskiego, hitlerowskiego rządu" - przypomniał prok. Słomka. "Zastanawiam się, co jeszcze musieliby zrobić oskarżeni, żeby można było - ich zdaniem - przyjąć, że doszło do znieważenia tego miejsca?" - pytał prokurator.
Z kolei reprezentująca Muzeum Auschwitz Birkenau, radca prawny Jolanta Sekunda-Jarnot podkreślała, że "stanowisko apelujących jest nietrafne i nie powinno być w ogóle uwzględnione". "Wszystkie bowiem apelacje (...) stanowią jedynie polemikę z prawidłowymi ustaleniami sądu pierwszej instancji" - wskazywała.
Jak dodawała, Adam B. i Mikita V. - jako organizatorzy przedsięwzięcia - "zdawali sobie sprawę ze znaczenia miejsca, w którym zaplanowali całe to zdarzenia". "Zdaniem oskarżyciela, pod przykrywką walki o pokój, konsekwentnie realizowali swój plan, który miał im przynieść sławę. I przyniósł im tę sławę - w takim znaczeniu, że jesteśmy tutaj, na tej sali" - mówiła Sekunda-Jarnot. W jej ocenie, pozostali uczestnicy "przekazywali im swoje wątpliwości, co do legalności całego przedsięwzięcia, a zatem oni przewidywali także możliwość popełnienia przez siebie przestępstwa".
Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadnie 21 maja.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.(PAP)
autorka: Nadia Senkowska
nak/ mam/