Gwiazdka dla dzieci w Katowicach, 1934 r./NAC
Tradycje bożonarodzeniowe na Górnym Śląsku to fascynująca mozaika zwyczajów, które kształtowały się przez wieki pod wpływem zmiennej przynależności regionu do Polski, Czech i Niemiec – powiedział PAP historyk Lech Krzyżanowski, kierownik działu nauki Muzeum Górnośląskiego Parku Etnograficznego w Chorzowie.
Jak podkreślił Krzyżanowski, śląska Wigilia to konglomerat zwyczajów polskich, niemieckich i czeskich, wzbogacony o religijną rywalizację katolików i ewangelików. Region ma swoje charakterystyczne potrawy wigilijne: siemieniotkę, moczkę i makówki, które praktycznie nigdzie indziej poza Śląskiem nie występują. Oprócz nich na stołach pojawiały się też tradycyjne karp, barszcz czy kapusta z grochem.
Jak wyjaśnił historyk, przygotowania do Wigilii tradycyjnie spoczywały na kobietach.
- Już od początku grudnia dbano o czystość domu, pranie, sprzątanie i higienę, co w przemysłowym Górnym Śląsku z ogromną liczbą kominów fabrycznych było nie lada wyzwaniem. Mężczyźni natomiast ciężko pracowali w kopalniach i hutach, a w Wigilię siadali przy stole – cała reszta obowiązków spoczywała na kobietach - tłumaczył Krzyżanowski.
Nie brakowało też lokalnych przesądów i zwyczajów.
- Liczba biesiadników przy stole powinna być parzysta, ponieważ nieparzysta przynosiła nieszczęście. Dzieci dostawały prezenty od Dzieciątka, nie od Gwiazdora, co miało podkreślać polski charakter obdarowywania. W Śląsku Cieszyńskim popularne było dzielenie się orzechami, które wróżyły pomyślność w Nowym Roku - wyliczał ekspert.
Śląskie kolędowanie miało specyficzny wymiar: w przemysłowych miastach pierwszego dnia świąt dominowały spotkania w gronie najbliższej rodziny, dopiero drugi dzień poświęcano sąsiadom i dalszym krewnym. W regionach rolniczych praktykowano także pochody i wizyty kolędowe na koniach.
Według Krzyżanowskiego po 1922 roku Kościół katolicki dbał o propagowanie typowo polskich kolęd, wypierając m.in. „Cichą noc”, wcześniej kojarzoną z niemiecką tradycją.
Dekoracje świąteczne różniły się w zależności od obszaru: w rolniczych wsiach stosowano ozdoby z siana, słomy i owoców, w miastach dominowały papierowe i tekturowe dekoracje.
- Szopki nie przyjęły się tak mocno jak w Małopolsce, choć oczywiście były obecne – zaznaczył ekspert.
Nie brakowało też przesądów typowych dla wsi górnośląskiej: np. nasłuchiwanie szczekającego psa po wieczerzy wigilijnej miało wskazywać, skąd w nadchodzącym roku przyjdzie przyszły oblubieniec.
- Pewne zwyczaje, jak strzelanie na wiwat z broni, były uważane za niemieckie i odradzano je w polskich rodzinach - opowiedział historyk.
Jak zaznaczył, współcześnie obserwuje się renesans tradycji górnośląskich. Po okresie PRL i masowych migracji ludności lokalne zwyczaje przez pewien czas zanikały, ale od przemian ustrojowych w 1989 roku coraz więcej rodzin świadomie kultywuje śląską kuchnię, stroje, język i zwyczaje wigilijne.
- Globalizacja także wprowadza elementy popkultury. Mikołaj w czerwonym stroju, skarpety na prezenty, dekoracje świetlne teraz współistnieją z lokalnymi tradycjami, zwłaszcza podczas rodzinnych spotkań w Wigilię - wyjaśnił Krzyżanowski.
Historyk podkreślił, że śląska Wigilia to dziś połączenie historii, kultury i rodzinnej atmosfery.
- To moment, w którym region pokazuje swoją wyjątkową tożsamość, pielęgnując zarówno tradycje sprzed wieków, jak i współczesne zwyczaje – podsumował Krzyżanowski. (PAP)
jms/ miś/