Należy pamiętać, że Warszawa miała być nowym miastem również pod względem społecznym. Planowano niemal całkowitą wymianę struktury społecznej. Ludzie, którzy ocaleli, mieli być mniejszością – mówi PAP dr Artur Bojarski, autor książek „Z kilofem na kariatydę. Jak nie odbudowano Warszawy” i „Rozebrać Warszawę. Historie niektórych wyburzeń po 1945 r.”. 75 lat temu, 14 lutego 1945 r., powołano Biuro Odbudowy Stolicy.
Polska Agencja Prasowa: Czy po siedemdziesięciu pięciu latach jesteśmy w stanie oszacować rzeczywistą skalę zniszczeń zabudowy Warszawy? Na ile informacje zbierane przez Biuro Odbudowy Stolicy są wiarygodne?
Dr Artur Bojarski: BOS szybko rozpoczął inwentaryzację zniszczeń. Wydaje się, że szacunki sporządzane w pierwszej połowie 1945 r. należy uznawać za najbardziej wiarygodne. Nie zostały bowiem zniekształcone przez późniejsze zniszczenia spowodowane m.in. warunkami atmosferycznymi. BOS szacowało zniszczenia zabudowy na 75 proc. Między bajki możemy więc włożyć późniejsze opowieści o zniszczeniu miasta w 90 proc. Te wygórowane dane były później używane w celach propagandowych.
Należy dodać, że według pierwszych danych BOS Śródmieście zostało całkowicie zniszczone w 60 proc., reszta budynków była zachowana lub nadawała się do remontu. Wola została całkowicie zniszczona w 65 proc. Mniej zdewastowane były dzielnice północne, takie jak Żoliborz i Bielany w ponad 40 proc., a na południu Mokotów zniszczony w blisko 40 proc.
PAP: Jakie poglądy polityczne i urbanistyczne reprezentowali architekci związani z Biurem Odbudowy Stolicy?
Dr Artur Bojarski: W BOS działała grupa architektów, którzy swoje kariery rozpoczynali przed wojną. Mam na myśli m.in. Stanisława Brukalskiego, Romana Piotrowskiego, Szymona i Helenę Syrkusów, Stanisława Albrechta czy Bohdana Lacherta, którzy już przed wojną byli znanymi zwolennikami modernizmu i funkcjonalizmu. Zaprojektowali wiele modernistycznych budynków wybudowanych w Warszawie i innych miastach. W BOS pracowali też powojenni absolwenci architektury, tacy jak Józef Sigalin. Zdecydowana większość z nich reprezentowała poglądy skrajnie lewicowe, wręcz komunistyczne. Nieliczni, m.in. Kazimierz Marczewski, reprezentowali przedwojenne środowisko Polskiej Partii Socjalistycznej. Można powiedzieć, że rolę listków figowych pełnili profesorowie architektury Piotr Biegański i Jan Zachwatowicz, którzy byli niezależnymi naukowcami, pozostającymi z dala od polityki. Jednak to nie oni decydowali o głównych kierunkach przebudowy stolicy.
Dr Artur Bojarski: W BOS działała grupa architektów, którzy swoje kariery rozpoczynali przed wojną. Mam na myśli m.in. Stanisława Brukalskiego, Romana Piotrowskiego, Szymona i Helenę Syrkusów, Stanisława Albrechta czy Bohdana Lacherta, którzy już przed wojną byli znanymi zwolennikami modernizmu i funkcjonalizmu. Zaprojektowali wiele modernistycznych budynków wybudowanych w Warszawie i innych miastach.
Architekci BOS byli zwolennikami zabudowy egalitarnej, zacierania różnic między Śródmieściem a dzielnicami obrzeżnymi. Interesowała ich zabudowa blokowa, m.in. rozbudowa tego rodzaju osiedli, które udało się wybudować tuż przed wojną, np. na Żoliborzu i Kole. W ich planach zabudowa blokowa miała docierać aż do Śródmieścia Warszawy, poza wyodrębnionymi obszarami dzielnicy rządowej i dzielnicy zabytkowej. Ta pierwsza również miała mieć charakter modernistyczny, a więc składać się głównie z luźno rozrzuconych gmachów o przeznaczeniu administracyjnym. Było to zatem całkowite odejście od poprzedniego układu urbanistycznego i architektonicznego. Miało to być nowe miasto.
Te idee miały wsparcie wielu polityków nowego reżimu, takich jak Władysław Gomułka czy Marian Spychalski. Ich zdaniem Warszawa powinna była być przebudowana, miało to być nowe miasto. Już w listopadzie 1944 r. gen. Marian Spychalski został przyjęty na Kremlu przez Stalina. Wówczas rozmawiali o przyszłości polskiej stolicy. „Rady” przekazane przez przywódcę ZSRS Spychalski jako prezydent Warszawy przekazywał architektom zatrudnionym w BOS, którzy wcielali te idee w życie.
Należy pamiętać, że stolica miała być nowym miastem także pod względem społecznym. Planowano niemal całkowitą wymianę struktury społecznej. Ludzie, którzy ocaleli, mieli być mniejszością wśród nowych przybyszy. Część starych mieszkańców miała zostać wysiedlona z Warszawy i rozsiana po miastach na tzw. ziemiach odzyskanych. Około 160 tys. mieszkańców miasta zamieszkało w Olsztynie, Elblągu, we Wrocławiu i w innych miejscowościach. To dane oficjalne, które z pewnością nie uwzględniają wielu wyjazdów indywidualnych.
PAP: Po 1945 r. w Alejach Jerozolimskich powstał zaskakująco modernistyczny budynek Centralnego Domu Towarowego. Już cztery lata później jego forma została zaatakowana przez socrealistów, a sam modernizm odrzucony jako przejaw kosmopolityzmu i fascynacji kulturą zachodnią. Jak wyglądałaby Warszawa, gdyby w 1949 r. nie doszło do zadekretowania stylu socrealistycznego?
Dr Artur Bojarski: Byłoby to miasto na wskroś modernistyczne. Wszyscy architekci BOS byli zapatrzeni we wzorce propagowane przez Le Corbusiera, który postulował całkowitą przebudowę centrów. Znane są jego plany przebudowy Paryża i innych miast francuskich. Architekci BOS uważali, że należy wzorować się na jego zamierzeniach. Tak też wyglądały pierwsze plany przebudowy centrum Warszawy, głównie okolic Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Tam, gdzie dziś stoi Pałac Kultury i Nauki, miało powstać nowe city Warszawy w duchu modernistycznym. Były to kalki z projektów, które Le Corbusier próbował stosować w miastach francuskich. Jak wiadomo, jego projekty zakończyły się niepowodzeniem. Dla ówczesnych architektów BOS były to koncepcje wzorcowe. Według modernistów dominujących w latach 1945 –1948 miasto miało być zdominowane przez taką architekturę. Taka miała być zabudowa Marszałkowskiej oraz budynki rządowe w okolicach placu Trzech Krzyży i ulicy Wspólnej. Do tej pory widzimy namiastki tego planu w postaci gmachu obecnego Ministerstwa Rozwoju, budynków przy Kruczej lub przebudowanego już dawnego „domu pod sedesami” przy Marszałkowskiej. Dają one wyobrażenie wyglądu miasta, gdyby nie wprowadzono socrealizmu.
Moderniści byli jeszcze większymi wrogami ocalałej zabudowy historycznej niż socrealiści. Chcieli budować Warszawę niemal od zera. Uważali, że miasto z pierzejami i kamienicami jest przeżytkiem i zabudowę należy rozrzedzać. Takie miało być śródmieście, a obrzeża miały zostać zabudowane wielkimi kompleksami mieszkaniowymi.
CDT w Al. Jerozolimskich był swego rodzaju wypadkiem przy pracy. Projekt Zbigniewa Ihnatowicza był jedną z niewielu takich realizacji sprzed 1949 r. To wzorcowy przykład modernizmu. Dlatego jeszcze w czasie budowy był tak mocno krytykowany, pojawiały się nawet propozycje zmiany planów. Architekt Helena Syrkusowa proponowała nadanie mu cech socrealistycznych.
Dr Artur Bojarski: Moderniści byli jeszcze większymi wrogami ocalałej zabudowy historycznej niż socrealiści. Chcieli budować Warszawę niemal od zera. Uważali, że miasto z pierzejami i kamienicami jest przeżytkiem i zabudowę należy rozrzedzać. Takie miało być śródmieście, a obrzeża miały zostać zabudowane wielkimi kompleksami mieszkaniowymi.
Socrealizm oznaczał ogromną zmianę planów przebudowy miasta. Wprowadzono historyzm. W miejsce prostych, gładkich elewacji modernistycznych zaproponowano elewacje ozdobne, głównie klasycyzujące. Przykładem jest tu Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa. Największą zaletą tej zmiany był powrót do zabudowy pierzejowej. Moderniści budowali w poprzek ulic, „antypierzejowo”. Socrealizm zakwestionował ten styl, wprowadzając zabudowę obrzeżną.
PAP: Jaki był wpływ „towarzyszy radzieckich” na plany BOS? Czy mieli decydujący głos czy raczej sugerujący?
Dr Artur Bojarski: Trudno powiedzieć, ponieważ nie posiadamy dostępu do postsowieckich archiwów. Wiemy jednak, że polscy architekci pracujący na zlecenie BOS robili to tak, aby polskie władze komunistyczne i strona sowiecka były z tego zadowolone. Wiemy też, że przy projektowaniu nowych tras tranzytowych przez Warszawę był obecny sowiecki gen. Jurij Bordziłowski. To pod jego czujnym okiem wytyczano np. Trasę W-Z. Zdarzały się także oficjalne wizyty, np. Sergiusza Czernyszewa, głównego architekta Moskwy, czy Wiktora Baburowa – generalnego architekta planowania przestrzennego Moskwy. Delegacje sowieckie krytykowały m.in. istniejącą jeszcze zabudowę Powiśla, zbyt małą ilość zieleni w Śródmieściu lub brak wielkich szerokich arterii przecinających miasto. Wszystkie te postulaty były zbieżne z planami i działaniami BOS.
Do 1949 r. nie dochodziło do żadnych konfliktów pomiędzy BOS a władzami. Później pojawiły się nieporozumienia. Przedstawiciele reżimu, szczególnie Bolesław Bierut, przestali być zadowoleni z promowanego przez BOS modernizmu oraz skali wyburzeń. Już wówczas było widać, że zburzono zbyt dużo kamienic, które mogły zostać odbudowane. Tymczasem mieszkańcy Warszawy nie mieli gdzie mieszkać, gnieździli się w suterenach lub w kamieniczkach i domach podwarszawskich miejscowości. Bierut mówił, że BOS wyburzał „na prawo i lewo”. Nie podobał mu się również modernizm, szczególnie że z Moskwy przyszły już wytyczne nakazujące wprowadzenie stylu socrealistycznego i potępienie modernizmu. Krytyka ta przyczyniła się do likwidacji BOS w 1950 r.
PAP: Czy w tym kontekście można zaryzykować stwierdzenie, że „komuniści uratowali Stare Miasto”?
Dr Artur Bojarski: Taki obraz wyłania się m.in. z propagandy, która miała legitymizować nową władzę i wzmacniać jej pozycję. Praktycznym celem tej odbudowy było dążenie do związania nowych mieszkańców miasta ze stolicą. Mówiono, że należy odbudować najlepsze fragmenty dawnej Warszawy, czyli tzw. dzielnicę historyczną. Cała reszta architektury, głównie z lat 1870–1914, miała pójść pod kilof. Niewątpliwie więc odbudowę Starego Miasta należy traktować pozytywnie, ale jednocześnie niszczono wcześniejsze oblicze Warszawy, m.in. przez niszczenie i przebudowę kamienic śródmieścia.
Dr Artur Bojarski: Do 1949 r. nie dochodziło do żadnych konfliktów pomiędzy BOS a władzami. Później pojawiły się nieporozumienia. Przedstawiciele reżimu, szczególnie Bolesław Bierut, przestali być zadowoleni z promowanego przez BOS modernizmu oraz skali wyburzeń. Już wówczas było widać, że zburzono zbyt dużo kamienic, które mogły zostać odbudowane. Tymczasem mieszkańcy Warszawy nie mieli gdzie mieszkać, gnieździli się w suterenach lub w kamieniczkach i domach podwarszawskich miejscowości. Bierut mówił, że BOS wyburzał „na prawo i lewo”.
Pamiętajmy, że również Stare Miasto i pozostałe części „dzielnicy historycznej” są swego rodzaju kreacją, dość odległą od jej przedwojennego wyglądu. Jest to zwłaszcza widoczne na przykładzie Nowego Światu, wzdłuż którego przed wojną było wiele wysokich kamienic. Była to wizja na podstawie obrazów Canaletta lub fotografii Konrada Brandla z pominięciem drugiej połowy XIX i początków wieku. Przy rekonstrukcji „dzielnicy historycznej” wyrzucono całą epokę eklektyzmu, historyzmu i secesji. Stworzono skansen z pominięciem tego okresu sztuki i architektury.
PAP: Jakie są najbardziej jaskrawe przykłady zupełnie nieuzasadnionych wyburzeń?
Dr Artur Bojarski: Jak już wspomniałem, wiele domów śródmieścia było tylko wypalonych, miały zachowane mury oraz stropy. Ich wyremontowanie było znacznie bardziej opłacalne niż budowanie na nowo. Stosunek ten wynosił 100:66. Wiele takich budynków wyburzano, m.in. z powodu akcji „przewietrzania Warszawy”. Forsowano też koncepcję „zielonego Powiśla”, więc także tam burzono zachowane budynki. W okolicach placu na Rozdrożu, placu Zbawiciela i alei Wyzwolenia lansowano projekt „zielonego Śródmieścia”. Tam wyburzono niemal wszystkie nadające się do remontu kamienice, np. wspaniałą kamienicę Spokornego w Al. Ujazdowskich. Kamienice zachowane lub w stanie do odbudowy znajdowały się również przy Nowym Zjeździe, Niecałej, Granicznej, Elektoralnej, Chłodnej, Wolskiej itd. Często wyburzano domy, które były odbudowywane lub miały być odbudowywane przez prywatnych właścicieli. Na przeszkodzie ich planów stawiano plany wybudowania placów, zieleńców lub poszerzanie ulic. Te działania hamowały odbudowę Warszawy. Nie bez powodu BOS było złośliwie nazywane „biurem hamowania odbudowy stolicy”.
PAP: Krytyka wobec modernistycznych działań BOS niszczących tradycyjne kamienice pojawiała się nie tylko ze strony Bieruta, ale również ze strony elit władzy zamieszkujących te budynki. Nie chcieli usuwania ornamentyki z końca XIX wieku…
Dr Artur Bojarski: To bardzo ciekawy wątek. Funkcjonariusze władzy, m.in. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, chcieli mieszkać w zachowanych kamienicach z XIX wieku lub odbudowywanych z zachowaniem większości wcześniejszego eleganckiego wystroju wewnątrz i na zewnątrz. Ich elewacje nie były niszczone, ale często odbudowywane. Przedstawiciele reżimu chcieli mieszkać w kamienicach, a nie ruderach.
PAP: Czy uzasadnione jest stwierdzenie, że „Warszawa nie została odbudowana”, ale (nie licząc „dzielnicy historycznej”) zbudowana zupełnie na nowo?
Dr Artur Bojarski: Z pewnością plany modernistów zakładały zbudowanie Warszawy na nowo. Nie udało im się tego zrobić. Ich założenia pokrzyżował zakręt dziejów w 1949 r. Bez wątpienia ich koncepcje zakładały dużo dalej idącą zmianę centrum miasta niż w wypadku planów socrealistycznych. Różniły się również myśleniem o funkcjach śródmieścia. Moderniści pragnęli budowy „city” finansowego i administracyjnego. Socrealiści postulowali przebudowę miasta w celu organizowania wielkich obchodów. Chcieli też budowy wielkiego domu kultury. Jego funkcje spełnił kilka lat później Pałac Kultury i Nauki. Śródmieście miało służyć potrzebom społeczno-politycznym, a nie administracyjno-finansowym.
Obie grupy architektów łączyło myślenie o nowym mieście. Jedni i drudzy krytykowali Warszawę sprzed 1939 r. Negatywnie odnosili się do niej już przed wybuchem wojny. Właściwie możemy tu mówić o jednej grupie, bowiem po 1948 r. moderniści łatwo stawali się z przyczyn koniunkturalnych socrealistami. Po 1945 r. ci architekci i urbaniści otrzymali potężne narzędzia i wsparcie polityczne, włącznie z tzw. dekretem Bieruta, które miały pozwolić na przebudowanie Warszawy z dostosowaniem ich wizji do wymogów władz. Niezrealizowane cele modernistów i socrealistów pokazują skalę tych wizji, których nie udało się zrealizować. Miasto to w żaden sposób miało nie przypominać przedwojennej Warszawy.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /