Petycja w obronie wydalonej z Polski i z UE szefowej Fundacji Otwarty Dialog Ludmiły Kozłowskiej, pod którą podpisali się m.in. b. prezydent Lech Wałęsa i europarlamentarzyści PO, źle świadczy o debacie publicznej w Polsce - ocenił w środę w TVP1 wicemarszałek Senatu Adam Bielan.
"Nie chcę publicznie stawiać oskarżeń, bo to jest już rola służb specjalnych, natomiast mogę powiedzieć, że przekonywanie Polaków, że za pieniądze od bardzo podejrzanych oligarchów ze Wschodu, w Polsce ktoś będzie budować demokrację, to jest to dość kuriozalna teza" - wskazał Bielan. "To bardzo źle świadczy o polskiej debacie publicznej, że tego rodzaju apele się pojawiają" - powiedział.
Przypomniał, że w ostatnich tygodniach doszło do podobnej sytuacji w USA, z których została usunięta "rosyjska agentka wpływu", według niego - również budująca sobie nieformalne, miękkie poparcie. "Kreowała się na obrończynię praw posiadania broni palnej i w ten sposób próbowała docierać do rozmaitych polityków. Amerykanie w pewnym momencie - bo to jest zawsze decyzja służb specjalnych, kiedy pracę takiego agenta wpływu przerwać, kiedy on staje się już coraz bardziej niebezpieczny - postanowili ją usunąć" - mówił Bielan, zwracając uwagę, że opozycja wobec prezydenta Donalda Trumpa nie protestowała.
"Wszyscy rozumieli, że dla bezpieczeństwa państwa takie decyzje są czasem konieczne" - podkreślił Bielan.
Wicemarszałek Senatu przypomniał, że w sprawie Ludmiły Kozłowskiej jest jednoznaczne oświadczenie ABW. "Trudno, żeby polskie służby specjalne publikowały materiały operacyjne, bo to jest często możliwość ujawnienia jakichś szpiegów - współpracowników naszych służb specjalnych" - tłumaczył Bielan. Zastrzegając, że mówi eufemistycznie dodał, że polskie służby oceniły, że wokół Kozłowskiej były niejasności.
Pod petycją w sprawie Kozłowskiej, którą można znaleźć na stronie change.org, podpisali się m.in. były prezydent Lech Wałęsa, unijna komisarz Elżbieta Bieńkowska, europosłowie Michał Boni (PO), Róża Thun (PO), Rebecca Harms (Zieloni), Marietje Schaake (ALDE), Christine Revault d’Allonnes Bonnefoy (S&D) oraz profesor prawa europejskiego Laurent Pech czy szef włoskiej federacji na rzecz praw człowieka Antonio Stango.
Sygnatariusze petycji domagają się, by umożliwić Kozłowskiej powrót do UE, najlepiej poprzez przyznanie jej obywatelstwa przez któryś z krajów członkowskich. W petycji oskarżono władze polskie o wykorzystanie przepisów dotyczących strefy Schengen do "politycznego prześladowania".
Szefowa Fundacji Otwarty Dialog została wydalona z Polski i UE w ubiegłym tygodniu.
W poniedziałek rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował, że szef ABW wydał negatywną opinię dotyczącą wniosku Kozłowskiej o zezwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego w UE. W rezultacie została ona objęta zakazem wjazdu do Polski i UE. Negatywna opinia związana jest m.in. z "poważnymi wątpliwościami" dotyczącymi finansowania kierowanej przez Kozłowską Fundacji Otwarty Dialog, które "mogą mieć dalsze skutki prawne".
Odnosząc się do komunikatu Żaryna w jej sprawie, Kozłowska napisała w poniedziałek na Twitterze, że przez lata żaden urząd nie miał wątpliwości co do finansowania Fundacji Otwarty Dialog, a wszystkie jej sprawozdania są transparentne i publiczne. "Nagle ABW po naszym udziale (...) w protestach w obronie rządów prawa robi +utajniony+ raport. Dlaczego utajniony? Bo brak dowodów" - oceniła.
Objęcie Kozłowskiej zakazem wjazdu do Polski i UE ona sama i jej mąż Bartosz Kramek uważają za przejaw represji ze strony polskich władz za działania Kramka w obronie wolnych sądów.
Do celów statutowych powstałej w 2009 r. Fundacji Otwarty Dialog należy obrona praw człowieka, demokracji i praworządności na obszarze postradzieckim, w tym zwłaszcza w Kazachstanie, Rosji i na Ukrainie. W latach 2013-14 prowadziła m.in. "obserwacyjną misję poparcia" podczas fali protestów na kijowskim Majdanie. Fundacja ma stałe przedstawicielstwa w Warszawie, Kijowie i Brukseli. (PAP)
nno/ son/