02.10.2009 Warszawa (PAP) - Opuszczając Warszawę po Powstaniu Warszawskim nikt nie spodziewał się, że Niemcy rozpoczną jej systematyczne niszczenie - wspominał Władysław Bartoszewski w piątek wieczorem na spotkaniu autorskim pt. "Refleksje porocznicowe" w Bibliotece Publicznej m.st. Warszawy przy ul. Koszykowej.
Jak mówił, w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego, we wszystkich dzielnicach stolicy, poza Śródmieściem, panowała "śmiertelna cisza". "Tylko Śródmieście walczyło, tam od rana do wieczora, mniej więcej do godz. 20, były detonacje, strzały i ofiary" - opowiadał.
Wspominając ostatni dzień walki o Warszawę, która ostatecznie zakończyła się 3 października 1944 r., Bartoszewski podkreślił, że wśród warszawiaków "nastroje były bardzo smutne i trudne". "Zarazem mieliśmy poczucie, że jakiś rozdział wojny dobiegł końca" - dodał.
Na spotkaniu Bartoszewski odniósł się także do wystąpień przywódców krajów europejskich podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. "Angela Merkel powiedziała to, co dokładnie powiedzieć była powinna: kto i co spowodował oraz jakie były tego skutki" - powiedział.
Bartoszewski krytycznie ocenił wystąpienie premiera Rosji Wladimira Putina. "Pytano mnie, czy ja nie jestem zawiedziony. A ja mówię nie, ponieważ premier Putin, o ile mi wiadomo, jest wychowany przez komsomoł, więc czego innego można spodziewać się po kimś, kto był komsomolcem" - mówił profesor.
Spotkanie z Bartoszewskim zorganizowały: Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy i Wydawnictwo Świat Książki w przeddzień zamknięcia wystawy druków powstańczych z daru Władysława Bartoszewskiego "Po 65. latach nasze spojrzenie na Powstanie Warszawskie". (PAP)
nno/ mag/