Inwigilacja Polonii w latach 1945-61 przez służby wywiadowcze PRL była tematem IV edycji Przystanku Historia Nowy Jork. W niedzielę mówił o tym na Greenpoincie historyk IPN dr Witold Bagieński.
Dr Bagieński, historyk, absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, pracownik Wydziału Badań Archiwalnych i Edycji Źródeł Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie, uczestniczył w pracach nad likwidacją zbioru zastrzeżonego IPN. Wystąpienie oparł na swojej książce „Wywiad cywilny Polski Ludowej w latach 1945 – 1961”.
Mówił o inwigilacji wywiadu cywilnego penetrującego środowiska polonijne oraz wojskowego, który interesował się tematami związanymi z obronnością i kwestiami militarnymi, dyslokacją jednostek, sprzętem, bądź doktrynami obronnymi.
„Oficerowie z Warszawy byli akredytowani jako dyplomaci, albo jako attachés wojskowi. Początkowo oparto się na kontaktach ludzi ze środowiska polskiego, zwłaszcza skupionego wokół Bolesława Geberta z Detroit, agenta sowieckiego o pseudonimie +Ataman+, którzy byli sympatykami, lub wręcz bezpośrednimi uczestnikami ruchu komunistycznego na terenie USA” – wyjaśnił PAP Bagieński.
Jak dodał komuniści mieli jednak problem ponieważ niepodległościowe środowiska polskie były hermetyczne. Trudno było do nich dotrzeć toteż budowanie siatki szpiegowskiej nie udawało się. Wynikało to ze słabości kadrowej oraz prymitywnych metod ówczesnej pracy, a także czujności Amerykanów.
„Jedynym agentem, który dla wywiadu cywilnego przedstawiał wtedy wartość stanowił dziennikarz polskiego pochodzenia Leopold Dende pseudonim +Mela+. Miał amerykańskie obywatelstwo, był dosyć obrotny i zdobywał różne informacje, które były ogólnie dostępne, ale ponieważ w Warszawie wiedza o środowiskach polonijnych, czy emigracyjnych nie była zbyt duża, te informacje były dla nich ważne” – wskazał archiwista IPN.
Jak dodał, wywiad wojskowy miał współpracownika wywodzącego się z ziem polskich Jacka Bjoze. Związany przed wojną z ruchem komunistycznym, był też liderem Brygady Lincolna podczas wojny domowej w Hiszpanii.
Pracownik IPN przypomniał, że w połowie lat pięćdziesiątych główna rezydentura wywiadu cywilnego o kryptonimie „Imperium” istniała w Nowym Jorku. Wydzielono z niej grupę funkcjonariuszy i powołano ich do Waszyngtonu do rezydentury „Atlantik” a w 1962 roku do rezydentury „Jezioro” w Chicago. Funkcjonowały one aż do upadku PRL.
„Dążono do tego, aby się zorientować jak wygląda kwestia polityki USA wobec bloku komunistycznego, a przede wszystkim wobec PRL oraz zdobywać informacje na temat środowisk polskich. W latach sześćdziesiątych podjęto natomiast decyzję, że główne działania w środowisku polonijnym będą prowadzone przez Towarzystwo Polonia” – akcentował Bagieński.
Jego zdaniem duże siły skoncentrowano aby do Amerykanów polskiego pochodzenia dotrzeć poprzez propagowanie osiągnięć PRL, prezentowanie kultury, budzenie sentymentów, tak aby Polonia nie skłaniała się ku środowiskom niepodległościowym lecz aprobowała PRL. Zwrócił uwagę, że agenci zachęcili do przyjazdu do Polski m.in. Melchiora Wańkowicza i Jana Kiepurę. Podkreślił, że nie byli oni współpracownikami służb specjalnych.
„Działalność wywiadowcza od lat 60. ukierunkowana była przede wszystkim na środowiska, które próbowały w kraju robić coś konkretnego. Nacisk położono na osoby, które miały np. kontakty z Radiem Wolna Europa. W okresie Solidarności interesowano się natomiast zwłaszcza osobami, które ją wspomagały na zasadzie bezpośrednich kontaktów z ludźmi z kraju, czy związkami zawodowymi, które wyłożyły sporą sumy na Solidarność” – mówił.
W opinii Bagieńskiego USA były zawsze dla wywiadu PRL bardzo trudnym terenem. W najwcześniejszych latach osiągnięcia nie dorównywały zamierzeniom. Później główne sukcesy dotyczyły szpiegostwa gospodarczego za sprawą Mariana Zacharskiego i Williama Bella, inżyniera w firmie Hughes Aircraft pracującej dla przemysłu zbrojeniowego i specjalizującej się w produkcji m.in. nowoczesnych radarów dla samolotów bojowych.
Za ich pośrednictwem do Warszawy trafiły bardzo cenne informacje dotyczące techniki zbrojeniowej USA. Według historyka mniej znana i wymagająca opisania była historia Jamesa Harpera. Zdobywał on cenne informacje z Doliny Krzemowej w czasie embarga na dostarczanie nowoczesnej technologii zastosowanego przez Zachód wobec bloku sowieckiego.
„Bardzo wiele osób chciałoby się dowiedzieć kto był agentem, jak to wszystko wyglądało. Sprawa jest jednak bardzo trudna bo nie zachowały się sprawozdania i spora część spraw dotyczących poszczególnych środowisk. Niestety bardzo utrudnia to badania” – ocenił Bagieński.
Przybyły na wykład prezes KPA Wydziału Long Island Grzegorz Worwa uznał spotkanie za pożyteczne. „Naświetla obraz inwigilacji Polonii przez wywiad PRL, ale stawia znak zapytania w jakiej sytuacji znajdują się obecnie nasze organizacje. Czy nie jest konieczne prześwietlenie kluczowych działaczy?” – dodał.
IV Przystanek odbywa się od 19 do 23 bm. w kilku lokalizacjach w Nowym Jorku i w stanie New Jersey. Ambicją organizatorów jest docieranie do uczniów i pedagogów polskich szkół dokształcających.
W programie znalazły się warsztaty metodyczne z udziałem Karoliny Kolbuszewskiej i Sergiusza Kazimierczuka z IPN. Przebiegają pod hasłami „Jak uczyć o niepodległości” i „Podebatujmy o niepodległości”.
Współorganizatorem Przystanków jest Grzegorz Tymiński, szef Stowarzyszenia Pamięć, które przygotowuje kolejne edycje dzięki współpracy z IPN.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ jm/