10 lat temu w Niemczech odbyły sie wybory parlamentarne, w wyniku których Angela Merkel zdobyła po raz pierwszy fotel kanclerza. Od tego czasu niedoceniana córka pastora z NRD stała się bezspornym liderem w Niemczech i Europie. Kryzys wywołany falą imigrantów jest największym wyzwaniem w jej dotychczasowej karierze.
Skrajna racjonalność i ostrożność, chłodna analiza sytuacji i zdolność do wyczekiwania na odpowiedni moment do podjęcia decyzji - to cechy charakteru, które pozwoliły Angeli Merkel po upadku NRD na zdobycie pozycji niekwestionowanej liderki w polityce niemieckiej i europejskiej - z którą liczą się wszyscy, łącznie z prezydentem USA Barackiem Obamą.
W konfrontacji z kryzysem wywołanym tego lata falą uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki, szukających w Europie schronienia przed wojną domową w Syrii, Merkel sprzeniewierzyła się swoim żelaznym zasadom. Kierując się nie chłodną polityczną kalkulacją, lecz zwykłym ludzkim współczuciem, szefowa niemieckiego rządu niespodziewanie otworzyła na początku września granice kraju dla imigrantów, narażając się na krytykę ze strony własnych sojuszników.
Pierwszym sygnałem wskazującym na zmianę stanowiska wobec imigrantów była jej sierpniowa deklaracja "Damy radę", którą media porównały do hasła Obamy "Yes we can".
Zgoda na wjazd bez żadnych ograniczeń dla Syryjczyków była kolejnym krokiem, który uruchomił proces, nad którym niemieckie władze zaczęły tracić kontrolę. Wobec groźby załamania się pod wpływem fali azylantów struktur państwa, władze w Berlinie musiały dokonać zwrotu o 180 stopni, przywracając kontrole na granicach państwa.
Jeszcze nigdy Angela Merkel nie musiała w tak spektakularny sposób, jak obecnie, skorygować swojej polityki - pisał na początku tygodnia zwykle przychylny jej opiniotwórczy dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Merkel w sposób niezwykle emocjonalny broni swojej liberalnej polityki wobec uchodźców. Otwarcie granicy dla Syryjczyków tłumaczy względami humanitarnymi. "Jeżeli teraz musimy się tłumaczyć, że w chwili kryzysu okazaliśmy (uciekinierom) ludzką twarz, to mam wrażenie, że to nie jest mój kraj" - powiedziała Merkel we wtorek, odpowiadając na głosy krytyków zarzucających jej narażenie na szwank bezpieczeństwa państwa. Dała do zrozumienia, że nie ma najmniejszego zamiaru zmienić swego stosunku do uciekinierów, nawet pod wpływem ostrej krytyki ze strony bawarskiej CSU.
Komentatorzy zgodni są co do tego, że kwestia uchodźców może stać się cezurą w karierze Merkel. Być może właśnie ten problem zdecyduje o tym, czy Merkel przejdzie do historii - twierdzi komentatorka telewizji publicznej ARD. "Merkel zaryzykowała, postawiła wszystko na jedną kartę" - ocenia tygodnik "Die Zeit", zastrzegając, że wynik trudno przewidzieć.
Czyżby Merkel pracowała właśnie na Pokojową Nagrodę Nobla? - pyta agencja dpa.
Kierowanie się emocjami przy podejmowaniu decyzji politycznych jest sprzeczne z charakterem Merkel - mówi w rozmowie z PAP Lothar de Maiziere, pierwszy i zarazem ostatni wybrany w wolnych wyborach premier NRD. To właśnie on wiosną 1990 roku "odkrył" Merkel, powierzając nikomu nieznanej i niemającej żadnych opozycyjnych zasług córce pastora stanowisko zastępcy rzecznika rządu, co otworzyło jej drogę do błyskotliwej kariery.
Kwestia uchodźców to dla Merkel sprawa "być albo nie być" - podkreśla de Maiziere. Jego zdaniem prawa człowieka są dla Merkel "esencją" Unii Europejskiej, dlatego tak poważnie traktuje prawo do azylu dla Syryjczyków uciekających przed wojną domową w ich kraju.
Lothar de Maiziere wspomina, że Merkel od samego początku pracy w biurze prasowym wykazywała "niesłychaną zdolność wyrażania skomplikowanych spraw w prostych, zrozumiałych słowach" - to cecha, która była z pewnością przydatna także na dalszych szczeblach jej politycznej kariery w zjednoczonych Niemczech - ministra rodziny, kobiet i młodzieży, a następnie szefowej resortu ochrony środowiska, a od 2005 roku na stanowisku kanclerza Niemiec.
Biografowie Merkel zwracają uwagę, że jej podjęta w chwili upadku NRD decyzja związania się poprzez Demokratyczny Przełom (DA) z chrześcijańskimi demokratami CDU była w dużej mierze przypadkowa i niewiele brakowało, aby zamiast do CDU trafiła do SPD. Austriacki dziennikarz Ewald Koenig twierdzi nawet, że Merkel w 1989 roku zaklinała się, iż nigdy w życiu na wstąpi do CDU.
Komentatorzy przypuszczają, że właśnie dlatego Merkel udało się zerwać z wieloma dogmatami CDU i przekształcić ją w nowoczesną partię masową. Wśród przykładów wymieniają rezygnację z energii atomowej i z obowiązkowej służby wojskowej czy też zgodę na związki partnerskie jednopłciowe.
Na razie Merkel brakuje jeszcze dużo do rekordu Helmuta Kohla, który przez 16 lat kierował rządem RFN, a potem zjednoczonych Niemiec. W lecie media rozpisywały się, być może z braku innych tematów, o jej ponownym kandydowaniu w 2017 roku. Merkel ucina wszystkie dyskusje na ten temat, przypominając, że obiecała pozostać do końca obecnej kadencji. Dziennikarze zastanawiają się, czy Merkel będzie pierwszym kanclerzem w powojennej historii Niemiec, który z własnej woli odejdzie ze stanowiska, nie czekając, aż przegra wybory lub zostanie obalony przez własną partię.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/