Minione lata to czas aksjologicznej pustki, która stanowi dobrą pożywkę dla populistów i radykałów, to także czas, gdy nie sformułowano żadnej całościowej wizji Polski - m.in. takie opinie sformułowali uczestnicy środowej debaty Fundacji im. Stefana Batorego.
Debatę "O krytyce III RP" zorganizowała w środę, w 25. rocznicę drugiej tury "wyborów kontraktowych", Fundacja im. Stefana Batorego. Panele poświęcone były roli Kościoła katolickiego we wspólnocie demokratycznej, a także krytyce transformacji politycznej i transformacji gospodarczej.
Uczestniczący w panelu o transformacji politycznej ekonomista, b. lider Unii Pracy Ryszard Bugaj przekonywał, że transformacja ta nie powiodła się w jeszcze większym stopniu niż transformacja gospodarcza. Jedną z patologii obecnego systemu politycznego jest, zdaniem Bugaja, niereprezentatywność rządzącej elity. Na obecnie rządzącą koalicję głosowało tylko 21 proc. uprawnionych - zwracał uwagę ekonomista - a niereprezentatywną scenę polityczną petryfikują takie czynniki jak wysokie progi wyborcze i finansowanie partii z budżetu. "Jeśli ktoś się znajdzie za murami ochronnymi parlamentu, bardzo trudno go stamtąd wyrzucić" - mówił Bugaj. "Wedrzeć się za ten mur można tylko przez skandal, czego dowodzą przykłady Palikota i Korwin-Mikkego" - dodał.
Agnieszka Holland wskazywała na "aksjologiczną pustkę" rzeczywistości ostatniego ćwierćwiecza, zwłaszcza po 2007 r. "Od tego czasu nie ma odwoływania się do żadnej idei i to jest dobry grunt dla demagogów oraz zwolenników prostych recept" - mówiła reżyserka.
B. marszałek Sejmu Ludwik Dorn mówił, że już zastosowanie określonego języka, więc np. używanie terminu "transformacja", jest opowiedzeniem się po jakiejś stronie sporu, w ramach którego akceptuje się większy lub mniejszy element ciągłości z PRL. Dorn zwracał uwagę, że radykalna ocena przemian u części elit politycznych, także tych, które on reprezentował, wywołana była odrzuceniem propozycji "łagodnej zmiany kursu" na początku lat 90. Taką propozycją łagodnej zmiany była np. koncepcja "przyspieszenia" z 1990 r. Została odrzucona i "wywołało to radykalizację" - mówił Dorn.
Zwracał także uwagę na jeszcze jedną patologię początku transformacji - że zrezygnowano z rozstrzygnięcia, czy "budowany ład będzie sprawiedliwy, czy niesprawiedliwy". I nie chodziło - mówił - tylko o rozliczenie przestępstw poprzedniego systemu. "W ogóle uchylono to pytanie. Nikt nie pytał, czy wprowadzany system ochrony zdrowia będzie sprawiedliwy" - podkreślał Dorn.
Krytycznie o niektórych aspektach minionego 25-lecia wypowiedziała się reżyserka Agnieszka Holland. Jej zdaniem błędna była wiara we wszechmoc rynku w takich sferach jak kultura i edukacja, gdzie wprowadzenie mechanizmów rynkowych wyrządziło szkody. Polskie kino - mówiła - gdyby miało opierać się tylko na rynku, w ogóle przestałoby istnieć.
Holland wskazywała na "aksjologiczną pustkę" rzeczywistości ostatniego ćwierćwiecza, zwłaszcza po 2007 r. "Od tego czasu nie ma odwoływania się do żadnej idei i to jest dobry grunt dla demagogów oraz zwolenników prostych recept" - mówiła reżyserka. Jej zdaniem ostatni sukces Janusza Korwin-Mikkego w wyborach do PE właśnie z tego wynika - młodzież na niego głosuje, bo nie znajduje żadnego innego systemu wartości.
Jedynym silnym środowiskiem, odwołującym się do idei, jest - zdaniem Holland - środowisko związane z Kościołem katolickim. To jednak może w perspektywie grozić "państwem wyznaniowym", a nawet odebraniem praw wyborczych kobiet - przestrzegała.
O podobnych problemach mówił socjolog Marcin Kula, który podkreślał, że posługujemy się często obiegowymi mitami, jak to, że w PRL wszyscy walczyli z systemem lub że Polska pokonała światowy system komunistyczny. Często w obiegu publicznym są też utopie, jak przekonanie, że wszystkim może być lepiej - zaznaczył socjolog. "Gdyby strajkującym w sierpniu 1980 r. w Stoczni Gdańskiej powiedziano, że ich zakład przestanie istnieć, a także jakie będą ceny mieszkań, nie uwierzyliby" - mówił Kula.
Zgodził się z Holland, że narasta klimat, który stwarza szanse dla demagogów. Opowiedział historię wyborów lokalnych w Brazylii, które zbiegły się z prowadzoną przez lokalne tabloidy akcją nadawania imienia nowego słonia w ZOO. Wielu wyborców na kartkach do głosowania napisało wtedy imię tego słonia - mówił Kula - co odebrano jako przejaw skrajnej nieufności do polityków.
Prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar odpowiadał, że brak zaufania do elit politycznych jest typowy dla całej zachodniej Europy i jest związany z kryzysem demokracji liberalnej. Nie można więc tego wiązać tylko z polską transformacją - przekonywał. Polemizował też z innym uczestnikiem debaty, Markiem Cichockim, podkreślającym, że przez minione 25 lat nie sformułowano właściwie żadnej całościowej wizji Polski. Zdaniem Smolara było tak, bo nasza transformacja miała charakter imitacyjny - przejmowaliśmy po prostu gotowe wzorce z Europy zachodniej. Cichocki się z tym zgodził, choć zaznaczył, że przemiany były imitacyjne, bo nikt Polakom nie zadał pytania, kim właściwie chcą być.
Marcin Kula podkreślał, że posługujemy się często obiegowymi mitami, jak to, że w PRL wszyscy walczyli z systemem lub że Polska pokonała światowy system komunistyczny. Często w obiegu publicznym są też utopie, jak przekonanie, że wszystkim może być lepiej - zaznaczył socjolog. "Gdyby strajkującym w sierpniu 1980 r. w Stoczni Gdańskiej powiedziano, że ich zakład przestanie istnieć, a także jakie będą ceny mieszkań, nie uwierzyliby" - mówił Kula.
Wątek ten wrócił w innym panelu, którego tematem była krytyka przemian gospodarczych. Publicysta Jacek Żakowski wskazywał na błąd elit, które "ulegają złudzeniu statystycznemu", zwracając uwagę na wyniki poziomu zadowolenia w sondażach opinii publicznej. Tymczasem, dowodził Żakowski, takie sondaże opierają się na deklaracjach, a deklaracje często odpowiadają na oczekiwania pytających. Przyznawanie się ich uczestników do zadowolenia z życia wynika często, zdaniem Żakowskiego, z przyjmowania w Polsce amerykańskiego modelu kulturowego, według którego nie wypada być niezadowolonym, bo to dowodzi nieudacznictwa.
Żakowski mówił też o innym błędzie transformacji - że o ile w sferze politycznej i gospodarczej była ona przeprowadzana świadomie, o tyle w sferze społecznej prowadzono ją chaotycznie i bez planu.
Inna uczestniczka panelu, socjolożka Karolina Wigura zastanawiała się, dlaczego Polakom tak trudno przyznać się do sukcesów przemian. Posłużyła się cytatem z opinii, wypowiedzianej przez jej studentkę: "Polacy zachowują się jak po każdym powstaniu - muszą udowodnić, że przegrali". (PAP)
pś/ gma/