2011-04-05 (PAP) - Tak naprawdę nie znaliśmy Czesława Miłosza. To był człowiek wielkiego niepokoju - uważa Andrzej Franaszek, autor najobszerniejszej z dotychczasowych biografii poety, która w maju trafi do księgarń. Franaszek pracował nad tą książką przez 10 lat.
Sam Miłosz zaakceptował Franaszka w roli swego biografa.
"Mam poczucie, że biografia Miłosza to opowieść o życiu pełnym bólu, a nie optymistyczna historia pisarza, który odniósł sukces na światową skalę. Wielkość Miłosza zrodziła się z nieustannego konfliktu, wewnętrznego napięcia, bólu i buntu, wątpliwości i niepokoju. Sam poeta utrzymywał, że jego życie to pasmo chaotycznych decyzji, miał poczucie, że jest igraszką losu" - mówił Franaszek podczas wtorkowej konferencji prasowej.
Zdaniem biografa, Miłosz był zaskakująco szczery w tym, co sam o sobie pisał. "Badając jego życie nie znalazłem żadnych ukrytych +szkieletów w szafach+, choć trafiałem na takie puste miejsca, których nie chciał dotykać we wspomnieniach" - mówił Franaszek podając jako przykład wydarzenia z dworu w Krasnogrudzie, gdzie młodziutki Miłosz, przeżywając pierwsze miłosne rozczarowanie, zagrał ze sobą w samobójczą rosyjską ruletkę, czy też pobyt w Budapeszcie w 1939 roku, gdzie on - zdeklarowany lewicowiec - szukał schronienia razem z całą resztą sanacyjnych urzędników, którymi zupełnie otwarcie pogardzał.
Franaszek podkreśla, że najbardziej dramatycznym momentem życia Miłosza był okres, gdy w 1951 r. poprosił o azyl polityczny we Francji, choć był przekonany, że w konfrontacji z komunizmem świat zachodni musi przegrać. "Emigracja oznaczała dla Miłosza wtedy śmierć za życia, oderwanie od jedynego języka, w którym umie pisać. Świadectwa Zofii Hertz i Jerzego Giedroycia, którzy udzielili Miłoszowi schronienia, pokazują go jako człowieka na granicy załamania nerwowego. Krążył po Maisons-Laffitte, zachowywał się jak zwierzę w klatce, myślał o samobójstwie" - mówił Franaszek.
Lata amerykańskie Miłosza z perspektywy czasu wydają się pasmem sukcesów uwieńczonych Nagrodą Nobla w 1980 r. Tymczasem przez kilkanaście lat Miłosz był w USA zupełnie nieznany, miał też poczucie, że w Polsce nikt o nim nie pamięta. W słonecznej Kalifornii tym dotkliwiej odczuwał duchową alienację. W latach 70. żona Miłosza Janka śmiertelnie zachorowała. Przez całe lata poeta wykładał na uniwersytecie i zajmował się chorą żoną, sprzątał, gotował. W tym okresie spadł na niego kolejny cios - ujawniła się choroba psychiczna jego młodszego syna. Miłosz szukał wtedy pociechy w pracy nad tłumaczeniem Biblii: Psalmów i Księgi Hioba. Po latach był też świadkiem choroby i śmierci swojej drogiej żony Carol, młodszej o ponad 30 lat, która miała być dla niego podporą na starość. Potem odszedł brat Andrzej. "Pod koniec życia poeta został sam z pamięcią o nich i pytaniem o prawdziwą wartość swego dzieła" - podkreśla Franaszek.
"Miłosz przez całe życie wchodził w konflikt może nie tyle z polskością, co z czymś, co można określić, jako +lechickość+. Składały się na to doświadczenia z lat 30, kiedy, zdaniem Miłosza, doszły do głosu najgroźniejsze polskie cechy narodowe – ksenofobia i antysemityzm. I stale podkreślał swój dystans wobec polskości i swoje uwikłanie w polskość. Kiedy w latach 90. wrócił do Polski, traktowano go jak mistrza i nauczyciela, wielkiego poetę. Tymczasem on sam zmagał się z demonami niepewności i poczucia winy. Tak naprawdę go nie znaliśmy" – dodał Franaszek.
Andrzej Franaszek (ur.1971) literaturoznawca, krytyk literacki, redaktor działu kulturalnego w "Tygodniku Powszechnym" jest autorem takich książek jak "Ciemne źródło" (o Zbigniewie Herbercie), antologii "Poznawanie Herberta" oraz esejów zebranych w tomie "Przepustka z piekła. 44 szkice o literaturze i przygodach duszy". Książka o "Miłosz. Biografia" ukaże się 10 maja nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)
aszw/ abe/