Hitlerowski zbrodniarz wojenny Erich Priebke, zmarły w październiku w Rzymie w wieku 100 lat, został pochowany anonimowo na więziennym cmentarzu we Włoszech - ustaliła „La Repubblica”. W czwartkowej relacji gazeta nie podała dokładnego miejsca pochówku.
Włoski dziennik ujawnił, że na grobie z krzyżem, znajdującym się na starym cmentarzu, jest tylko numer. Nie ma na nim nazwiska ani żadnych dat. Przechowywaną w sejfie w zalakowanej kopercie kartkę z numerem grobu otrzyma syn byłego kapitana SS, gdy wkrótce przyjedzie do Włoch z USA, by odwiedzić miejsce pochówku ojca.
Cmentarz więzienny wybrano po poufnych negocjacjach, w które zaangażowały się włoskie władze w związku z kryzysem, do jakiego doszło po śmierci Priebkego 11 października. Przez dłuższy czas trumna z jego ciałem stała na lotnisku wojskowym w Pratica di Mare. Przyjęcia zwłok odmówiła rodzinna miejscowość zbrodniarza w Niemczech oraz Argentyna, gdzie po wojnie ukrywał się przez pół wieku zanim został deportowany do Włoch i skazany.
Władze Wiecznego Miasta, gdzie zbrodniarz odbywał w areszcie domowym karę dożywocia za zamordowanie 335 rzymian w marcu 1944 roku, nie zgodziły się na jego pochówek. Burmistrz Ignazio Marino powiedział, że grób hitlerowca byłby „obrazą dla Rzymu”. Zgody na uroczystości żałobne nie wyraził wikariat diecezji rzymskiej. Ceremonia żałobna, którą zorganizowali niedaleko stolicy włoscy lefebryści, została przerwana z powodu gwałtownych starć między neonazistami a antyfaszystami.
Ostatecznie w porozumieniu z rodziną postanowiono, że Erich Priebke zostanie pochowany w sekretnym miejscu. W ten sposób władze włoskie postanowiły zagwarantować, że grób uczestnika masakry rzymian w Rowach Ardeatyńskich, który nigdy nie wyrzekł się nazistowskich poglądów i pozostał negacjonistą, nie będzie odwiedzany przez neofaszystów.
Gazeta wyraża przekonanie, że wybór miejsca anonimowego pochówku hitlerowskiego zbrodniarza oraz przeprowadzenie całej operacji w zupełnej tajemnicy, to „akt cywilizacji i człowieczeństwa”, na jaki zdobyła się włoska demokracja, nie tracąc przy tym - jak dodaje - pamięci o ofiarach.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)