Chciałam nakreślić sylwetkę Kościuszki nie jak spiżową postać z pomnika, ale fascynującą i barwną - powiedziała PAP pisarka Barbara Wachowicz. Jej najnowsza książka "Tadeusz Kościuszko w Ojczyźnie, Ameryce, Szwajcarii" opowiada o losach zwycięzcy spod Racławic.
PAP: Co Panią skłoniło do zajęcia się właśnie tą postacią?
Barbara Wachowicz: Wychowałam się w domu, gdzie Wielcy Umarli byli zawsze Wielkimi Żywymi. Moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa - babunia Anna zabrała mnie i mego brata harcerza tam, gdzie wznosi ramiona krzyż modrzewiowy. Kazała uklęknąć i ucałować ziemię. To było miejsce w Maciejowicach, gdzie runął posiekany kozackimi szablicami Tadeusz Kościuszko. I powiedziała babunia: - Pamiętajcie - nieprawdą jest, że Kościuszko zawołał tu: "Finis Poloniae", on zdołał wyszeptać: "Chociaż my jej żołnierze ginąć możemy, to Rzeczpospolita jest nieśmiertelna".
Udało mi się zrealizować marzenie przewędrowania tropami Tadeusza Kościuszki - od gniazda rodzinnego i lat pacholęcych na Polesiu poprzez pole Racławickiego zwycięstwa, bitewny szlak w Ameryce i ostatnią przystań w Szwajcarii. Chciałam nakreślić sylwetkę Naczelnika nie jak spiżową postać z pomnika, ale fascynującą i barwną. Świetny uczeń, pilny student, genialny inżynier, kochający brat, lojalny przyjaciel, dowcipny, odważny, liryczny i hojny. Taki był.
PAP: Co możemy znaleźć w Pani najnowszej książce poświęconej właśnie Tadeuszowi Kościuszce?
Barbara Wachowicz: Opowiadam o losach zwycięzcy spod Racławic od dziecięctwa, poprzez lata studiów w Szkole Rycerskiej i Paryżu, triumfy i klęski epopei amerykańskiej, wielki zryw narodu w Insurekcji - a przypominam, że to jedyne polskie Powstanie, które otrzymało imię od dowódcy. Przybliżam wspaniałą obronę Warszawy, tragedię Maciejowic, lata więzienia w Rosji i niezwykły powrót do Ameryki. Finałem książki jest prezentacja szkół pod patronatem Tadeusza Kościuszki i listy młodzieży do patrona, która w niezwykle cenny sposób odpowiada na pytanie – co młodzi Polacy w XXI w. cenią w jego charakterze i działaniach, jak pięknie i mądrze odwołują się do apelu Naczelnika: "Łączmy serca, łączmy ręce. Narodowi i Ojczyźnie waszą wierność winniście".
Cytuję w mej opowieści wiele dokumentów, również nieznanych, a odkrytych w archiwach amerykańskich, a także oczywiście ocalonych w zbiorach polskich. Są wśród nich - testament pradziada pisany nieskazitelną polszczyzną, listy matki do ojca ("Sercem ukochany Ludwisieńku!") czy piękne listy miłosne Naczelnika do młodziutkiej chorążanki "Przytul główkę tam gdzie bije moje serce...".
Nie znamy i bardzo często nie doceniamy ogromu wspaniałego, twórczego wkładu Kościuszki w dzieło odzyskania niepodległości przez największe dziś mocarstwo świata. To on przecież fortyfikował "najważniejszy posterunek Ameryki", jak określił to sam Naczelny Wódz George Washington - twierdzę West Point. Do dzisiaj niektóre encyklopedie francuskie przypisują to dzieło swoim inżynierom. Pamiętam chwilę triumfu, gdy w New York Historical Society pojawił mi się w mikrofilmie list Waszyngtona: "Pułkownik Kosciusko miał w swych rękach naczelne kierownictwo i nadzór (chief direction and superintendence) dzieł w West Point".
Dziesiątki odnalezionych przez mnie listów Kościuszki z czasów prac nad tą niezdobytą twierdzą mówi z jakimi problemami musiał się nasz genialny inżynier zmagać mając dwa tysiące ludzi pod swoją komendą. Walczył o łopaty, wapno, buty. Na jedynym szkicu reduty Kościuszkowskiej jaki ocalał widnieje podpis: "jedna z fortyfikacji wymyślonych przez Kosciusko, tych które uczyniły West Point twierdzą niedostępną". Tegoż zdania byli i wrogowie. Zrezygnowali z oblegania West Point. I to jest wielkie zwycięstwo naszego bohatera.
PAP: Które z organizowanych z Pani udziałem uroczystości trwającego Roku Kościuszkowskiego są dla Pani szczególnie istotne?
Barbara Wachowicz: Na dwusetną rocznicę pożegnania Naczelnika przygotowujemy pod Wawelem wielki Zlot Szkół Kościuszkowskich, a 14 października zaprezentujemy widowisko o Naczelniku zrealizowane z najlepszą kościuszkowską szkołą w Polsce – liceum imienia Tadeusza Kościuszki w Krakowie.
PAP: Czy spotkała się Pani z dowodami pamięci Amerykanów wobec dokonań Kościuszki?
Barbara Wachowicz: Ich niezliczoną ilość przywołuję w książce. Miasto Kosciusko w stanie Misissippi jest prawdziwym sanktuarium naszego wspólnego bohatera i stanął tam pomnik Kościuszki wcześniej niż w Warszawie. A plac przed Białym Domem w Waszyngtonie zdobi pomnik, na którym Kościuszko jest ze swoimi towarzyszami broni, więc Amerykanie mówią: "Kosynier strzeże Białego Domu!" i cytują słowa najsławniejszego swego prezydenta Thomasa Jeffersona, dozgonnego przyjaciela Kościuszki, który powiedział o nim: "Każdy prawy Amerykanin kocha Cię i czci!".
Rozmawiała Anna Kondek-Dyoniziak (PAP)
Barbara Wachowicz - autorka wielu świetnych biografii Wielkich Polaków; jest jedyną osobą, która przemierzyła cały amerykański szlak walk Tadeusza Kościuszki - 20 tysięcy kilometrów od granicy kanadyjskiej po Charleston nad Atlantykiem. Jej książka „Tadeusz Kościuszko w Ojczyźnie, Ameryce i Szwajcarii” to barwna, świetnie udokumentowana opowieść o życiu, walce, zwycięstwach i goryczach klęski Naczelnika, o Jego miłościach, przyjaźniach i sławie.
Za propagowanie życia i czynu Naczelnika została nagrodzona Medalem Tadeusza Kościuszki przez Prezydenta Uniwersytetu Polskiego w Filadelfii, prof. Janusza Romańskiego, Medalem „Zasłużona dla tradycji kościuszkowskiej” przyznanym przez Polską Fundację Kościuszkowską, a także medalem Fundacji imienia Kościuszki w Krakowie „In memoriam Tadeusz Kościuszko” – za wybitne zasługi w dziele krzewienia pamięci Naczelnika.
akn/ agz/